Zarabiają mniej i trudniej im awansować

PAP / wab

Kobiety wychowujące dzieci zarabiają prawie o jedną trzecią mniej niż mężczyźni i natrafiają na wiele przeszkód w realizacji kariery zawodowej - poinformowała Międzynarodowa Konfederacja Związków Zawodowych (ITUC) w opublikowanym raporcie.

Kobiety niezależnie od swej sytuacji rodzinnej zarabiają przeciętnie 74 proc. tego, co mężczyźni, a kobiety wychowujące dzieci - 68 proc. Ponadto nierówne rozłożenie obciążeń w domu może bardzo utrudnić kobietom robienie kariery zawodowej - pisze ITUC w raporcie z okazji 100. Międzynarodowego Dnia Kobiet.

Raport jest "wezwaniem do działania na wszystkich szczeblach" - oznajmiła w oświadczeniu przewodnicząca Komitetu Kobiecego ITUC Diana Holland.

Konfederacja podkreśla, że kobiety wychowujące dzieci częściej pracują na niepełnym etacie, a ponadto zdarza się, że pracodawcy łamią prawo, płacąc im mniej lub odmawiając przysługującego im urlopu macierzyńskiego w odpowiednim wymiarze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zarabiają mniej i trudniej im awansować
Komentarze (108)
21 marca 2010, 23:14
a co wy tak naprawde wiecie o rozmowach w piaskownicy? rozmowy z innymi matkami?(...) teraz przejdę do pieczenia ciasta - nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wazna to umiejetność (...) Głosie kobiety,Nie wiem kogo pytasz, ale cytowałaś moją wypowiedź więc ja odpowiem. Wiem bardzo dużo o piskownicy i cieście. Żadna dobra wróżka nie wykonuje tych czynności za pracujących rodziców. Zresztą wcale nie oczekuję tego. Ta wiedza nie ma wiele wspólnego z faktem czy matka pracuje czy nie. To normalne elementy życia rodzinnego. Nikt nie twierdził, że najważniejsza jest budowa komputera jak zarzucasz- też nie wiem komu. Do pracy większość ludzi chodzi w celu zarobkowym, ale jeżeli jednocześnie praca sprawia przyjemność i rozwija intelektualnie to nie oznacza to dyskredytowania zycia rodzinnego.
21 marca 2010, 22:53
najwazniejsza powinna byc rodzina dla kobiety, wszystko inne musi byc dodatkiem kto ma zająć sie domem i dziećmi a także po części mężczyzna po pracy. kazdy potrzebuje zainteresowania. bez tego wszystko inne jest nieważne. musi być ktoś w domu, komu mozna wszystko powiedziec, kto w trudnych chwilach pomoże , wysłucha Nie tylko dla kobiety rodzina ma być najwazniejsza, dla mężczyzny również. Wszystko co napisalaś/eś to prawda tylko, że praca zawodowa w tym nie przeszkadza a przynajmniej nie musi przeszkadzać. Problemy rodzinne wynikające z niewydolności rodzicielskiej występują w różnych rodzinach, nie sądzę, aby częściej w tych gdzie matka pracuje zawodowo. Aby okazać zainteresowanie dziecku potrzebna jest dojrzałość rodzicielska. Siedzenie w domu 24 godz./dobę to za mało a nawet nie zawsze konieczne.
GK
głos kobiety
21 marca 2010, 10:23
Rozmowy w piskownicy czy pieczenie ciasta to duzo radochy, ale trudno porównywać ich wpływ na intelekt z tym, jak stymulują rozwój obowiązki wykonywane w pracy zawodowej- to chyba oczywiste. Chyba nie oczywiste :-) Stymulacja jest wg mnie taka sama, jedynie uzyskane umiejętności są różne. a co wy tak naprawde wiecie o rozmowach w piaskownicy? rozmowy z innymi matkami? bo jesli o nie chodzi to w wielu przypadkach następuje wymiana informacji i doskonalenie tego zawodu jakim jest bycie matką. a rozmowy z innymi i własnym dzieckiem pomagaja nawiazać dziecku pierwsze kontakty z nieznanym otoczeniem - to uzyskiwanie doskonalenia w komunikacji miedzyludzkiej tak waznej obecnie. teraz przejdę do pieczenia ciasta - nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wazna to umiejetność - upiec dobre ciasto na naturalnych zdrowych składnikach - wyzywienie to podstawa bytu. oczywiście może być przy tym też mnóstwo uciechy dla mamy i dziecka, ale podstawowa sprawą jest zdobywanie umiejętności w przystepny, łatwy sposób. myślicie, że najważniejsze jest - umieć zbudowac komputer, statek kosmiczny lub stworzyc nowy konserwant? oczywiście te podstawy bytu nie moga przysłonic nam rozwoju zarówno zawodowego jak tez filozoficznego ( bo filozofia to nauka pierwsza) 
Szymon Żminda
21 marca 2010, 09:32
Rozmowy w piskownicy czy pieczenie ciasta to duzo radochy, ale trudno porównywać ich wpływ na intelekt z tym, jak stymulują rozwój obowiązki wykonywane w pracy zawodowej- to chyba oczywiste. Chyba nie oczywiste :-) Stymulacja jest wg mnie taka sama, jedynie uzyskane umiejętności są różne.
NT
nie tylko kariera
21 marca 2010, 08:02
najwazniejsza powinna byc rodzina dla kobiety, wszystko inne musi byc dodatkiem kto ma zająć sie domem i dziećmi a także po części mężczyzna po pracy. kazdy potrzebuje zainteresowania. bez tego wszystko inne jest nieważne. musi być ktoś w domu, komu mozna wszystko powiedziec, kto w trudnych chwilach pomoże , wysłucha
Martino
20 marca 2010, 12:30
@joan - podpisuję się obydwiema rękami pod tym co napisałaś. Trafiłaś w dziesiątkę:-)
20 marca 2010, 00:47
W artykule nie wyjaśniono dokładnie jak prowadzono badania i z czego wynikają róznice w wynagrodzeniach. Zapewne jednak nie tylko z faktu przebywania kobiet-matek na zwolnieniach lekarskich. A nawet jeżeli to jest przyczyna, to skoro tak dużo matek pracuje (musi albo chce) i do tego są wykształconymi, wartościowymi pracownikami, to warto chyba, aby pracodawcy wyzbywali się uprzedzeń i w miarę mozliwości stosowali- jak już ktoś z Was wspomniał- elastyczne godziny pracy. Taką formę zatrudnienia stosuje się często w celu dostosowania czasu pracy do indywidualnych predyspozycji czy innych uwarunkowań: czy woli pracować wczesnym rankiem, czy dojeżdza z daleka itd. Ale do tego trzeba by spojrzeć na kobiety trochę inaczej. A jak zauważyłam, uprzedzenia są ogromne i często niedyspozycyjność mężczyzny traktowana jest z większą wyrozumiałością niż w przypadku kobiety.
20 marca 2010, 00:31
Popadacie w skrajności; albo biznesłumen albo kura domowa, której nie widać zza sterty pieluch. W rzeczywistości większość kobiet (w tym matki) pracuje i nawet absorbującą, ambitną pracę udaje się pogodzić z życiem rodzinnym, które bez wątpienia jest na pierwszym miejscu i daje najwięcej radości. Nie ma co ciągle przeciwstawiać i porównywać prac domowych z pracą zawodową, bo te pierwsze wykonujemy wszyscy, więc wiemy jak wyglądają. Matki pozostające w domu mają łatwiej ale jednak to, jak wygląda nasze życie rodzinne w tym rodzicielstwo nie zależy od tego, czy matka pracuje (poza skrajnymi przypadkami pracoholizmu). Nawet ilość czasu poświęconego dzieciom nie zależy od tego, czy matka pracuje a cóż dopiero jego jakość. Dojrzałość rodzicielska to coś o wiele bardziej skomplikowanego. Rozmowy w piskownicy czy pieczenie ciasta to duzo radochy, ale trudno porównywać ich wpływ na intelekt z tym, jak stymulują rozwój obowiązki wykonywane w pracy zawodowej- to chyba oczywiste. A to kto z czym się obudzi to już sprawa indywidualna- jak potoczy się życie, czego od niego oczekujemy itd.
Szymon Żminda
19 marca 2010, 23:06
Oj m0cna, w Twoich wypowiedziach przewija się pogarda dla PRACY (nie siedzenia) w domu i jest ona m0cno krzywdząca i dla kobiet i dla mężczyzn PRACUJĄCYCH w domu. W domu nie siedzi się, nawet nie w czterech ścianach. Nie widzę w jaki sposób kontakty nawiązane przy piaskownicy, na spacerze czy w sklepie są mniej wartościowe niż w siedzibie zarządu. Nie widzę, w jaki sposób rozmowy o sprawach codziennych są mniej rozwijające czy wartościowe niż o produkcie, ofercie, przetargu itp.. I na koniec: tak jak każdy mężczyzna jest powołany do bycia ojcem, tak każda kobieta powołana jest do bycia matką. I kapłan musi być ojcem i zakonnica matką. Oczywiście, że nie w fizycznym sensie. I myślę, że jeśli ktoś w wieku 50 lat zostanie z palcem w nocniku i poczuciem niespełnienia, to nie "matka-kura domowa" jak ją nazywasz, ale właśnie bezdzietna biznesłumen.
