"Zamieszanie przez błędną identyfikację"

(fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP / psd

Przyczyną nieprawidłowej identyfikacji dwóch ekshumowanych w ubiegłym tygodniu ciał ofiar katastrofy smoleńskiej było nietrafne ich rozpoznanie przez członków rodzin - poinformował w czwartek w Sejmie prokurator generalny Andrzej Seremet.

Prokurator generalny przedstawił posłom wyjaśnienia dotyczące roli i zakresu działań prokuratury w kwietniu 2010 r., jeśli chodzi o czynności związane z identyfikacją, oznaczaniem i ekspediowaniem z Rosji do Polski ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.

We wtorek Naczelna Prokuratura Wojskowa - po przeprowadzeniu badań genetycznych dwóch ekshumowanych w zeszłym tygodniu ciał ofiar - poinformowała, że doszło do zamiany ciała Anny Walentynowicz z ciałem innej z ofiar katastrofy smoleńskiej.

"Przyczyną pierwotnej, nieprawidłowej identyfikacji wspomnianych dwóch ciał ofiar katastrofy było nietrafne ich rozpoznanie przez członków rodzin" - powiedział Seremet.

Podkreślił, że decyzje prokuratury dotyczące ekshumacji "nie były pochopne, ale przemyślane i jedyne możliwe".

Seremet zaznaczył, że z jednego z protokołów okazania zwłok z 13 kwietnia 2010 r. wynika, że "przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w obecności dwóch świadków, obywateli rosyjskich z udziałem rosyjskiego biegłego medycyny sądowej oraz tłumacza okazał synowi Anny Walentynowicz zwłoki kobiety oznaczone numerem 21, które Janusz Walentynowicz rozpoznał jako swoją matkę". Natomiast rosyjska ekspertyza genetyczna z 29 kwietnia 2010 r. wykazała, że "ciało oznaczone numerem 21 nie jest ciałem A. Walentynowicz, lecz ciałem innej ofiary katastrofy wskazanej z imienia i nazwiska".

Prokurator generalny wyjaśnił, że dokumenty z Rosji dotyczące kwestii identyfikacji ciał Anny Walentynowicz i drugiej z ekshumowanych we wrześniu ofiar w całości dotarły do polskiej prokuratury dopiero na początku maja tego roku, zaś przetłumaczone zostały na język polski 23 lipca.

Poinformował, że syn Anny Walentynowicz przesłuchany jako świadek 2 lipca tego roku zgłosił szereg zastrzeżeń dotyczących okazanej mu dokumentacji. "Podniósł wątpliwości, czy dokumentacja ta dotyczy jego matki (...) w toku zeznań podał, że w Moskwie okazano mu kilka ciał, trzy albo cztery" - mówił Seremet.

Zapewnił, że do 16 kwietnia 2010 r. w czynnościach identyfikacyjnych i oględzinach na terenie Instytutu Ekspertyz Sądowych w Moskwie brał udział obok rosyjskich prokuratorów także polski zespół biegłych. Składał się on z: prokuratorów, specjalistów medycyny sądowej z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, specjalistów z Centralnego Laboratorium Kryminologicznego Komendy Głównej Policji oraz specjalistów Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Stołecznej Policji. "Od dnia 12 kwietnia 2010 r. członkowie tego zespołu uczestniczyli w czynnościach identyfikacyjnych ofiar, które trwały do 16 kwietnia 2010 r. Czynności te prowadzone były przez śledczych i prokuratorów rosyjskich przy udziale przedstawicieli rodzin zmarłych, tłumaczy, w obecności polskiego psychologa" - powiedział.

"Przedstawiając przebieg działań polskich prokuratorów wojskowych w Rosji w pierwszych dniach po katastrofie, nie można nie wspomnieć o tym, że nie było możliwości samodzielnego wykonywania przez nich jakichkolwiek czynności procesowych, tak samo, jak nie byłoby możliwe samodzielne wykonywanie jakichkolwiek czynności przez prokuratora obcego państwa na terenie Polski" - oświadczył Seremet. Dodał, że polska prokuratura miała prawo wykorzystać w postępowaniu przygotowawczym jedynie dowody uzyskane w drodze pomocy prawnej.

