Zapis rozmów kontrolerów zbyt późno

(fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / slo

We wtorek po południu polska komisja badająca okoliczności katastrofy smoleńskiej upubliczniła m.in. nagrania rozmów rosyjskich kontrolerów wieży lotniska w Smoleńsku podczas lądowania tam 10 kwietnia ub. roku samolotu Tu-154M z polską delegacją, która udawała się na uroczystości do Katynia.

PiS: skandal, że tak późno przedstawiono materiały komisji Millera

Materiały komisji kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera dowodzą, że polscy piloci zostali wprowadzeni w błąd - uważają politycy PiS. Według nich skandalem jest, że materiały te opinia publiczna poznała tak późno.

DEON.PL POLECA

Wcześniej we wtorek polska komisja zaprezentowała część ustaleń dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy z 10 kwietnia - m.in. nagrania rozmów kontrolerów z wieży na lotnisku w Smoleńsku. Według polskich ekspertów obsada wieży na lotnisku w Smoleńsku, działając pod dużą presją, popełniała wiele błędów i nie stanowiła wystarczającego wsparcia dla załogi polskiego Tu-154M podczas podejścia do lądowania w ekstremalnie trudnych warunkach atmosferycznych.

- Zdumiewa nas to, że ten materiał pojawia się dziś, a nie na przykład w środę, kiedy pojawił się kłamliwy raport MAK, uważamy to za skandal - oświadczył na wtorkowym briefingu szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Antoni Macierewicz (PiS) również był zbulwersowany tym, że materiał z wieży w Smoleńsku został przedstawiony dopiero teraz. - Dlaczego (Jerzy Miller, premier Donald Tusk, szef MON Bogdan Klich) dopuścili, żeby upowszechniano kłamliwe informacje na temat Polaków. Za to oni wszyscy muszą ponieść odpowiedzialność - powiedział podczas briefingu polityk PiS.

- Przez dziewięć miesięcy polska opinia publiczna była faszerowana kłamliwymi insynuacjami i przeciekami, które miały stworzyć atmosferę, że winni są piloci, pasażerowie. Pan Miller wiedział, że to jest nieprawda. Pan Tusk wiedział, że to jest nieprawda. (...) Przez 9 miesięcy milczano, sterowano przeciekami, które mają obarczyć odpowiedzialnością pana prezydenta i generała Błasika, a trzymano w tajemnicy prawdziwych sprawców tej tragedii. To po prostu obrzydliwe - mówił Macierewicz.

Błaszczak ocenił, że "to, co usłyszeliśmy dziś, jest świadectwem tego, że polscy piloci zostali wprowadzeniu w błąd". W jego opinii, z materiałów jasno wynika, że piloci byli "zapewniani, że są na kursie i ścieżce, tymczasem ani na kursie, ani na ścieżce nie byli".

- Faktem jest to, że polscy piloci reagowali prawidłowo, że kapitan samolotu wydał komendę o zakończeniu lądowania, o odejściu" - mówił Błaszczak. W związku z tym - dodał - "nieprawdą jest to, że polscy piloci chcieli wylądować. - Kiedy zorientowali się, że na bezpiecznej wysokości 100 m, która powinna być w teorii bezpieczna, sytuacja jest zła, wtedy zdecydowali o tym, żeby nie lądować - powiedział szef klubu PiS.

Macierewicz uznał, że prezentacja Millera w pełni potwierdza dotychczasowe ustalenia kierowanego przez niego zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. - Powtarzane: "jesteście na kursie i ścieżce" od 10. kilometra aż do 2. kilometra było podstawową przyczyną tragedii - ocenił.

Macierewicza zbulwersowały ujawniona we wtorek rola zastępcy dowódcy bazy w Smoleńsku, płk Mikołaja Krasnokutskiego, który - według polskiej komisji - nie miał prawa rozmawiać z załogą polskiego TU-154M. - Mamy mechanizm tego, jak doszło do wprowadzenia w błąd pilotów i naprowadzenia ich na śmierć. To straszna rzeczywistość, którą rząd ukrywał przed polską opinią i międzynarodową, zapewnie mając świadomość, że jak pierwszy przekaże się przekaz MAK-u, to wtedy Polacy zostaną oskarżeni o odpowiedzialność - powiedział Macierewicz.