19 marca 2010, 21:13
salome: Formułujesz kategoryczną opinię opartą na swoim niepełnym doświadczeniu. "Żadna kariera", "żaden awans". To oczywista demagogia. Wystarczy zdać sobie sprawę, że nie każda kobieta jest powołana do macierzyństwa (przynajmniej w tym fizycznym sensie), nie każda kobieta będąca matką jest powołana tylko do bycia matką. Podawalam tu już kiedyś przykład Madeleine Danielou, matki sześciorga dzieci, aktywnej zawodowo i apostolsko. Owoce jej życia były wielkie, dzięki temu, że nie amknęła się w czterech ścianach rodzinnego domu. O tym, że kobiety są kobiety, które mają potrzeby wykraczające poza doglądanie dzieci, robienie zakupów, pranie pieluch, sprzątanie i gotowanie mężowi obiadków pisałam już wcześniej i nie będę powtarzać. (Zresztą dzieci dziwnie szybko wyfruną z gniazda i o ile nie pojawią się w pobliżu wnuki, to matka-kura domowa w całkiem jeszcze "aktywnym" wieku 50 lat, zostanie z ręką w nocniku, czyli oglądaniem seriali w TV).
Grażyna Urbaniak
18 marca 2010, 17:41
Praca zawodowa kobiet jest smutną koniecznością naszych czasów. Żadna kariera, żaden awans nie może dać dyle radości, ile daje czas spędzony w domu z małymi dziećmi - wtedy kiedy to jest dla nich takie ważne. A nawet jak podrosną - obecność matki w domu może je uchronić przed wieloma błędami.
18 marca 2010, 11:49
cd. Chcę zaznaczyć, że nie jest moją intencją zacieranie granic między płciami. Różnice są oczywiste, nie tylko w funkcjach biologicznych, ale i w sposobach reagowania, rozumowania itd. Ale te różnice nie czynią kobiet mnie zdolnymi do pracy ani mniej wydajnymi. Patrząc na historię gatunku ludzkiego, to można by nawet sądzić, że kobiety są bardziej przystosowane do pracy (produktywności), a mężczyźni bardziej do walki - zdobywania terytorium i niszczenia wroga. A dyskryminacja kobiet na rynku pracy (i to zarówno przez mężczyzn, jak i inne kobiety) jest ciągle faktem. Wynika z uprzedzeń, z wdrukowanych schematów myślenia o kobietach. Ja skończyłam studia ścisłe i wiele razy zdarzało się, że inne osoby patrzyły na mnie jak na kuriozum. "Po co kobiecie studia ścisłe". Nawet ceniony przeze mnie Korwin-Mikke strzela od czasu do czasu tekstem "po co kobiecie prawa wyborcze, przecież nie ma swojego zdania".
18 marca 2010, 11:49
"?? Gdzie ja przedstawiam kobiety, jako słabsze zawodowo? Zaiste ciekawe czytanie między wierszami... " Szmind, skoro pytasz, to np.: "Niestety Bóg tak urządził świat, że każda z płci ma inne predyspozycje i wynikające z tego zadania. " I dalej w/g ciebie, predyspozycje kobiety, to siedzenie w domu przy dzieciach (i przykład z Twojej własnej rodziny), a predyspozycje mężczyzn to praca zawodowa. "Prawa ekonomii są nieubłagane, niezastępowalność przy dziecku czyni z kobiety mniej wydajnego pracownika i za tę mniejszą wydajność jest mniejsze wynagrodzenie." Równasz kobietę z matką. Co więcej czynisz założenie, że jest niezastępowalna, co jest bzdurą, bo po okresie niemowlęctwa jest jak najbardziej zastępowalna. "A taką podstawą jak najbardziej może być mniejsza dyspozycyjność wynikająca z konieczności częstszych zwolnień na opiekę nad dzieckiem, urlopy macierzyńskie ,wychowawcze, niedyspozycyjność w okresie miesiączki itd. " Cały wywód pod teorię "kobieta mniej wydajna zawodowo". Zwolnienia na opiekę mogą małżonkowie dzielić po równo. To o miesiączce to w ogóle zakrawa na ponury żart. Miesiączka to normalny stan fizjologiczny i wiekszość kobiet normalnie funkcjonuje. Tylko pewien odsetek przechodzi ją ciężko. Myślę, ze ten odsetek nie jest większy niż odsetek mężczyzn będących niedysponowanych w pracy z powodu kaca... "Widocznie w oczach pracodawców praca kobiet stanowi przeciętnie 74 proc. tego co praca mężczyzn." itp.
Szymon Żminda
18 marca 2010, 10:23
?? Gdzie ja przedstawiam kobiety, jako słabsze zawodowo? Zaiste ciekawe czytanie między wierszami...
18 marca 2010, 08:34
Tak, taki tam drobny, szowinistyczny żarcik. On byłby zabawny w ustach (wpisie) kobiety, ale nie w wykonaniu mężczyzny, który przedstawia w innych swoich wpisach kobiety jako słabsze zawodowo, to jest przykry sarkazm a nie żarcik.
Szymon Żminda
18 marca 2010, 08:04
Dzięki Velario za wyjaśnienie kobietkom :-)) Ok, przepraszam kobiety na forum za żart (przecież dałem minkę ":-)")
A
aa
17 marca 2010, 23:15
A może powinien bać się żony? Skoro kobiety wg niego nie potrafią pracować w pracy, to i w domu pewnie nie. Po prostu ma o nich kiepskie zdanie- ale ma prawo.
Martino
17 marca 2010, 22:43
A może te firmy gorzej sobie radzą, bo zatrudniają kobiety :-) szmind, bój się Boga! (tzn. chyba bardziej feministek - nie wszystkie mają poczucie humoru:-)
A
Aura
17 marca 2010, 18:21
A może te firmy gorzej sobie radzą, bo zatrudniają kobiety :-) nie wiem jak inaczej można rozumieć to zdanie niż deprecjonowanie pracy kobiet..
Szymon Żminda
17 marca 2010, 17:50
@Aura, w którym zdaniu zdeprecjonowałem zasługi kobiet "na tym polu"? Chętnie przeproszę, bo nie mam takich intencji - wręcz przeciwne.
17 marca 2010, 14:56
A czemu mam mieć inne godziny pracy? Skąd założenie kobieta = matka  I skąd założenie matka = osoba, która odbiera dziecko z przedszkola i bierze zwolnienie, gdy dziecko jest chore? Równie dobrze może to robić tatuś.
A
Aura
17 marca 2010, 09:16
Szmind, mam wrażenie że mało krytycznie patrzysz na pracę i adekwatność zarobków płci męskiej, natomiast zdecydowanie deprecjonujesz zasługi kobiet na tym polu.. Przykre.
Szymon Żminda
16 marca 2010, 23:29
A może te firmy gorzej sobie radzą, bo zatrudniają kobiety :-)
Martino
16 marca 2010, 23:06
I to też jest przyczynek do rozważań: DLACZEGO panie pracują w firmach o słabszej kondycji finansowej? Czy przypadkiem nie dlatego, że te firmy gorzej płacą? Czy nie jest tak, że do stanowisk lepiej płatnych kobiety mają trudniejszy dostęp?
Szymon Żminda
15 marca 2010, 14:53
Statystyka bierze się głównie z tego, co napisał JurekS - w jednych firmach na danych stanowiskach pracują tylko panie, gdzie indziej tylko panowie. Fakt, że firmy zatrudniające panie płacą statystycznie mniej niż te, które zatrudniają panów nie jest dowodem na dyskryminację. Bo ja mogę tę samą statystykę (bez konkretów i przykładów) przedstawić na poparcie następującej tezy: "Kobiety częściej otrzymują pracę w firmach o słabszej kondycji finansowej, oferujących z racji tej kondycji niższe wynagrodzenia. Potwierdzają to statystyki pokazujące, że kobiety zarabiają przeciętnie 74 proc. mniej niż mężczyźni zatrudnieni na podobnych stanowiskach."
A
ann
15 marca 2010, 13:26
Szmind, mówisz, że oczekujesz przykładów. A czy każdy artykuł opisujący jakiś problem zawiera adresy i nazwiska na dowód, że to prawda? Jak Ty to sobie wyobrażasz, że będziemy sypać tutaj nazwami firm i przykładami, które znamy? A jeżeli nie znamy, to znaczy, że artykuł jest kłamstwem? A gdyby napisali, o czymś z czym się zgadzasz, to też oczekiwałbyś nazw firm? A co do zaufania Bogu. W naszym kraju start dla młodych jest tak trudny, że praca obydwojga małzonków nie jest wyrazem braku zaufania do Boga czy jakiegoś chorobliwego leku o przyszłość tylko zwyczajną roztropnością. Jeżeli spłata kredytu mieszkaniowego to równowartość w przybliżeniu jednej pensji (i tak przez 30 lat..), to jak najbardziej rozsądne jest, aby żona pracowała. Mówisz, że nie ma sytuacji, kiedy Pan Bóg nie znajdzie wyjścia. Znam rodziny z bardzo długim stażem- kilkunastoletnim. Pracujące, porządne itd ale... bezdomne tzn. błakające się po wynajętych mieszkaniach, z których trzeba się wyprowadzać kiedy właścicielowi zmienią się plany, kiedy nie ma się swojego miejsca, dzieci muszą wędrować ze szkoły do szkoły. Czy Bóg im pomógł? Pewnie tak- że w swojej bezsilności i poczuciu niesprawiedliwości jeszcze jakoś ciągną, ale niestety, Pan Bóg nie urządza za nas życia. Może czasem zadziała w sposób niesamowity, ale raczej trzeba samemu działać odpowiedzialnie. Trzeba liczyć na siły od Boga i pomoc w podjęciu dobrych decyzji ale i brać się do roboty.
