Marsz zorganizowany przez środowiska narodowe, m.in. ONR, który miał uczcić rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, rozpoczął się od ronda Dmowskiego. Jego uczestnicy przeszli Al. Jerozolimskimi, następnie mieli przejść Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na pl. Zamkowy. Jednak przy rondzie de Gaulle'a kordon policji zablokował przemarsz. Powodem było rozwiązanie zgromadzenia przez stołeczny ratusz.
Prymas Polski: nacjonalizm to grzech zaniedbania Kościoła >>
Wcześniej część uczestników marszu trzymała w rękach flagi biało-czerwone, zielone ONR z symbolem falangi, a także flagi Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowego. Niektórzy odpalali race. Słychać było okrzyki: "Cześć i chwała bohaterom", "Każdy pocisk - jeden Niemiec" i "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Narodowe Siły Zbrojne - NSZ", "Bóg, Honor, Ojczyzna", "63 dni chwały - pamiętamy", "Śmierć wrogom ojczyzny".
Jak poinformował PAP asp. sztab. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, zgromadzenie rozwiązał przedstawiciel urzędu miasta "dysponujący pełnomocnictwami prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz". Mrozek dodał, że policja nie może zatem pozwolić na kontynuację marszu.
Rzecznik urzędu miasta Bartosz Milczarczyk powiedział PAP, że marsz został rozwiązany w związku z naruszeniem przepisów karnych. Zdaniem stołecznych urzędników, uczestnicy mieli flagi i koszulki z symboliką nawiązującą do organizacji propagujących ustrój totalitarny. Jak nieoficjalnie dowiedział się PAP, chodziło o to, że jeden z uczestników marszu miał na sobie koszulkę z przekreślonym symbolem sierpa i młota.
Ponadto - jak podała policja - powodem rozwiązania zgromadzenia było używanie przez niektórych manifestujących materiałów pirotechnicznych.
Zapytany przez PAP Mrozek z KSP powiedział, że "dotychczas samo używanie materiałów pirotechnicznych i eksponowanie zakazanych prawnie haseł, ale tylko przez jedną osobę, nie było powodem do rozwiązania zgromadzenia".
Świadectwo nawróconego narodowca >>
Uczestniczy marszu po decyzji ratusza o rozwiązaniu zgromadzenia przeszli chodnikiem na pl. Zamkowy, gdzie było zarejestrowane kolejne zgromadzenie. Po drodze idących uczestników wcześniejszego zgromadzenia próbowała zablokować grupa osób związanych ze środowiskiem Obywateli RP; doszło do przepychanek. Obie grupy oddzieliła policja.
Na zgromadzeniu na pl. Zamkowym przemawiali m.in. organizatorzy i przedstawiciele narodowców. Głos zabrał m.in. poseł i prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki. "Nigdy więcej burzenia stolicy, przelewania krwi, żeby pokazać gest wobec Zachodu, żeby Zachód się za nami ujął. Bo nigdy się nie ujął, kiedy była taka potrzeba" - powiedział Winnicki. Jak dodał, Polska ma "dwóch sojuszników - swój naród i swoją armię".
"Powstańcy walczyli o to, żeby Polska była Polską, o to, żeby w Polsce po polsku się mówiło, po polsku się myślało" - mówił Winnicki. Dodał, że "dzisiaj, decyzjami wojewodów, za tego rządu, wpuszcza się do Polski setki tysięcy obcych". "Musimy sobie powiedzieć - nie chcemy takiego pędzącego multikulti. Chcemy Polski dla Polaków" - powiedział.
Winnicki dodał, że środowiska narodowe nie chcą w Polsce "dziesiątków tysięcy muzułmanów" oraz "dziesiątków tysięcy Azjatów i Hindusów, nie chcemy setek tysięcy i milionów Ukraińców. Mamy prawo, żeby kontrolować migrację" - powiedział.
Podczas przemówień kilka kobiet krzyczało w kierunku uczestników zgromadzenia: "ONR to zbiór zer". Zostały otoczone przez policję. W odpowiedzi uczestnicy zgromadzenia skierowali do kobiet okrzyk: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Około godz. 20 rozpoczął się koncert polskich raperów dla uczestników zgromadzenia. W tym czasie grupa kobiet wywiesiła na wieży koło kościoła św. Anny transparent z hasłem "Kobiety przeciw faszyzmowi".
Policja poinformowała, że nikt nie został zatrzymany.
73 lata temu, 1 sierpnia 1944 r., na rozkaz komendanta głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora" w Warszawie wybuchło powstanie. Było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. Jego militarnym celem było wyzwolenie stolicy spod niezwykle brutalnej niemieckiej okupacji, trwającej od września 1939 r.
1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Jednak zaledwie co czwarty z nich liczyć mógł na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku. Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi. Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK podpisali układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie.
Skomentuj artykuł