Błaszczak oświadczył ponadto, że zdumiewa go decyzja marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, że w porządku rozpoczynających się w środę obrad Sejmu nie będzie punktu dotyczącego projektu uchwały PiS na temat ogłoszonego w ubiegłym tygodniu raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Złożony w zeszły tygodniu projekt uchwały odrzuca tezy zawarte w raporcie MAK i wzywa do powołania międzynarodowej komisji mającej wyjaśnić przyczyny katastrofy.

- Rządząca większość nie chce rozstrzygnąć tej sprawy w sposób zgodny z prawdą, zgodnie z tym, co mogliśmy dzisiaj usłyszeć - ocenił szef klubu PiS. Dodał, że ma nadzieję, iż "pod wpływem nacisku opinii publicznej ta uchwała zostanie przyjęta. W opinii Błaszczaka, uchwała "stanowi wzmocnienie dla premiera Donalda Tuska w rozmowach z Moskwą".

Szef klubu PiS pytał też, dlaczego informacja premiera na temat raportu MAK zostanie przedstawiona w środę w Sejmie dopiero o godz. 15, a wcześniej tego dnia Tusk ma spotkać się z premier Finlandii.

- O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego mamy wizytę zagraniczną wtedy, kiedy domagaliśmy się stanowczej reakcji ze strony polskich władz? (...) Czy marszałek Sejmu, premier nie wiedzieli, że mamy do czynienia z takim kalendarzem? - pytał Błaszczak. - Nie chcemy skrywać pod osłoną nocy najważniejszych rzeczy - dodał rzecznik PiS Adam Hofman.

Zapis rozmów kontrolerów z pilotami Ił-76

Polska prezentacja powinna zostać przedstawiona tuż po MAK

Posłanka PJN Elżbieta Jakubiak uważa, że prezentacja polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską powinna być przedstawiona tuż po ogłoszeniu raportu MAK. W opinii posłanki "straszliwym błędem" było nieupublicznianie do tej pory nagrań rozmów kontrolerów z wieży w Smoleńsku.

We wtorek po południu polska komisja badająca okoliczności katastrofy smoleńskiej upubliczniła m.in. nagrania rozmów rosyjskich kontrolerów wieży lotniska w Smoleńsku.

Według polskich ekspertów obsada wieży, działając pod dużą presją, popełniała wiele błędów i nie stanowiła wystarczającego wsparcia dla załogi polskiego Tu-154M podczas podejścia do lądowania w ekstremalnie trudnych warunkach atmosferycznych. Polska komisja wskazała m.in., że kontroler lotu nie informował załogi polskiego tupolewa, że podejście do lądowania przebiega po innej niż ustalona ścieżce.

- Byliśmy przez 10 miesięcy prawie w posiadaniu kluczowego dowodu, że nasi piloci nie wiedzieli, dokąd lecą - tak Jakubiak skomentowała informacje przekazane przez komisję.

W jej ocenie, prezentacja polskiej komisji powinna mieć miejsce "w minutę, w godzinę, w 15 minut po publikacji raportu MAK". - Miałoby to swoją siłę, wydźwięk i pokazywałoby obłudę pani Anodiny (Tatiany, przewodniczącej MAK - PAP), która dobierała fakty - powiedziała wiceszefowa klubu PJN dziennikarzom w Sejmie.

- Popełniliśmy, jako kraj, tak straszliwy błąd, trzymając tyle miesięcy, (...) te nagrania. One powinny się stać naszym głównym przekazem do Polaków, do opinii międzynarodowej. Dziś jesteśmy w sytuacji, w której nie da się już nic odwrócić - powiedziała posłanka.

Według niej, wtorkowa konferencja polskiej komisji nie wzbudzi już żadnego zainteresowania mediów światowych, "tak jak budziła zainteresowanie konferencja MAK-u, jako ten pierwszy przekaz po tylu miesiącach".

- Szalony błąd, brak dowództwa na pokładzie polskiego państwa jest wyczuwalny już wszystkimi sensorami. Nie ma premiera, minister Miller nie umie odpowiedzieć, kto jest stroną w rozmowach z MAK, nie umie określić swojej funkcji w relacji do tamtego raportu - stwierdziła Jakubiak.

- Jest w tym wszystkim zadziwiająca bezradność naszego rządu i nie znajduję usprawiedliwienia dla pana ministra Millera ani dla pana premiera, że ta konferencja odbyła się dziś - dodała.

Zdaniem wiceszefowej klubu PJN, przedstawione na konferencji fakty wskazują, że lot Tu-154M do Smoleńska potraktowano "jak jakiś lot z kwiatami albo nie wiadomo z czym na pokładzie, a nie lot głowy państwa sąsiedniego". - Dramatyczny, niewybaczalny błąd rządu, jeśli chodzi o czas i miejsce publikacji - oceniła Jakubiak.