A
Aura
15 marca 2010, 10:53
Szmind, czy słusznie zauważam pewną zmianę frontu? Czyli, że jednak panie na tym samym stanowisku, z większym lub równym co panowie wykształceniem zasługują na te same płace, ale to nie prawda, że ich nie dostają? :) Tak odczytałam "zdajemisię"..
Szymon Żminda
15 marca 2010, 09:44
@ann. Spokojnie, nieżonaty i niedzieciaty, gdy się ożeni i zostanie rodzicem będzie odczytywał "na nowo" zarówno Twoje, jak i moje wypociny :-) Zatem nasze. @Velario: "I - nie ukrywam - mocno mnie dziwi, że moimi największymi oponentami są ci, którzy akurat są żonaci, a których w związku z tym fakt niesprawiedliwego traktowania kobiet na rynku pracy szczególnie powinien boleć. " Fakt ów powinien boleć. Ale po prostu to co dla jednych jest niesprawiedliwością i powinno wzbudzać ból, dla innych niesprawiedliwością nie jest i dlatego bólu nie wzbudza :-) Dlaczego się tak dzieje? Bo to nie jest "fakt", tylko tzw. "zdajemisię". Eureka :-) No i czekamy z JurekS'em na przykład firmy, gdzie mężczyzna i kobieta na tym samym stanowisku, o tych samych kompetencjach są inaczej wynagradzani tylko z powodu płci. @Aura. Zgoda co do możliwości zaistnienia opisanej przez Ciebie sytuacji. Też znam taką młodą wdowę i po prostu zamiast nad nią biadolić, oferuję pomoc. Nie przyjmuje, szanuję to. Ma innych pomocników. Moje podejście do ryzyka zaistnienia takich sytuacji jest proste: "Zaufaj Panu, On Cię nie zawiedzie". Nie ma takiej sytuacji, z której On nie znalazłby dobrego wyjścia. Jedynie rób co w Twojej mocy i ufaj Panu. Natomiast nie zgadzam się co do "krótkowzroczności". Tak można udowodnić krótkowzroczność niemal każdego sensownego działania, np. nieposiadania samochodu (dla oszczędności), posiadanie samochodu (dla wygody), nieposyłania dziecka do przedszkola (ze względu na zdrowie), posyłanie dziecka do przedszkola (z konieczności) itp. Do każdej z tych sytuacji, na pewno dasz radę znaleźć brzemienne w skutkach przykre wydarzenie, które by teoretycznie nie zaistniało, gdyby nie podjęte działanie :-)
A
Aura
14 marca 2010, 22:54
Krótkowzroczny jest podział, w którym jedno z małżonków pracuje, a drugie nie. Zdarza się, że nagle żywiciel rodziny traci pracę, albo nawet zdolność do pracy. W moim środowisku przydarzyło się najgorsze: nie pracująca dotąd żona straciła męża, została bez pracy z dwójką małych dzieci, i niestety nikłe miała też perspektywy zarobkowe, gdyż latami zajmowała się "tylko" domem. 
Martino
14 marca 2010, 22:50
Uwagi na temat mojego życia osobistego i rodzinnego wydaje się, że mają tu najmniej do rzeczy. Problem, którego dotyczy powyższy artykuł jest bowiem w istocie prawny: dotyczy równego traktowania w zatrudnieniu, m.in. przez równe wynagradzanie kobiet i mężczyzn za taką samą pracę, co dla mnie osobiście wydaje się oczywistym standardem. Pojęcia nie mam, w jaki sposób ocena tego prblemu miałaby mieć coś wspólnego z faktem, czy mam żonę i dzieci czy też ich nie mam. I - nie ukrywam - mocno mnie dziwi, że moimi największymi oponentami są ci, którzy akurat są żonaci, a których w związku z tym fakt niesprawiedliwego traktowania kobiet na rynku pracy szczególnie powinien boleć.
A
ann
14 marca 2010, 22:26
Szmind, nie pisz "nasze", nie reprezentujesz wszystkich rodzin. Chociażby dlatego, że jednak większość kobiet pracuje. Zresztą ludzie różnią się między sobą wykształceniem, intelektem, odczuwanymi potrzebami, zaradnością życiową itd. Velario nie pisze czegoś takiego, co uzasadniałoby uwagę, że to z powodu braku rodziny. Mnie np. chociaż jestem matką i żoną Twoje poglądy są dosyć dalekie.
Szymon Żminda
14 marca 2010, 20:43
@Velario. Z tego co piszesz, to ja wnoszę, że ani żony, ani dzieci jeszcze nie masz. To oczywiście żadna ujma, ale to jedno wiedz, że "naonczas" inaczej będziesz odczytywał nasze (mężów, rodziców) wypociny. Serdecznie pozdrawiam!
A
ann
13 marca 2010, 23:50
Oczywiście cały czas pozostaje w mocy argumentacja szminda. Jurku- czyli jakiej? Szmind nie podaje argumentów tylko dzieli się swoim doświadczeniem ze swojego życia rodzinnego. Tymczasem rodziny są przeróżne- przykładowo takie, gdzie dzieci podrosły, kobieta ma wykształcenie i nie musi włazić pod maszynę (jak ta z Twojego przykładu)- dlaczego nie może być traktowana sprawiedliwie w pracy?
Jurek
13 marca 2010, 22:06
Velario, widać niezbyt jasno się wyraziłem. W swoich wypowiedziach chciałem zwrócić uwagę, że taki zapis nie rozwiązuje problemu całościowo, a ewentualnie w niewielkim zakresie. A w przykładzie, który wskazałeś to w działach obsługi klienta, które znam (Tesco, Obi) nie było rozróżnienia płac ze względu na płeć. Znasz jakiś konkretny dział gdzie pracują kobiety i mężczyźni i płace ich różnią się ze względu właśnie na płeć? Oczywiście cały czas pozostaje w mocy argumentacja szminda.
Martino
13 marca 2010, 18:11
JurekS: Velario, i tak możemy przepychac sie przykładami. Ale moje doświadczenie zawodowe jest niestety duże i dotyczy wielu firm produkcyjnych, usługowych i handlowych. Nie obejmiesz tego przepisami. A w sprawach firmy A i B. Jak sobie wyobrażasz wymuszenie na szefie jednej firmy, że ma płacić tyle co w drugiej firmie. Powrotu do socjalizmu nie juz będzie. Nie wiem jak się ma do tematu dyskusji Twoje duże i bogate doświadczenie zawodowe (tak jakby reszta dyskutantów go nie miała...), ale już skoro się na nie powołujesz, to tym bardziej nie powinieneś mieć problemu z konkretnym przykładem który podałem i konkretną odpowiedzią na pytanie które postawiłem.   Chyba że wstydzisz się wprost napisać, że to normalne, że kobieta zarabia mniej nż mężczyzna za taką samą pracę. Jeśli się wstydzisz - to już sukces. Pozdrawiam.
Jurek
13 marca 2010, 18:03
Velario, i tak możemy przepychac sie przykładami. Ale moje doświadczenie zawodowe jest niestety duże i dotyczy wielu firm produkcyjnych, usługowych i handlowych. Nie obejmiesz tego przepisami. A w sprawach firmy A i B. Jak sobie wyobrażasz wymuszenie na szefie jednej firmy, że ma płacić tyle co w drugiej firmie. Powrotu do socjalizmu nie juz będzie.
Martino
13 marca 2010, 12:02
@szmind (...) Zamienić się miałbym ochotę, ale rolą (i potrzebą) mężczyzny jest zapewniać bezpieczeństwo rodzinie. A oboje z żoną się zgadzamy, że gdybyśmy się teraz zamienili, to (pomijając szok dla maluchów) dla bezpieczeństwa materialnego naszej rodziny nie byłoby to dobre. Podobnie jak w firmie - optymalnie jest gdy każdy robi to, co potrafi najlepiej, a nie gdy każdy robi tyle samo tego samego. Księgowy nie zamienia się z handlowcem w imię równości i urozmaicenia. Teraz rozumiem. Jednak z tego co piszesz wydaje mi się, że chodzi o coś zupełnie innego. Po pierwsze - Twoja żona nie jest w stanie z jakichś przyczyn podjąć takiej pracy, która mogłaby zapewnić bezpieczeństwo materialne Waszej rodzinie. Pytanie - dlaczego? Czy chodzi o przyczyny leżące po Jej stronie, czy też właśnie o świadomość faktu, że jako kobieta otrzymywałaby niższe wynagrodzenie. Jeżeli prawidłowa odpowiedź to ta druga - to powstaje pytanie kolejne: czy mamy godzić się na taki stan rzeczy (i dlaczego), czy jednak powinniśmy dążyć do jego zmiany. Po drugie: jeżeli według Twojego subiektywnego zapatrywania zapewnienie bezpieczeństwa materialnego rodziny jest rolą mężczyzny (a także jest Twoją potrzebą) to z kolei wydaje się, że utrzymując taki układ, w którym to Ty pracujesz, a żona zajmuje się domem, po prostu zaspokajasz swoje indywidualne potrzeby. Być może jest tak, że Twoja żona nie ma takich potrzeb (nie wnikam w to), ale są takie które mają. Dlaczego odmawiać im możliwości ich zaspokojenia?
