Ukraina ma kluczowe znaczenie dla UE
Zbliża się czas, gdy Unia Europejska będzie musiała nadać kształt swej polityce wobec Ukrainy – pisze w czwartek brytyjski dziennik "Financial Times".
Podkreśla, że żadne państwo b. ZSRR z wyjątkiem Rosji nie ma dla UE takiego znaczenia, a jednocześnie tak bardzo nie wystawia na próbę jej cierpliwości, jak Ukraina.
Jak pisze dziennik, niektórzy unijni stratedzy sądzili, że po pomarańczowej rewolucji z 2004 r. przejście ku liberalnej demokracji, rządom prawa i gospodarczemu dobrobytowi jest na Ukrainie nieodwracalne. – Okazało się jednak, że jest inaczej – podkreśla gazeta.
Wojna rosyjsko-gruzińska z sierpnia 2008 r. dowiodła, że Kreml jest gotów użyć siły, by powstrzymać rozszerzanie się zachodnich wpływów w dawnych republikach ZSRR. – W sytuacji, gdy na południowym Półwyspie Krymskim mieszka podjudzana przez Moskwę niespokojna ludność narodowości rosyjskiej, konsekwencje (tej wojny) dla ukraińskiej integralności terytorialnej i niepodległości rzeczywiście budziły niepokój – czytamy.
Potem wybuchł globalny kryzys finansowy i obecnie Ukraina funkcjonuje dzięki kredytowi z MFW wysokości 16,4 mld dol. – Kryzys zaostrzył rywalizację, która paraliżuje ukraińską politykę i stwarza wrażenie endemicznej niestabilności. Co gorsza, pomarańczowa rewolucja nie wyeliminowała korupcji przeżerającej głęboko świat ukraińskiego biznesu, a zwłaszcza sektor energetyczny. Na korupcję nakładają się animozje personalne i doskwierające ukraińskiej scenie politycznej niejasne powiązania z rosyjskimi interesami. UE czuje irytację i bezradność. Od styczniowego kryzysu władze ukraińskie zrobiły niewiele, by zwiększyć przejrzystość sektora energetycznego – pisze dziennik.
Podkreśla, że z powodu tych wszystkich trudności Unia nie pali się do złożenia Ukrainie choćby ogólnikowej obietnicy możliwości przyszłego członkostwa. – Ale blok ten coraz wyraźniej czuje, że nie może sobie dużo dłużej pozwolić na to, by jego stosunki z Ukrainą dryfowały bez celu – ocenia "FT".
Gazeta pisze, że w ubiegłym tygodniu odbyła się w Brukseli dwudniowa konferencja poświęcona Ukrainie zorganizowana przeze brytyjski ośrodek konferencyjny Wilton Park. Część mówców podkreślała, że dla stosunków UE-Kijów kluczowe znaczenie będą miały wybory prezydenckie na Ukrainie 17 stycznia 2010 r. i jeśli nie okażą się one wolne i uczciwe, a ich wyniki nie zostaną w dojrzały sposób zaakceptowane zarówno przez zwycięzców, jak i pokonanych, będzie to miało katastrofalne skutki dla wizerunku Ukrainy w UE.
Ukraina liczy na to, że do końca 2010 r. zawrze z UE porozumienie stowarzyszeniowe i umowę o wolnym handlu. Może jej się także udać uzgodnić ruch bezwizowy przed Euro 2012. – Jeśli uda się sfinalizować te uzgodnienia w ciągu najbliższych 12 miesięcy, będą one miały większy wpływ na "znormalizowanie" sytuacji na Ukrainie niż jakiekolwiek kroki podjęte po odzyskaniu niepodległości w 1991 r. – pisze "FT".
– Jednakże niezadowalający proces wyborczy w styczniu może zwrócić rządy UE przeciwko Kijowowi, osłabiając poparcie dla umowy stowarzyszeniowej i porozumień o wolnym handlu. Już teraz Francja i Niemcy opóźniają przystąpienie Ukrainy do unijnego traktatu energetycznego, którego celem jest stworzenie zintegrowanego rynku energetycznego w Europie i zagwarantowanie bezpieczeństwa dostaw" – pisze "FT".
Dziennik dodaje, że także Polska, która zwykła bronić Ukrainy wewnątrz UE, "ma już dość jej słabych postępów w przygotowywaniu Euro 2012", a Słowacja jest zirytowana na Kijów, od kiedy jej obywatele musieli marznąć w środku zimy z powodu odcięcia dostaw gazu w styczniu.
– Ukraina ma w UE przyjaciół, ale ta równowaga jest delikatna. Zadbanie o to, by szala nie przechyliła się w nieodpowiednią stronę, będzie wymagać wysiłku zarówno ze strony politycznych przywódców Ukrainy, jak i UE – kończy "FT".
Skomentuj artykuł