Prokurator generalny opisał m.in. procedurę, jaka była stosowana po katastrofie smoleńskiej w odniesieniu do ciał ofiar. Jeszcze przed przewiezieniem do Moskwy znalezione na miejscu katastrofy zwłoki lub ich fragmenty oznaczano symbolami składającymi się z numeru sektora, w którym znaleziono ciało oraz numeru samych zwłok. "Te informacje umieszczano w protokole oględzin miejsca katastrofy z opisem wyglądu zwłok i znalezionych przy zwłokach lub w ich pobliżu przedmiotów, dokumentów; wykonywano również fotografię zwłok" - powiedział prokurator generalny.

Jak mówił, zwłoki oznaczano za pomocą opasek, pakowano w folie i umieszczono w trumnach, które przetransportowano następnie do Instytutu Medycyny Sądowej w Moskwie. "W Instytucie zwłokom nadawano inny numer, dokonywano oględzin zwłok w trumnie, sporządzano z tej czynności protokół oraz wykonywano dokumentację fotograficzną. Następnie zwłoki poddawano badaniu sekcyjnemu, z którego sporządzano dokument w postaci ekspertyzy o numerze odpowiadającym numerowi zwłok nadanemu w tym instytucie" - kontynuował Seremet.

Tłumaczył, że podczas sekcji zwłok pobierano m.in. materiał do badań genetycznych. "Dokument, to jest orzeczenie eksperta, był sporządzany dopiero po uzyskaniu wyników posekcyjnych badań cząstkowych toksykologicznych, biologicznych i chemicznych, ale nie genetycznych" - zaznaczył. Dokument - jak mówił - "zawierał ponadto wyniki identyfikacji w wyniku okazania ciała do rozpoznania".

Seremet relacjonował, że "po oględzinach zwłok i ich sekcji, ciała były przygotowywane do okazania, przedstawiciel rodziny składał do protokołu zeznania dotyczące szczegółów ubioru osoby zmarłej, ostatniego kontaktu z tą osobą, szczególnych cech".

"Po rozpoznaniu ciała przedstawiciele rosyjskiego organu procesowego sporządzali odpowiednią dokumentację procesową - protokoły okazania zwłok. Protokoły te były sporządzane w obecności dwóch świadków, obywateli rosyjskich, z udziałem rosyjskiego biegłego medycyny sądowej, tłumacza oraz osoby dokonującej identyfikacji" - mówił szef prokuratury. Jak dodał, zwłoki opisywano imieniem i nazwiskiem, przy zachowaniu dotychczasowej numeracji, i umieszczano na liście osób rozpoznanych, którą prowadzili Rosjanie.

Seremat dodał, że rodzina ofiary katastrofy "miała możliwość indywidualnego pożegnania osoby bliskiej i modlitwy w obecności kapłana, bez udziału osób postronnych". Następnie - jak wyjaśnił - zidentyfikowane ciała były przygotowywane, a następnie umieszczane w trumnach, które zawierały lutowane wkłady i filtry. "Istniała także możliwość indywidualnej obecności rodziny przy zamykaniu trumny. Niektórzy z członków rodzin ofiar skorzystali z tego uprawnienia" - poinformował prokurator generalny.

"W lutowaniu wkładów i zamykaniu trumien brali udział żołnierze 10. Brygady Logistycznej w Opolu, a przy wielu tych czynnościach obecni byli również przedstawiciele polskiej firmy pogrzebowej, polscy technicy policyjni, polscy duchowni, przedstawiciele rosyjskiej, miejskiej specjalistycznej służby do spraw pogrzebów, którzy wydawali zaświadczenia o zalutowaniu trumny" - powiedział Seremet.

Następnie - jak mówił Seremet - władze Moskwy wystawiały medyczne świadectwa zgonu, a przedstawiciele polskiej ambasady w Moskwie sporządzali protokół o zgłoszeniu zgonu poszczególnych ofiar katastrofy oraz składali wniosek o dokonanie odprawy trumien z ciałami. Na podstawie protokołu przedstawiciele ambasady w Moskwie przejmowali zwłoki, następnie trafiały one wojskowym transportem do kraju, gdzie odbywały się pochówki.