Martino
13 marca 2010, 11:50
Velario, bardzo prosto. Zrób wykaz sytuacji, w których kobiety znajdą się w takiej samej sytuacji co mężczyźni. I druga sprawa. W większości firm nie ma dublowanych stanowisk. Więc nikt nie może zarzucić, że w firmie A zatrudniona tam kabieta zarabia x zł, a w firmie B mężczyzna zarabia y zł. Po prostu firma A ma inną kondycję finansową niz firma B chociaż mogą być na jednej ulicy w tym samym mieście. Takich przykładów mozna by mnożyć i zadne prawo je nie ujmie. Nie rozumiem, o jaki "wykaz sytuacji" Ci chodzi. Podałem konkretny przykład: kobiety, która zajmuje takie samo stanowisko pracy jak mężczyzna i ma taki sam zakres obowiązków i odpowiedzialności. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że w większości firm nie ma dublowanych stanowisk. Wyobraźmy sobie chociażby dział obsługi klienta, w którym 10 osób pracuje "na słuchawkach", z czego 5 to kobiety, w tym 4 to matki, a pozostałych pięć to mężczyźni. Powtórzę pytanie: czy Twoim zdaniem powinni być oni wynagradzani tak samo, czy jednak kobiety powinny zarabiać mniej niż mężczyźni? Jeśli powinny zarabiać mniej, to dlaczego? A co przykładów z firmą A i B - jeżeli firma A jest w lepszej kondycji finansowej i jej główną księgową jest kobieta, a firma B w gorszej, i w niej głównym księgowym jest mężczyzna, to czy lepsze wynagradzanie mężczyzny jest w tym przypadku sprawiedliwe?
Jurek
12 marca 2010, 20:14
(...) Banalnie proste. Wystarczy, żeby kobiety, które znajdują się w tej samej sytuacji co mężczyźni (czyli na przykład zajmują to samo stanowisko pracy i mają ten sam zakres obowiązków i odpowiedzialności) były też tak samo jak ci mężczyźni traktowani (np. otrzymując to samo wynagrodzenie). Wskaż mi teraz wady takiego rozwiązania. Velario, bardzo prosto. Zrób wykaz sytuacji, w których kobiety znajdą się w takiej samej sytuacji co mężczyźni. I druga sprawa. W większości firm nie ma dublowanych stanowisk. Więc nikt nie może zarzucić, że w firmie A zatrudniona tam kabieta zarabia x zł, a w firmie B mężczyzna zarabia y zł. Po prostu firma A ma inną kondycję finansową niz firma B chociaż mogą być na jednej ulicy w tym samym mieście. Takich przykładów mozna by mnożyć i zadne prawo je nie ujmie.
J
joan
12 marca 2010, 14:58
Nikt nikogo nie dyskryminuje z samego tytułu posiadania dzieci, jednak czas i energia do tej pory oddawane pracy zostają w znacznej mierze dla rodziny. Tego fizycznie po prostu nie da się pogodzić w większości przypadków Joa, mowa jest nie tylko o matkach ale też generalnie kobietach. Ja akurat widywałam negatywne nastawienie do matek z samego tytułu, a nie z powodu gorszej jakości pracy. Zgadzam się z Tobą, że trudno matce pogodzić pracę z rodziną, ale te, które dają radę (chcą albo muszą) powinny mieć szanse i być traktowane sprawiedliwie.
J
joa
12 marca 2010, 09:28
Jestem kobietą pracującą w pełnym wymiarze godzin i nie rozumiem dlaczego ktokolwiek ma pretensje, że kobieta która zostaje matką nie ma szans na awans albo zarabia mniej. To przecież logiczne, że nie jest w stanie poświęcić sie pracy tak bardzo jak mężczyzna albo kobieta bezdzietna. Dla mnie nie możliwym byłby awans i moja praca gdybym miała dzieci i rodzinę. Nikt nikogo nie dyskryminuje z samego tytułu posiadania dzieci, jednak czas i energia do tej pory oddawane pracy zostają w znacznej mierze dla rodziny. Tego fizycznie po prostu nie da się pogodzić w większości przypadków. Zawsze coś odbywa się kosztem czegoś. Kobieta w pracy często myśli o dzieciach, martwi się o nie. Praca nie jest już priorytetem. Czego my właściwie chcemy?
12 marca 2010, 09:15
Robert: o ile sobie przypominam, to przed podaniem przykładu z mojego życia stwierdzilam, że jak widać różni ludzie mają różne potrzeby i dla niektórych podstawowym i niemalże jedynym miejscem realizacji i wzrastania będzie dom rodzinny, a niektórym to nie wystarcza. I to jest właściwie odpowiedź na Twój wpis. Zastanawiasz się (a właściwie stawiasz mi pytanie) czy praca, nawet taka, która polega na wykonywaniu prostych czynności (wymieniłeś sprzątaczkę, praczkę) może wnieść w życie człowieka coś wartościowego poza zarobkami. Może, jasne, że może. Chociażby poprzez to, że rozszerza się krąg spotykanych osób. Krąg wymiany doświadczeń. Pozdrawiam serdecznie.
12 marca 2010, 09:09
Kobieta nie potrafi tego bezpieczeństwa zapewnić? Zapytaj szczególnie samotne matki.
Szymon Żminda
12 marca 2010, 09:07
@velario. Poczytaj więcej moich komentarzy w tym wątku, a znajdziesz odpowiedź :-) Zamienić się miałbym ochotę, ale rolą (i potrzebą) mężczyzny jest zapewniać bezpieczeństwo rodzinie. A oboje z żoną się zgadzamy, że gdybyśmy się teraz zamienili, to (pomijając szok dla maluchów) dla bezpieczeństwa materialnego naszej rodziny nie byłoby to dobre. Podobnie jak w firmie - optymalnie jest gdy każdy robi to, co potrafi najlepiej, a nie gdy każdy robi tyle samo tego samego. Księgowy nie zamienia się z handlowcem w imię równości i urozmaicenia.
Martino
11 marca 2010, 22:53
@szmind: Gdzie jest nierówność w tym, że mąż pracuje głównie poza domem, a kobieta pracuje w domu? Czy praca w domu gorsza jest od tej poza domem? W takim razie, skoro - jak rozumiem - Twoim zdaniem nie jest gorsza, to dlaczego nie zamienisz się ze swoją żoną i nie zajmiesz się prowadzeniem domu?
Martino
11 marca 2010, 22:51
@JurekS: No i tak bedziemy przepychać się argumentami typu: ja znam kilka atrakcyjnych feministek, a ja znam kilku chorowitych panów i wszystkie łapki w górę - jestem za równouprawnieniem. Tylko na czym miałoby to polegać i jak to zrealizować to jakoś nie widzę, zeby ktoś mówił. Bo wtedy odsłoniłyby się wszystkie (delikatnie mówiąc) wady takich rozwiązań. Banalnie proste. Wystarczy, żeby kobiety, które znajdują się w tej samej sytuacji co mężczyźni (czyli na przykład zajmują to samo stanowisko pracy i mają ten sam zakres obowiązków i odpowiedzialności) były też tak samo jak ci mężczyźni traktowani (np. otrzymując to samo wynagrodzenie). Wskaż mi teraz wady takiego rozwiązania.
R
Rafał
11 marca 2010, 17:46
@m0cna Skoro do tej pory nie dałaś odpowiedzi na pytanie poprzednie (z godz. 14:28:40), to czy byłabyś uprzejma odpowiedzieć na pytania poniższe i ustosunkować się do załączonych uwag? – Czy np. praca sprzątaczki poza jej domem rodzinnym jest bardziej rozwijająca, bardziej stymulująca, bardziej kreatywna i bardziej prowokująca do wyzwań intelektualnych niż sprzątanie przez kobietę w jej domu? – Czy np. praca praczki poza jej domem rodzinnym (np. w pralni chemicznej) jest bardziej rozwijająca, bardziej stymulująca, bardziej kreatywna i bardziej prowokująca do wyzwań intelektualnych niż pranie dla swej rodziny przez kobietę w jej domu? – Czy np. praca kucharki poza jej domem rodzinnym jest bardziej rozwijająca, bardziej stymulująca, bardziej kreatywna i bardziej prowokująca do wyzwań intelektualnych niż przygotowywanie posiłków dla swej rodziny przez kobietę w jej domu? – Czy np. praca przedszkolanki jest bardziej rozwijająca, bardziej stymulująca, bardziej kreatywna i bardziej prowokująca do wyzwań intelektualnych niż opiekowanie się swoimi dziećmi przez kobietę w jej domu? itd. itp. Długo można by wyliczać czynności, których wartość nie jest bynajmniej wyższa dlatego, że są wykonywane poza domem, a nie w domu. Co więcej, również wiele takich prac, których kobieta w ogóle nie wykonuje w domu, wcale nie cechuje się żadną głębią twórczości, lecz tylko mozolnym i monotonnym wykonywaniem bardzo prostych zadań, ściśle zdeterminowanych przez odgórny regulamin pracy – a nie mam tu na myśli tylko funkcjonowania przy taśmie produkcyjnej. – Zajęć rzeczywiście bardziej rozwijających, bardziej stymulujących, bardziej kreatywnych i bardziej prowokujących do wyzwań intelektualnych niż zwyczajne prace domowe kobiety jest faktycznie bardzo znikoma ilość, a i tak niektóre z nich, w dobie internetowej łączności, można z powodzeniem wykonywać właśnie w domu. Tak więc wspomniany przez Ciebie cel, dowartościowania się poza domem, jest absolutnie nieosiągalny dla wszystkich kobiet (i mężczyzn też!), lecz wyłącznie dla niezwykle malutkiego ich grona.
