Zdzisław Pupa wygrał wybory uzupełaniające
Zdzisław Pupa z PiS wygrał niedzielne wybory uzupełniające do Senatu na Podkarpaciu uzyskując ponad 60-proc. poparcie. Taki wynik to sukces - mówią politycy PiS. Na Mirosława Kawę, kandydata PO-PSL, głosowało ponad 21 proc., a na Kazimierza Ziobrę z SP 11 proc. Koalicjanci PO-PSL bagatelizują przegraną.
"Miło, kiedy zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości jest tak wysokie" - mówił po wygranej Pupa. "Ludzie zrozumieli, że ten układ liberalno-lewicowy nie ma racji bytu. Widzą, że rząd okłamuje, nie działa na rzecz ludzi, interesu narodowego, a na rzecz swoich partykularnych interesów. Dba o swój własny byt" - podkreślił polityk.
Jego zdaniem, był to główny powód, że wyborcy zagłosowali na PiS, które - jak zaznaczył - "pokazuje, jak trzeba rozwiązywać problemy ludzkie".
W ocenie Kawy wpływ na wynik wyborów miało "zmęczenie obozem władzy". "Poza tym łatwiej jest kontestować, aniżeli przedstawiać pewne rozwiązania do przodu i pewnie stąd taki wynik" - powiedział kandydat PO-PSL.
Kazimierz Ziobro uważa, że uzyskane przez niego dwucyfrowe poparcie (11,09 proc.) nie jest wynikiem wstydliwym. Jak mówił, z powodu "brudnej kampanii PiS" otrzymał o 50 proc. mniej głosów.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak podkreślił, że wynik Pupy jest wielkim sukcesem, ponieważ jest lepszy niż przed dwoma laty. Wówczas obecny marszałek woj. podkarpackiego Władysław Ortyl uzyskał 49 proc. poparcia. Zaznaczył, że rezultat wyborów mógł być jeszcze lepszy, gdyby nie "rozbicie prawicy, gdyby nie ambicje indywidualne pewnych środowisk".
Błaszczak uważa też, że wynik Kawy jest porażką nie tylko PSL i PO, ale też SLD i Ruchu Palikota. "To był kandydat oficjalnie koalicji PO-PSL, ale nieoficjalnie mówiło się na Podkarpaciu, że jest wspierany również przez SLD i Ruch Palikota, a więc to jest porażka tych wszystkich, którzy się zaangażowali w popieranie pana Mariusza Kawy" - powiedział.
Politycy PO przyznają, że zwycięstwo kandydata PiS na Podkarpaciu nie jest niespodzianką. Podkreślają, że Podkarpacie to bastion PiS, a wynik tych wyborów nie będzie miał przełożenia na wybory parlamentarne.
Zdaniem Ireneusza Rasia "odbicie się od dna kryzysu w Polsce, będzie miało przełożenie na lepszy wynik PO". "To będzie sukces rządzących i dowód na to, że spokojna, dojrzała polityka przynosi efekt dla ludzi. Ta informacja będzie się przebijać przez najbliższe miesiące i złamie zły trend, który chce pokazać PiS" - ocenił Raś.
Również rzecznik rządu Paweł Graś zaznaczył, że wynik wyborów na Podkarpaciu jest nienajlepszy dla koalicji PO-PSL, ale - jak przyznał - był do przewidzenia. Zwrócił też uwagę, że mimo olbrzymiej mobilizacji PiS frekwencja była minimalna.
"Nie od dzisiaj wiadomo, że Podkarpacie jest bastionem PiS. Zakładaliśmy, że ten wynik będzie dla kandydata PiS mniej więcej taki, jak mówią oficjalne komunikaty OKW" - powiedział Graś w Tok FM.
Zdaniem rzecznika rządu niska frekwencja pokazuje, ile jest pracy przed koalicją PO-PSL. "To oznacza, że mamy jeszcze dwa lata na to, żeby tych, którzy w ogóle nie poszli do wyborów, przekonać i zmobilizować" - podkreślił.
Jak dodał, kandydata PO-PSL Mariusza Kawę należy docenić "za waleczność" i "całkiem dobry wynik". "Trzeba pamiętać o okolicznościach, w jakich w tamtym rejonie te wybory się odbywały, o tym całym backgroundzie, który towarzyszył wyborom" - zaznaczył Graś.
W podobnym tonie wypowiadał się też Stanisław Żelichowski z PSL: "PiS wygrałby na Podkarpaciu bez względu na to, jaką wystawiłby kandydaturę, to jego matecznik" - zauważył.
Zdaniem Żelichowskiego wynik wyborów na Podkarpaciu nie wpłynie znacząco na sytuację polityczną w kraju. "Podkarpacie nie jest regionem, w którym triumfy PiS byłyby czymś nadzwyczajnym. A do wyborów - i parlamentarnych, i tych do Parlamentu Europejskiego - jest jeszcze naprawdę bardzo daleko, tu nie zadziała efekt psychologiczny" - przekonywał.
Beata Kempa z Solidarnej Polski oceniła, że wynik Kazimierza Ziobry jest bardzo dobry. "Idziemy w górę, jesteśmy trzecią siłą" - powiedziała posłanka PAP. "Jesteśmy bardzo zadowoleni, biorąc pod uwagę, że jest to bastion PiS, gdzie był bardzo twardy elektorat, biorąc pod uwagę też to, że była bardzo brudna kampania PiS: paszkwile, ulotki, także bardzo brudna akcja 'Gazety Polskiej'" - mówiła.
Dodała, że kampania jaką prowadził PiS wobec Ziobry była "niegodna polityków z klasą, niegodna katolików".
Politolodzy, z którymi rozmawiała PAP, w ocenie wyniku wyborów byli zgodni - PiS ma na Podkarpaciu swój bastion i te wybory to potwierdziły. Zdaniem dr. Dominika Szczepańskiego z Uniwersytetu Rzeszowskiego wpływ na tak dobry rezultat Pupy miała m.in. dobrze przeprowadzona kampania oraz częste wizyty w regionie prezesa Jarosława Kaczyńskiego i znanych twarzy PiS.
Komentatorzy podkreślali również, że w tych wyborach personalia były bez znaczenia, a było to tak naprawdę starcie partii politycznych. Według dr. Pawła Kucy z URz, podkarpackie wybory do Senatu partie wykorzystywały do kreowania swojego wizerunku na ogólnopolskiej scenie politycznej.
Dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego zwrócił uwagę, że wynik kandydata Solidarnej Polski jest dużo poniżej oczekiwań polityków tej partii. "Proporcje 6:1, jakie widzimy po wynikach wyborów, dobrze obrazują relacje pomiędzy PiS a Solidarną Polską" - dodał.
Na Zdzisława Pupę z PiS głosowało 60,84 proc. wyborców. Frekwencja wyniosła 15,84 proc. Kandydat PO-PSL Mariusz Kawa otrzymał 21,33 proc., a Kazimierz Ziobro z Solidarnej Polski 11,09 proc. Mandatu nie uzyskali także: Ewa Kantor (KWW Ewy Kantor) - 2,76 proc., Ireneusz Dzieszko (KWW Prawica Podkarpacka) - 2,25, Andrzej Marciniec (PJN) - 1,32 proc. i Józef Habrat (Samoobrona) - 0,42 proc.
Wybrany senatorem Zdzisław Pupa ma 53 lata. Był już posłem Akcji Wyborczej Solidarność w latach 1997-2001 oraz senatorem PiS VII kadencji. Jest absolwentem Akademii Rolniczej w Krakowie, prowadzi gospodarstwo rolne. Działacz NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność".
Skomentuj artykuł