"Do czasu zakończenia czynności w moskiewskim instytucie w dniu 16 kwietnia 2010 r. do Polski przewieziono ciała 75 ofiar. Dalsze działania identyfikacyjne prowadzone przez stronę rosyjską opierały się na wynikach badań genetycznych" - powiedział Seremet. Szef prokuratury podkreślił, że żaden z prokuratorów nie wydawał w jakiejkolwiek formie zakazu otwierania trumien, po ich sprowadzeniu do kraju po katastrofie smoleńskiej.

Podkreślił, że polscy prokuratorzy, opierając się na Europejskiej Konwencji o Pomocy w Sprawach Karnych i polskiej procedurze karnej, nie uznali za konieczne ponownego przeprowadzenia w Polsce sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. "W pierwszych miesiącach po katastrofie strony, czyli rodziny ofiar i ich pełnomocnicy, także nie zgłaszali takiej konieczności. Wbrew doniesieniom medialnym, żaden z prokuratorów wojskowych nie wydawał w jakiejkolwiek formie zakazu otwierania trumien, po ich sprowadzeniu do kraju. Nie wydawał go również prokurator generalny, ani żaden prokurator prokuratury powszechnej" - zaznaczył Seremet.

Prokurator generalny poinformował ponadto, że zgodnie z zapowiedziami prokuratury podjęto decyzje o ekshumacji czterech ofiar katastrofy, a w trakcie rozpatrywania są wnioski dotyczące kolejnych dwóch ofiar. "Spekulacje medialne dotyczące większej ilości przypadków są nie tylko nieuprawnione, ale także godzą w dobra osobiste ofiar tego tragicznego wydarzenia" - powiedział Seremet. Oświadczył też, że nie widzi przesłanek, dla których śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej należałoby przekazać do prowadzenia innej jednostce organizacyjnej prokuratury.

W Sejmie w czwartek wieczorem odbyła się debata nad informacją "na temat podejmowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości oraz podmioty mu podległe i nadzorowane działań dotyczących zagwarantowania właściwych procedur postępowania ze zwłokami ofiar Katastrofy Smoleńskiej na terenie Federacji Rosyjskiej". Oprócz Seremeta głos wcześniej zabrali: premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Zamieszanie przez błędną identyfikację"
Komentarze (2)
M
Mak
28 września 2012, 09:47
Skoro było wszystko tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? I rozumiem, że sprowadzenia wraku do Polski też nikt nie chciał i jest on w Rosji prawie 3 lata tak sobie...
T
Tadeusz
27 września 2012, 22:48
Zastanawia mnie jedno: syn zaraz po katastrofie nie potrafi rozpoznać swojej matki, ale po ponad dwuletnim przeleżeniu tego ciała w grobie rozpoznaje je bez problemów. I jego oświadczenie potwierdzają badania DNA. Ktoś nam robi wodę z mózgu! Niech nam - przyczepieni stołków władzy jak rzepy psiego ogona - nie wmawiają nonsensów, bo na szczęście jeszcze wielu obywateli tego kraju nie było nauczanych według programów pań Hall i  Szumilas, myśli logicznie i zna dokładniej historie, także najnowszą. Jeżeli Rosjanie badania genetyczne przeprowadzali tak samo dokładnie, jak kopali lotnisko do 1 m (widziała to tylko pani Kopacz - o ironio gra nazwiska), jak starannie ubierali ciala i składali w trumnach (co ponoć według ostatniej wypowiedzi pani marszałek sama widziała za wyjatkiem ciala A. Walentynowicz) mieszając z błotem i użytymi w czasie sekcji materiałami oraz nagie wkładając do folii, wrzucajac obok dostarczone przez rodziny ubrania, to rzetelność i prawdziwość tych badań jest dla mnie ZEROWA. Podziwiam wiarę prokuratora generalnego i prokuratorów polskich w rzetelność postepowania prokuratorów rosyjskich. Trzeba być bardzo naiwnym i zakłamanym. A czy pani Kopacz zna pojęcie kłamstwa?...