R
Rafał
11 marca 2010, 14:28
@m0cna  Czy potrafiłabyś określić (w miarę dokładnie), jaki procent prac wykonywanych przez kobiety poza domem stanowią czynności bardziej rozwijające, bardziej stymulujące, bardziej kreatywne i bardziej prowokujące do wyzwań intelektualnych niż prace wykonywane przez kobiety w domu?
K
klaser-UPR
11 marca 2010, 13:46
http://www.mmrzeszow.pl/artykul/kim-jest-nowa-wlascicielka-millenium-hall-w-rzeszowie-marta-poltorak-88000.html - to jest prawdziwa kobieta. Przeczytajcie wywiad uważnie.
J
joan
11 marca 2010, 13:43
Myślę, że Brat Robot ma rację. Nawet jeżeli pracujemy w pierwszej kolejności z powodów finansowych, to warto znaleźć w pracy jakieś zadowolenie: z relacji z ludźmi, wykorzystywania i zdobywania wiedzy itd- inaczej to męczarnia. Oczywście, że najbardziej cieszy rodzina, ale to nie przeszkadza w robieniu czegoś i ciekawego, i pożytecznego poza domem.
11 marca 2010, 13:34
@brat_robot Dlaczego czas zmienić pracę? Po kie licho? Na życie starcza. Wszystko czego poza pieniędzmi do życia potrzebuję mam poza pracą zawodową - w domu, w Kościele, w rodzinie, wśród przyjaciół, w uprawianiu hobby. A nie szkoda Ci marnować ośmiu godzin dziennie życia każdego dnia? Ale co kto lubi.
J
joan
11 marca 2010, 13:29
Tematem artykułu nie jest rozważanie czy kobieta powinna pracować zawodowo czy wyłącznie zajmować się domem. Ten problem też jest wart dyskusji. Jednak nie dotyczy wszystkich kobiet- są takie, które nie mogą/nie chcą mieć dzieci, będą je miały za 10 lat albo mają kilkunastoletnie. Nie ma powodu, aby były traktowane  niesprawiedliwie, kiedy zajmują stanowiska pracy adekwatnie do kwalifikacji. Natomiast co do aktywności zawodowej matek młodszych dzieci, to jest to ich wybór, a najczęściej raczej "wybór" czyli tzw. przymus ekonomczny. Z moich i doświadczeń, i obserwacji wynika, że ilość absencji matek nie zawsze jest większa tylko po prostu są postrzegane przez pryzmat macierzyństwa- często łatwiej wybacza się mężczyznom spóźnienia niż kobietom zwolniene na chore dziecko. A odnośnie porówywania pracy zawodowej z domową to przede wszystkim tę domową wykonujemy wszyscy, kobiety pracujące zawodowo również. Oczywiście, że jest to odpowiedzialna praca, ale też i specyficzna, nie podlega takim rygorom jak praca zawodowa, która wymaga posiadania dodatkowych kompetencji. Na pewno łączenie pracy domowej z zawodową wymaga wysiłku, ale nie ma powodu traktowania tej drugiej jako jakiejś fanaberii zagorzłych feministek. Wykorzystywanie zdobytego wykształcenia i rozwój intelektualny nie muszą przeszkadzać w życiu rodzinnym- wielu raczej pomagają.
11 marca 2010, 12:22
Czyli widać jasno, że ludzie mają najróżniejsze potrzeby. Jednym do rozwoju osobistego wystarcza silna więź z rodziną, dziećmi oraz praca fizyczna w domu (bo szczerze mówiąc spieranie plamy jako rozrywka intelektualna, jakoś mnie nie przekonuje), inni potrzebują kontaktu z różnorodnymi środowiskami (rodzina, sąsiedzi, środowisko pracy, szkolenia, itp.) Mój przyklad jest taki: Mam pracę nie angażującą mnie po godzinach. Poza tą pracą mam czas na sprawy rodzinne. Wzajemne wspieranie się, pomaganie, wspólne planowanie różnych rzeczy no i typowe domowe zmagania z lekarzami, załatwianiem spraw, przygotowaniem posiłków, świąt, sprzątaniem itd. Dom jest miejscem głębokich relacji z bliskimi, miejscem bezpiecznym, swojskim. Pracy natomiast nie traktuję tylko jako źródła utrzymania - tu poznaję ciekawych ludzi, często o innych niż mój światopoglądzie, uczę się nowych rzeczy, podejmuję rozmaite wyzwania. To mnie bardzo ubogaca. Rozwijam się sama i staram się, aby swoimi umiejętnościami, talentami, przyczyniać się do rozwoju społeczeństwa. Moim trzecim dużym środowiskiem jest wspólnota, z jej specyficznymi zaangażowaniami, w które się włączam, z ludźmi, którzy podzielają mój światopogląd i mają podobną wrażliwość duchową. To środowisko w sposób szczególny inspiruje do głębszego przeżywania życia. Teraz nie wyobrażam sobie zamknięcia w czterech ścianach domu, jako gospodyni domowa. Pomimo, że jest to praca wartościowa, ważna i budująca dom, to dla mnie oznaczałoby to jednak, że gubię potencjał, który mam, wyrzucam do kosza swoje wykształcenie, i masę fajnych umiejętności. Trochę tak, jakby dać komuś książkę kucharską, a ta osoba gotowałaby tylko rosół, pomijając całą resztę.
A
Aura
11 marca 2010, 11:55
"temu, kto pracuje poza domem należy się taki sam odpoczynek po pracy, jak temu kto pracuje w domu" jak najbardziej się z tym zgadzam tylko czy aby na pewno mężowie dbają o to, by ich żony odpoczywały tyle samo? :)
A
Aura
11 marca 2010, 11:49
Dokładnie tak jak piszesz Szmind, również według mnie odciążyć oznacza ulżyć w pracy.  Tak więc po powrocie z pracy mąż mógłby odgrzać sobie obiad, umyć naczynia po jego gotowaniu podczas gdy przykładowa żona odrabiałaby z dziećmi zadania domowe.
Szymon Żminda
11 marca 2010, 11:33
@brat_robot Dlaczego czas zmienić pracę? Po kie licho? Na życie starcza. Wszystko czego poza pieniędzmi do życia potrzebuję mam poza pracą zawodową - w domu, w Kościele, w rodzinie, wśród przyjaciół, w uprawianiu hobby.
Szymon Żminda
11 marca 2010, 11:30
A ja właśnie porówynwałbym pracę matki gospodyni z pracą poza domem. Dlaczego nie? To jest praca INNA. Ale RÓWNIE wartościowa. Jak sama zauważasz to jest kwestia POSTRZEGANIA. Właśnie walczmy o to, by praca gospodyni była postrzegana z godnością i poszanowaniem, a nie z pogardą. Co do odciążania, to użyłaś chybionego argumentu: "Jeśli ośmiogodzinna praca w domu byłaby postrzegana na równi z pełnoetatową pracą poza domem, to przyzwoitość nakazywałaby po powrocie z pracy odciążyć żonę z dalszej harówki." O nakazach przyzwoitości w postaci "odciążania od dalszej harówki" moglibyśmy mówić, gdyby praca w domu była postrzegana nie na równi, ale właśnie wyżej niż praca poza domem. Jeśli jest postrzegana NA RÓWNI to temu, kto pracuje poza domem należy się taki sam odpoczynek po pracy, jak temu kto pracuje w domu. Złotym środkiem jest wspólny wysiłek, by każdy trochę odetchnął - i od pracy w domu i od pracy poza domem.
11 marca 2010, 11:13
No cóż m0cna, skoro pytasz... :-) Nie lubię pracy zawodowej. Poza pieniędzmi nie czerpię z niej zbyt wiele. Rano wolałbym zostać w domu niż iść do biura. Pracuję tylko tyle, żeby starczyło na życie. Chyba czas zmienić taką pracę.
A
Aura
11 marca 2010, 11:09
Jeśli ośmiogodzinna praca w domu byłaby postrzegana na równi z pełnoetatową pracą poza domem, to przyzwoitość nakazywałaby po powrocie z pracy odciążyć żonę z dalszej harówki. Ilu mężczyzn, których żony zajmują się w domu dziećmi  - przychodząc z pracy, zabiera się do odgrzewania sobie obiadu (przypuszczalnie żona gotuje?) mycia sterty naczyń powstałych przy gotowaniu, sortowania prania, sprzątania kuchni i pokoi dziecięcych, prasowania, prania, sporządzania listy zakupów na najbliższe dni, przewijania, czy odrabiania lekcji z dziećmi..