Jej zdaniem, obnażyło to "fasadowość rządów Platformy Obywatelskiej". "Fasadowe rządy, które doprowadziły nas do naprawdę bardzo trudnej sytuacji międzynarodowej" - stwierdziła.

Jakubiak powiedziała, że nie wie, dlaczego kontrolerzy w Smoleńsku mówili załodze polskiego tupolewa, że jest "na ścieżce". "Z jednej strony mam wrażenie, że mówili, bo tak widzieli. Bo zakładam za każdym razem rodzaj współpracy. (...) Zakładam, że oni mówili z dobrą wolą i dobrą wiedzą, ale mieli fatalne przyrządy i nie mogli nic wiedzieć" - powiedziała Jakubiak.

- Wydaje mi się, że porównanie czarnych skrzynek Iła-76 i naszego samolotu pokazałoby, czy nie działały urządzenia, czy też piloci w przypadku naszego samolotu byli wprowadzani w błąd - kontynuowała.

Odniosła się także do komendy "odchodzimy", wydanej przez dowódcę Tu-154M kpt. Arkadiusza Protasiuka. - Pytanie, co się stało, że nie odeszli. Czy powodem było to, że był brak ILS-ów, a oni mieli świadomość, że tam są? Bo mam takie wrażenie, że kapitan Protasiuk był przekonany o istnieniu ILS-ów na lotnisku jako systemu, bo trzy dni wcześniej te ILS-y były, o ile dobrze jesteśmy informowani - powiedziała (ILS - system wspomagania lądowania przy ograniczonej widoczności).

Zdaniem Jakubiak, "zdarzyło się tak już wiele, że wszystko, co mówi opozycja w tej chwili, prowadzi do jednego - że ten rząd nie dźwignął tej sprawy". - Dowodem na niedźwignięcie tej sprawy jest ta dzisiejsza konferencja - stwierdziła.

Wyjaśnienie katastrofy bardziej skomplikowane niż pokazał MAK

Upublicznione we wtorek nagrania rozmów rosyjskich kontrolerów wieży lotniska w Smoleńsku pokazują, że sprawa wyjaśnienia przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu jest o wiele bardziej skomplikowana, niż pokazał to raport MAK - uważa poseł PSL Janusz Piechociński.

Polityk PSL ocenił jednocześnie, że woli taką merytoryczną "narrację zderzania się z faktami", niż "narrację histerii" i przenoszenia tego w sferę emocji. Poseł nie zgadza się z opiniami opozycji, że strona polska powinna taką prezentację przygotować zaraz po ogłoszeniu przez MAK swojego raportu.

- Podzielam pogląd, że są pewne procedury i trzeba ich przestrzegać. To, że my przestrzegaliśmy konwencji chicagowskiej w pełnym rozumieniu tej złożonej procedury, wcale nie oznacza, że dzisiaj z jeszcze większą siłą, bo siłą argumentów i nie tylko w przestrzeni debaty krajowej, ale w relacji międzynarodowej, możemy o tym mówić - powiedział polityk PSL.

Jego zdaniem podczas wtorkowej prezentacji polscy eksperci pokazali, że "nieumieszczenie informacji z tej części lotu w raporcie MAK było poważnym, merytorycznym błędem".

Pytany, czy Rosja próbowała zataić te informacje powiedział, że "każdy kraj, który z racji konwencji chicagowskiej prowadziłby to postępowanie, eksponowałby przyczyny katastrofy po drugiej stronie, na korzyść własną, choćby z powodu ewentualnych roszczeń natury prawnej w przyszłości".

- Myślę, że teraz trzeba się przespać z tym materiałem, jeszcze raz to przemyśleć, pozbierać i poukładać te scenariusze w wymiarze merytorycznym na nowo, a co dopiero w tym wymiarze politycznych działań i oskarżeń o zaniechania, czy błędne działania. Naszą rolą jest pytać, wskazywać wątpliwości i szukać odpowiedzi na te pytania przede wszystkim u ekspertów, a dopiero potem u polityków - powiedział Piechociński.

Seremet: konieczne jeszcze badania

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej wymaga jeszcze pewnych badań, w tym nagrań porównawczych na pokładzie drugiego Tu-154 - powiedział we wtorek sejmowym komisjom prokurator generalny Andrzej Seremet.

