Wyprawa na Gaszerbrum: Hajzer nie żyje?
Marcin Kaczkan w rozmowie przez radiotelefon z kierownikiem niemieckiej wyprawy Thomasem Laemmle stwierdził, że jego partner Artur Hajzer, z którym wspinał się na Gaszerbrum I (8068 m), nie żyje.
W niedzielę obaj alpiniści wyszli z obozu III (7150 m) z zamiarem zdobycia szczytu. Na wysokości 7600 m, z powodu silnego wiatru, przerwali atak i zawrócili do "trójki".
Jak poinformował Polski Związek Alpinizmu (PZA), po zejściu do obozu III połączyli się z bazą, z kucharzem wyprawy. Przekazali, że schodzą do obozu II (6400 m) i wszystko jest w porządku.
Tego dnia, o godz 11 polskiego czasu (o 14 miejscowego), Izabela Hajzer otrzymała od męża sms w którym pisał: "Marcin Kaczkan spadł kuluarem japońskim". Od tej pory nie udało się nawiązać kontaktu z Hajzerem.
Według PZA rozpoczęto akcję ratunkową, którą z bazy pod Gaszerbrumami koordynuje Laemmle. W nocy z niedzieli na poniedziałek wysłano ekipę tragarzy wysokościowych. Ich celem było dotarcie do obozu II (6400 m). Z powodu silnego wiatru i padającego śniegu dotarli tylko do obozu I i zawrócili do bazy.
W nocy poniedziałku na wtorek pogoda poprawiła się. Z obozu I (6000 m) wyszła grupa wspinaczy rosyjskich, która rano dotarła do obozu II i odnalazła w nim Kaczkana.
"Artur Hajzer nie żyje" - powiedział Kaczkan w rozmowie przez radiotelefon z Thomasem Laemmle. "W ciągu najbliższych godzin komunikaty z bazy pod Gaszerbrumami zweryfikują ostatecznie tę tragiczną wiadomość" - zaznaczono w komunikacie PZA.
Hajzer, który 28 czerwca skończył 51 lat, inicjator projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, i 38-letni Kaczkan, pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zamierzali zdobyć Gaszerbrum I (8068 m), a po nim Gaszerbrum II (8035 m). Dotychczas nie dokonano w jednym sezonie pełnego trawersu masywów ze szczytu na szczyt łączącą je granią przez przełęcz Gaszerbrum Col (6400 m).
Skomentuj artykuł