Szymon Żminda
11 marca 2010, 11:01
No cóż m0cna, skoro pytasz... :-) Nie lubię pracy zawodowej. Poza pieniędzmi nie czerpię z niej zbyt wiele. Rano wolałbym zostać w domu niż iść do biura. Pracuję tylko tyle, żeby starczyło na życie. Jak ognia unikam przyjmowania zleceń, które rozwalałyby mi życie rodzinne (kilkudniowe wyjazdy, praca w niedzielę itp.). Kocham spędzać czas z żoną, dzieciakami, spotykać się z przyjaciółmi i nie gadać o sprawach zawodowych.  Praca w domu mniej rozwijająca, bez wyzwań intelektualnych i pracy kreatywnej? Przy żadnej pracy tak się intelektualnie nie gimnastykuję jak przy wymyślaniu zabaw dla dzieciaków czy bajek na dobranoc - bo nudzą się błyskawicznie ;-) Tu dopiero trzeba być kreatywnym. Praca w domu nużąca? Raczej męcząca? A zawodowa nie nużąca? Czasem rzygać mi się chce z nudów w biurze. Wyzwania intelektualne przy praniu, gotowaniu, pieczeniu? Plama po czekoladzie (syn mnie oblał) nie schodzi po żadnym proszku. To mój ulubiony T-shirt. Czym to wywabić? Głowa mi puchnie od googl'owania. W sobotę robię obiad. Chce zrobić udka kurczaka, ale zawsze mi wychodzą "suche". Jak to przyrządzić? Wszystko zgodnie z przepisem, a biszkopt wciąż "siada". Ale raz wyszedł dobrze, co jest nie tak? Nie wziąłem karty, mam tylko 20 zł, wszystkiego nie kupię, trzeba dodawać w pamięci i tak zakombinować, żeby jak najwięcej z listy przynieść. To wcale nie mniej ważne i nie mniej trudne wyzwania intelektualne niż "jak to zaksięgować" czy "jak to zapisać w umowie" czy też "którędy ten kabel poprowadzić". Ech, rozpisałem się. Miałem kilkanaście lat, gdy kapłan na rekolekcjach rzucił słuchaczom pytanie: "czy myślisz czasem o pani sprzątaczce w szkole, w biurze, która każdego dnia przychodzi do pracy godzinę wcześniej niż ty i w pocie czoła troszczy się o to, byś mógł uczyć się albo pracować w warunkach godnych człowieka?". Odtąd mam ogromny szacunek dla każdej pracy, której nie widzę, a z której owoców korzystam każdego dnia.
A
Aura
11 marca 2010, 10:45
Szmind, nie chodzi o to, czy dla kogoś kariera zawodowa znaczy więcej czy mniej (tak nawiasem mówiąc to nie słyszałam o tym, żeby "ktoś zrobił karierę matki, czy ojca" - jak dla mnie to raczej dziwne sformułowanie). Chodzi o to, żeby osoba płci żeńskiej będąca na tym samym stanowisku, i mająca te same kwalifikacje (lub wyższe) co mężczyzna na tym samym stanowisku - żeby zarabiała tyle samo co on, a nie 74% tej kwoty. Jeśli chodzi o pęd do pracy, w dzisiejszych czasach jest to raczej jednocześnie i przywilej (ze względu na bezrobocie) i konieczność zarobkowa - nie sądzę, żeby ideologia równouprawnienia motywowała współczesne kobiety do pójścia do pracy.. Nie porównywałabym pracy matki i gospodyni domowej w jednym z pracą poza domem. Aczkolwiek pojawiały się już głosy opowiadające się za wycenieniem i wynagradzaniem kobiet podejmujących się roli gospodyni domowej.
11 marca 2010, 09:42
szmind: Praca w domu jest mniej rozwijająca, mniej stymulująca. Wiele kobiet ma potrzebę pracy kreatywnej, wyzwań intelektualnych, o które trudno przy praniu pieluch i gotowaniu obiaduoraz interakcji społecznych z ludźmi, szerszych niż tylko z mamusiami pilnującymi pociech przy piaskownicy. Oczywiście, że opieka nad dziećmi i zajmowanie się domem, to piękna praca i bardzo ważna. Ale tu kobiety się tak bardzo od mężczyzn nie różnią. Dla kobiety jest to tak samo nużące, jak by byl;o dla mężczyzny. I kobieta tak samo potrzebuje urozmaicenia (jakim jest niewątpliwie praca zawodowa, zmiana środowiska) jak mężczyzna. Proponuje Szmind, abyś np. pomyślał, dlaczego lubisz swoją pracę zawodową, co ona Ci daje. Czy tylko chodzi o pieniądze? To co Ty czerpiesz ze swojej pracy - czerpałaby również i kobieta.
Szymon Żminda
11 marca 2010, 09:24
Niech mi ktoś wyjaśni dlaczego kariera zawodowa więcej znaczy niż kariera ojca czy kariera matki? Dlaczego całe "halo" wokół równouprawnienia polega na odrywaniu rodziców od dzieci i pchaniu ich do pracy i robienia kariery? Gdzie jest nierówność w tym, że mąż pracuje głównie poza domem, a kobieta pracuje w domu? Czy praca w domu gorsza jest od tej poza domem?
A
Aura
11 marca 2010, 09:01
Jurku, dobrze że na ten temat rozmawiamy wszelkie długofalowe zmiany należy zacząć od podstaw - od zmiany świadomości. Wiedza, iż:   "Kobiety niezależnie od swej sytuacji rodzinnej zarabiają przeciętnie 74 proc. tego, co mężczyźni, a kobiety wychowujące dzieci - 68 proc. Ponadto nierówne rozłożenie obciążeń w domu może bardzo utrudnić kobietom robienie kariery zawodowej",     może skłonić niektórych mężczyzn do zastanowienia, czy nie powinni odciążyć swoich żon z choćby części domowych czynności.
Jurek
10 marca 2010, 20:16
No i tak bedziemy przepychać się argumentami typu: ja znam kilka atrakcyjnych feministek, a ja znam kilku chorowitych panów i wszystkie łapki w górę - jestem za równouprawnieniem. Tylko na czym miałoby to polegać i jak to zrealizować to jakoś nie widzę, zeby ktoś mówił. Bo wtedy odsłoniłyby się wszystkie (delikatnie mówiąc) wady takich rozwiązań.
A
as
10 marca 2010, 13:14
Artykuł jest krótki i tylko nawiązuje do problemu. Nie wiem zatem skąd panowie wysnuli jakieś wnioski o niespełnianiu się w kobiecości. Czy fakt, iż kobieta pracuje zawodowo oznacza, że nie czuje się kobietą? A może fakt, że chce być sprawiedliwie traktowana oznacza, że czuje się mało kobieca? Nie trzeba w kółko powtarzać, że kobiety różnią się od mężczyzn. Ktoś zaprzeczał? Wszyscy różnimy się między sobą jako pracownicy: stanem zdrowia, kwalifikacjami, pilnością itd. Oczywiście, że macierzyństwo sprawia, że kobieta jest jakiś czas mniej dypozycyjna. Nie powinno to jednak powodować uprzedzeń i traktowania z góry każdej kobiety jako mniej opłacalnej. Na wydajność pracownika wpływa nie tyko ilość zwolnień. A i tych nie zawsze panie donoszą więcej. Wiele razy obserwowałam, że na niedyspzycyjność panów patrzy się mniej srogo, niż na niedyspozycyjność kobiet i to właśnie są uprzedzenia. Zwłaszcza, że na co dzień panie są często pilniejsze w pracy i lepiej wykształcone. A na starsze dzieci zwolnienia mogą brać też tatusiowie. Ale jak oczekiwać szacunku od pracodawcy kiedy jak widać z wypowiedzi niektóre panie nie mają tego szacunku od własnych mężów? 
A
Aura
10 marca 2010, 08:39
Z dobrych informacji dopowiem, że w Polsce sytuacja kobiet na rynku pracy jest lepsza niż przeciętnie w UE. Polki zarabiają o 10 proc. mniej niż mężczyźni, ale różnica ta w ciągu ostatnich pięciu lat zmniejszyła się aż o pięć punktów. I przypomnę jeszcze, że w większości państw UE kobiety są lepiej wykształcone od mężczyzn.
Szymon Żminda
9 marca 2010, 23:39
Velario, przeciętnie 74 proc. nie oznacza dla każdej 74 proc. tylko dla niektórych np. 100 proc. albo 120 proc. ale dla innych np. 50 lub 30. Zatem w tych statystycznych 74 proc. są też matki.
9 marca 2010, 22:14
Moja uwaga co do wypowiedzi Jurka nie miała mieć charakteru ad personam. Zastosowałem tylko taki sam prostacki schemat myślowy, jaki on zaprezentował wobec feministek. W przeciwieństwie do pewnie większości wypowiadających się tu facetów znam osobiście kilka kobiet deklarujących się jako feministki - żadna z nich nie ma problemów ze swoją kobiecością. Po obu stronach ideologicznej barykady są jakieś radykalne postulaty - jedni uważają feministki za nieatrakcyjne i niezaradne życiowo kobiety, inni (inne) katolików za zapyziałych konserwatystów na kobiety patrzących wyłącznie jak na maszyny do rodzenia dzieci. Zaprawdę warci (warte) są jedni drugich.
Martino
9 marca 2010, 21:15
@JurekS: No niestety mamy trochę paranoicznych feministek, które nie potrafia się spełniac jako kobiety i kombinują. Ale tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z troską o godność kobiety. Jeżeli dla Ciebie domaganie się równego wynagrodzenia za tę samą pracę jest "paranoiczne" a gorsze traktowanie wyłącznie ze względu na płeć nie narusza godności kobiety,  to podziękuj bratu_robotowi, że Cię tak łagodnie określił. Panowie, obudźcie się! XIX wiek dawno już minął!...
Martino
9 marca 2010, 21:09
@szmind - w pełni się z Tobą zgadzam, że pracodawcy nie muszą obchodzić przyczyny nieobecności pracowników w pracy, bo konsekwencje tej nieobecności precyzyjnie reguluje prawo - czy to w przypadku zwolnienia lekarskiego, czy to w przypadku różnych rodzajów urlopów, w tym również macierzyńskiego i wychowawczego. Oczywistym jest, że w niektórych przypadkach nieobecność powoduje obniżenie wynagrodzenia. Ale samo to wynagrodzenie powinno być ustalone według takich samych zasad i dla kobiet, i dla mężczyzn.  Poza tym w tekście mówi się ogólnie o kobietach, a nie matkach. A co w przypadku, gdy kobieta nie ma dzieci, sama cieszy się dobrym zdrowiem i jest zawsze dyspozycyjna? Z jakich powodów miałaby wówczas mniej zarabiać niż mężczyzna?