Seremet poinformował, że "w związku z długim czasem oczekiwania na wyniki wstępnej opinii fonoskopijnej" zwrócił się do dyrektora Instytutu Ekspertyz Sądowych "o podanie perspektyw czasowych zakończenia badań oraz ewentualnych przeszkód uniemożliwiających ukończenie ekspertyzy".

Jak powiedział Seremet, udzielona mu odpowiedź, wskazywała "na daleko zaawansowany proces", konieczne są jeszcze badania rejestratorów oraz "przeprowadzenie nagrań porównawczych na pokładzie samolotu Tu-154M numer 102, drugiego Tupolewa pozostającego w dyspozycji naszego kraju".

Przypomniał, że strona rosyjska przygotowuje kolejną partię dokumentów w ramach pomocy prawnej, a zgodnie z ustaleniami polscy prokuratorzy w lutym "będą uczestniczyć w przesłuchaniach osób kluczowych dla wyjaśnienia wątku sprowadzenia samolotu na lotnisko w Smoleńsku".

Seremet powiedział, że prokuratura rozpoczęła przygotowania do sprowadzenia szczątków samolotu; w przedsięwzięciu weźmie udział m.in. 120 żandarmów.(PAP)

Prezentacja MSWiA ws. raportu MAK zdecydowanie zbyt późno

Szef sejmowej komisji obrony narodowej Stanisław Wziątek (SLD) uważa, że polska komisja badająca katastrofę smoleńską zbyt późno przedstawiła prezentację rozmów kontrolerów lotów z wieży na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia ub. roku.

- Żałuje, że to zostało przedstawione tak późno. Jeśli tego rodzaju prezentacja i analiza mogłaby się zderzyć z analizą MAK i przedstawionymi przez komisję informacjami w trakcie konsultacji międzyrządowych, wówczas ostateczny raport MAK miałby zupełnie inny kształt - powiedział dziennikarzom Wziątek.

Jego zdaniem, od momentu, kiedy stronie polskiej został przedstawiony projekt raportu MAK do momentu, kiedy polska komisja przekazała Rosjanom swoje uwagi "był czas na to, żeby rozmawiać, wpłynąć na MAK i przedstawić takie argumenty, które na pewno zmieniłyby ostateczny kształt raportu MAK" (zaprezentowany w minioną środę).

- Teraz wydaje się, że jest to bronienie naszych racji, bronienie naszych interesów, a okazuje się, że nie ma organu, przed którym powinniśmy wnosić o arbitraż, o uznanie naszych racji - dodał Wziątek.

Jak mówił, należy się domagać, aby "te dwie zupełnie różne analizy sytuacji, mogły być ze sobą zderzone, by wypracować jedno stanowisko".

W ocenie Wziątka, nowych okoliczności w sprawie katastrofy smoleńskiej będzie jeszcze więcej. - Pokażemy, że strona polska zdecydowanie pełniej odczytała wszystkie zapisy z czarnych skrzynek, a dodatkowe informacje mogą być podstawą do tego, aby wnosić, by jeszcze raz uwzględnić wszystkie przyczyny i by MAK uwzględnił nasze stanowisko - powiedział Wziątek.

Trzeba poczekać na końcowy raport polskiej komisji

Wtorkowa prezentacja polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską o niczym nie wyrokuje - uważa wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski. Jego zdaniem, z ostatecznymi ocenami trzeba poczekać na cały końcowy raport komisji.

- Dzisiejsze doniesienia polskiej komisji to dopiero początek i trzeba poczekać na jej końcowy raport. Dopiero wtedy, na podstawie raportów: MAK i polskiego, będzie prowadzone dochodzenie, które wskaże kto mniej, a kto bardziej zawinił w spowodowaniu tej tragedii - powiedział dziennikarzom we wtorek Dzikowski.

Poseł zaznaczył, że rząd premiera Donalda Tuska opracowuje "mapę drogową" do jakich instytucji odwoła się, jeśli będą znaczne różnice między raportem zaprezentowanym w ubiegłym tygodniu przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) a tym, który przygotowuje polska komisja. - Zapiski w aneksach konwencji chicagowskiej umożliwiają ingerencję ICAO (Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego) - uważa Dzikowski.

Według niego, doniesienia polskiej komisji nie są "wielkim wydarzeniem". - Polska strona przedstawiła swoje uwagi m.in. o błędach kontrolerów i całej wieży. Jednak niczego nie wyrokuje - powiedział polityk PO.

Polski rząd nie prosił o interwencję, ale KE jest gotowa rozważyć taką prośbę

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zapis rozmów kontrolerów zbyt późno
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.