A
Aura
9 marca 2010, 19:25
Tylko że Ty Jurku nie jesteś poszkodowany przez pracodawców. I naprawdę nie chodzi tu o feministki, tylko o zwykłe kobiety.
Jurek
9 marca 2010, 19:22
emily, no właśnie. I gdzie znajdziemy złoty środek. Zarówno Twój jak i mój przykład pokazuje, jak bardzo trzeba by uszczegóławiać takie przepisy i zawsze będzie jakaś luka. bracie_robot ja nie mam problemów ze spełnianiem się jako mężczyzna (w przeciwieństwie do feministek, które głosno o tym krzyczą) i nie kombinuję więc Twój strzał jest niezłym ślepakiem.
E
emily
9 marca 2010, 18:00
W swoim bogatym zawodowo życiorysie pracowałem też jako specjalista automatyk. Nie raz trzeba było się wczołgać pod maszynę. Zapraszam panie do wspólnej pracy. W moim bogatym zyciorysie bardzo często odwalałam robotę za kolegów, bo byli słabsi. Chodzi o pracę naukową. Jurku, zapraszam do wspólnej pracy.
9 marca 2010, 15:44
No niestety mamy trochę paranoicznych feministek, które nie potrafia się spełniac jako kobiety i kombinują. No niestety mamy trochę paranoicznych katolików, którzy nie potrafią się spełniać jako mężczyżni i kombinują. Miło? A ten sam poziom argumentu.
9 marca 2010, 15:38
To nie jest niesprawiedliwe myślenie. Jeśli widocznie kobieta spędza przeciętnie w pracy 74 proc. czasu spędzanego przeciętnie przez mężczyznę (z racji konieczności opieki nad chorym dzieckiem, urlopów macierzyńskich, wychowawczych itd.), to jej praca jest sprawiedliwie niżej wynagradzana. Tutaj przydałyby się dane o przeciętnych zarobkach kobiet nie posiadających dzieci. Kobiety niezależnie od swej sytuacji rodzinnej zarabiają przeciętnie 74 proc. tego, co mężczyźni.
9 marca 2010, 15:36
To nie jest niesprawiedliwe myślenie. Jeśli widocznie kobieta spędza przeciętnie w pracy 74 proc. czasu spędzanego przeciętnie przez mężczyznę (z racji konieczności opieki nad chorym dzieckiem, urlopów macierzyńskich, wychowawczych itd.), to jej praca jest sprawiedliwie niżej wynagradzana. Tutaj przydałyby się dane o przeciętnych zarobkach kobiet nie posiadających dzieci.
Jurek
9 marca 2010, 15:35
Weźmy prosty przypadek. Firma zatrudniająca kilkadziesiąt osób. Pracowałem w niej jako kierownik serwisu. Były panie które pracowały w dziale księgowości, sekretariacie, kadrach. Nie było równorzędnych im stanowisk męskich. Jak zagwarantować paniom równośc. Albo jak wykazać, że są dyskryminowane. No kompletna paranoja. Takich firm jest dziesiątki tysięcy. W swoim bogatym zawodowo życiorysie pracowałem też jako specjalista automatyk. Nie raz trzeba było się wczołgać pod maszynę. Zapraszam panie do wspólnej pracy. No niestety mamy trochę paranoicznych feministek, które nie potrafia się spełniac jako kobiety i kombinują. Ale tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z troską o godność kobiety. Wystarczyło posłuchać wczorajszej konferencji SLD.
9 marca 2010, 15:27
To nie jest niesprawiedliwe myślenie. Jeśli widocznie kobieta spędza przeciętnie w pracy 74 proc. czasu spędzanego przeciętnie przez mężczyznę (z racji konieczności opieki nad chorym dzieckiem, urlopów macierzyńskich, wychowawczych itd.), to jej praca jest sprawiedliwie niżej wynagradzana. To zadziwiające, dlaczego tego typu myślenie nie odkryło jeszcze tego, że po okresie karmienia piersią ojciec może z powodzeniem zajmować się chorym dzieckiem wyręczając matkę. Pozatym urlop macierzyński nie ma wpływu na wysokość wynagrodzenia.
Szymon Żminda
9 marca 2010, 15:22
To nie jest niesprawiedliwe myślenie. Jeśli widocznie kobieta spędza przeciętnie w pracy 74 proc. czasu spędzanego przeciętnie przez mężczyznę (z racji konieczności opieki nad chorym dzieckiem, urlopów macierzyńskich, wychowawczych itd.), to jej praca jest sprawiedliwie niżej wynagradzana.
A
Aura
9 marca 2010, 14:31
Szmind, i właśnie to: błędne, niesprawiedliwe, niezgodne z konstytucją i krzywdzące myślenie należy zmienić.
9 marca 2010, 14:26
Widocznie w oczach pracodawców praca kobiet stanowi przeciętnie 74 proc. tego co praca mężczyzn. jasne, szczególnie w pracy umysłowej... nie mówmy o wzorcach z XIX wieku.
Szymon Żminda
9 marca 2010, 13:51
Widocznie w oczach pracodawców praca kobiet stanowi przeciętnie 74 proc. tego co praca mężczyzn.
A
Aura
9 marca 2010, 13:31
"Kobiety niezależnie od swej sytuacji rodzinnej zarabiają przeciętnie 74 proc. tego, co mężczyźni." Art. 33. Konstytucji RP mówi 1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. 2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń. Obecny stan nie jest zgodny z prawami, jakie gwarantuje nam konstytucja
Szymon Żminda
9 marca 2010, 12:35
Tak Velario, i kobietę i mężczyznę można gorzej wynagradzać, jeśli pracodawca ma podstawy. A taką podstawą jak najbardziej może być mniejsza dyspozycyjność wynikająca z konieczności częstszych zwolnień na opiekę nad dzieckiem, urlopy macierzyńskie ,wychowawcze, niedyspozycyjność w okresie miesiączki itd. Niestety pracodawca płaci za jakość i ilość pracy - nie widzę w takim podejściu żadnej niesprawiedliwości ze strony pracodawcy. Jak sam napisałeś pracodawcę nie powinny obchodzić motywy podjęcia pracy przez kobietę, tak samo nie muszą go obchodzić motywy jej przerywania czy opuszczania. No sorry, bądźmy konsekwentni :-)
I
ingrid
8 marca 2010, 23:44
No właśnie! I co wtedy byłoby z kolejnym elementem "podziału ról", którego symbolem jest kanapa, chłodne piwo i mecz w telewizji?:-)
A
aaa
8 marca 2010, 23:37
Velario, panom chodziło o to, że gdyby panie siedziały w domu to nie miłyby tych problemów.. a oni nie musieliby pomagać w pracach domowych. Tak niektórzy rozumieją różne role kobiet i mężczyzn.
Martino
8 marca 2010, 23:18
Trzeba sobie natomiast uświadomić tę prostą prawdę, że role mężczyzny i kobiety są niestety, czy się to komuś podoba czy nie, niezamienne "ot tak po prostu". Czy z tego ma wynikać, że kobietę wolno co do warunków pracy zawodowej i wynagrodzenia traktować gorzej niż mężczyznę?
Martino
8 marca 2010, 23:15
Odnoszę wrażenie, że komentarze mijają się z tematem artykułu. Stwierdza się w nim wyraźnie istnienie oczywistej niesprawiedliwości w traktowaniu kobiet i mężczyzn przez pracodawców. Nie jest rzeczą pracodawcy oceniać, czy to słuszne, że kobieta podejmuje pracę zawodową (zresztą skoro ją przyjmuje do pracy, to znaczy że jego ocena jest tu pozytywna). Jeżeli już ją jednak zatrudnił, to chyba oczywiste jest, że powinien ją wynagradzać tak samo jak pracowników-mężczyzn. To sam rdzeń sprawiedliwego traktowania.
8 marca 2010, 17:22
Trzeba tylko podnieść godność kobiety jako matki (taką jaką ją stworzył Bóg) dając oczywiście równoprawną mozliwość pracy i zarobków czy uczestniczenia w zyciu społeczno-politycznym. Dlaczego polityka nie jest "kobiecym" światem? I co z godnością kobiet, które z różnych względów nie mogą lub nie chcą być matkami?
Jurek
8 marca 2010, 16:51
Kobiety czy Wy juz nie jestescie zmęczone, ze przy różnych okazjach (a najczęsciej żeby zbić jakiś kapitał polityczny) pseudoobrońcy Waszych praw wyskakują z teoriami jak to się bardzo o Was troszczą? A prawdz jest taka jak pisze szmind. Trzeba tylko podnieść godność kobiety jako matki (taką jaką ją stworzył Bóg) dając oczywiście równoprawną mozliwość pracy i zarobków czy uczestniczenia w zyciu społeczno-politycznym. Ale co znaczy równoprawną? Czy na siłę wciskać ją w meskie zawody, w swiat polityki bo paru (...) feministkom coś się uroiło w głowach? Dziękujmy Bogu, że kobieta tak pięknie rózni się od mężczyzny.
Szymon Żminda
8 marca 2010, 16:07
Oj, ludzie, tu nie idzie o to, co jest wzorowe, a co nie, oraz "jak należy" a "jak nie należy" żyć. Życie jest, jakie jest, kręte i zróżnicowane. Trzeba sobie natomiast uświadomić tę prostą prawdę, że role mężczyzny i kobiety są niestety, czy się to komuś podoba czy nie, niezamienne "ot tak po prostu".
E
esi
8 marca 2010, 13:05
Masz rację Auro, to była tylko moja odpowiedź na wcześniesze głosy. Jest przeróżnie. Ale często uważa się aktywność zawodową kobiety za.. wygodnictwo. Może te, które mają pomoce domowe to rzeczywiście mają wygodnej. Ale większość tyle, że podczas pracy jest opieka nad dziećmi a po powrocie czekają stałe obowiązki. Praca w domu jest na pewno ważna i odwedzialna, ale jak pisałam wcześniej kobiety pracujące a nawet i mężowie nie są z niej zwolnieni. No i jednak nie ma tego stresu przed konfrontacją z szefem, oceną merytoryczną, odpowiedzialnością zawodową. Tak, tak, wiem- w domu też odpowiedzialność ale pracowałam i w domu, i w poza domem, więc wiem jaka jest różnica.
A
Aura
8 marca 2010, 12:57
Trudno się spierać, kto pracuje więcej, kobieta idąca do pracy, czy ta, która zostaje w domu z gromadką dzieci (niejednokrotnie praca może być przyjemnością, a dzieci czasem potrafią wyjątkowo "dawać w kość"). Każdy ma swój krzyż i swoją drogę samorealizacji. Jeden ma więcej zdolności, drugi ma większą cierpliwość. Nie ma sensu licytacja a życie nie jest usłane różami.
E
esi
8 marca 2010, 12:45
Pytają gdzie, a ja na to: "w domu pracuje". Niektórzy nie załapują i dopytują: "telepraca taka?" Nie dziwie się że nie załapują. W końcu ugotować dla własnej rdziny to trud, ale i przyjemność. Każdy to robi: i pracująca zawodowo, i niepracujący, i kobiety, i mężczyźni.
8 marca 2010, 12:41
@brat_robot. Niech wyśmiewa, prawda bywa śmieszna lub komiczna. Śmiech to zdrowie. Mnie gdy pytają, co robi moja żona, odpowiadam pracuje. Pytają gdzie, a ja na to: "w domu pracuje". Niektórzy nie załapują i dopytują: "telepraca taka?". Nie z dziećmi i w domu ciężka praca: gotowanie, pieczenie, opieka nad maluchami. Jeśli jest z tym szczęśliwa to nie ma problemu, zresztą szczęście Twoje czy Twojej żony nie interesuje mnie zupełnie. Ale dlaczego ten własny schemat chcesz narzucić na wszystkich? Dlaczego on ma być optymalny? Nie widzę żadnych powodów. Masz swoją drogę, inni mają swoją.
E
esi
8 marca 2010, 12:38
Nie z dziećmi i w domu ciężka praca: gotowanie, pieczenie, opieka nad maluchami. za pracujące zawodowo matki krasnoludki pięką, piorą i gotują...
8 marca 2010, 12:35
Ciekawe który z panów mądralińskich zarabia tyle, że wystarcza na kupno mieszkania i utrzymanie żony z gromadką dzieci (albo i tylko z jednym). Jak się żyje na garnuszku rodziców i teściów to łatwo się ocenia innych- samodzielnych. Dokładnie. Mówicie tu o pracy kobiety jak o jakiejś fanaberii. To nie tylko żenujący i niesprawiedliwy pogląd, ale też nieracjonalny. Aby się utrzymać, spłacać kredyt za mieszkanie i zapewnić dzieciom edukację w większości przypadków obie strony muszą pracować.
Szymon Żminda
8 marca 2010, 12:34
@brat_robot. Niech wyśmiewa, prawda bywa śmieszna lub komiczna. Śmiech to zdrowie. Mnie gdy pytają, co robi moja żona, odpowiadam pracuje. Pytają gdzie, a ja na to: "w domu pracuje". Niektórzy nie załapują i dopytują: "telepraca taka?". Nie z dziećmi i w domu ciężka praca: gotowanie, pieczenie, opieka nad maluchami.
E
esi
8 marca 2010, 12:32
Ciekawe który z panów mądralińskich zarabia tyle, że wystarcza na kupno mieszkania i utrzymanie żony z gromadką dzieci (albo i tylko z jednym). Jak się żyje na garnuszku rodziców i teściów to łatwo się ocenia innych- samodzielnych. Poza tym przychodzi moment kiedy dla dzieci z korzyścią jest przebywanie w grupie rówieśniczej. Na pewno kobiecie jest ciężko bo po powrocie do domu czeka masa obwązków ale jak zaradna to sobie poradzi a jeżeli nie ma wykształcenia to będzie głościć "złote myśi" że miejsce matki jest w kuchni ( na plotkach z koleżankami). No i panowie teżmuszą trochę pomóc w domu, bo wielu tak negatywnie ocenia aktywnść zawodową żon, bo wiąże się to z koniecznością pomocy w domu.
8 marca 2010, 12:31
Problemem nie jest to, że kobiety chcą pracować, rozwijać się, robić karierę (bo w końcu macierzyństwo - tak jak ojcostwo - nie jest jedynym i dominującym powołaniem). Problemem jest to, że młoda rodzina jest skazana sama na siebie: groszowe becikowe to jakaś kpina, brak podstawowej infrastruktury (dostać się do państwowego żłobka czy przedszkola graniczy z cudem), nie mówiąc już o kwestiach zdrowotnych ("jakość" państwowej służby zdrowia). Problemy sięgają też głębiej, są w głowach. Jeśli kobieta sądzi, że jej życiowym powołaniem jest wychowywać dzieci i robić obiady mężowi to nikt nie powinien jej tego zabronić. Nie rozumiem tylko, dlaczego kobietom, które ciężko pracując w domu z dzieckiem próbują pogodzić to z pracą zawodową (często konieczną do utrzymania rodziny, pensja ojca nie zawsze wystarcza) czy rozwojem osobistym (nauka, szkolenia) - dlaczego wywołuje to taki ostry sprzeciw, chyba głównie facetów. Mi by było głupio, gdybym wymagał od żony rezygnacji z pracy.
Szymon Żminda
8 marca 2010, 12:30
Xavier, i te priorytety powodują, że coś/ktoś cierpi. Niemożliwy jest kompromis na zasadzie wilk syty i owca cała.
Szymon Żminda
8 marca 2010, 12:30
Porażka ruchu feministycznego polega na tym, że zamiast postarać się o podniesienie godności pracy kobiet gonią kobiety do męskich zadań. Wsadzę kij w mrowisko, ale powiem jasno - to nie kobieta ma zapewniać rodzinie poczucie bezpieczeństwa (fizycznego, materialnego, emocjonalnego). To zadanie mężczyzny. Pewnie, że w życiu różnie bywa i to zadanie czasem spada na barki kobiety. Mimo wsyzstko wyjątek potwierdza regułę. Prawa ekonomii są nieubłagane, niezastępowalność przy dziecku czyni z kobiety mniej wydajnego pracownika i za tę mniejszą wydajność jest mniejsze wynagrodzenie. Niestety. Na tym właśnie polega równość w traktowaniu.
8 marca 2010, 12:18
Punkt dla Podwawelskiego. Niestety Bóg tak urządził świat, że każda z płci ma inne predyspozycje i wynikające z tego zadania. Godzenie przez kobietę pracy z opieką nad dziećmi jest niewykonalne w sposób nieszkodzący dzieciom lub karierze. Niestety. Takie życie. Nic się na to nie poradzi. Goniąc mężczyzn do opieki nad dziećmi utrudnimy robienie kariery mężczyznom, a niewiele pomożemy kobietom - nadal to one będą rodzić i pozostaną niezastąpione dla dziecka w pierwszych latach życia - wiem z praktyki, że "mama to nie jest to samo co tato". Powiedz to mojej żonie to Cię wyśmieje.
Szymon Żminda
8 marca 2010, 12:17
Punkt dla Podwawelskiego. Niestety Bóg tak urządził świat, że każda z płci ma inne predyspozycje i wynikające z tego zadania. Godzenie przez kobietę pracy z opieką nad dziećmi jest niewykonalne w sposób nieszkodzący dzieciom lub karierze. Niestety. Takie życie. Nic się na to nie poradzi. Goniąc mężczyzn do opieki nad dziećmi utrudnimy robienie kariery mężczyznom, a niewiele pomożemy kobietom - nadal to one będą rodzić i pozostaną niezastąpione dla dziecka w pierwszych latach życia - wiem z praktyki, że "mama to nie jest to samo co tato".
E
esi
8 marca 2010, 12:13
...i jeszcze gdybyś przynosząc zwolnienie lekarskie z powodu choroby dziecka był wyklęty podczas kiedy panowie koledzy z powdu katarku, choroby rodziców albo... dodatkowej pracy mogli się zwalniać bez problemu.
8 marca 2010, 12:05
Oj jej, jakie One biedne!! Na świecie nie było, nie ma i nie będzie równości. Gdyby byla równość  to świat przestałby istnieć. Inaczej byś mówił, gdybyś zamiast penisa miał c...(zmoderowano) i tylko z tego powodu zarabiałbyś mniej i trudno by Ci było pogodzić opiekę nad dzieckiem z pracą zawodową, a w Kościele mówiono by o Tobie głównie w kontekście macierzyństwa, sprzątania i układania kwiatów przy ołtarzu.
Józef Więcek
8 marca 2010, 09:05
Oj jej, jakie One biedne!! Na świecie nie było, nie ma i nie będzie równości. Gdyby byla równość  to świat przestałby istnieć.