Zespół Laska pokazał niepublikowane zdjęcia
Zespół smoleński przy KPRM, którym kieruje Maciej Lasek, pokazał w środę niepublikowane wcześniej zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M. Nie widać na nich śladów wybuchu na skrzydle samolotu, są natomiast elementy samolotu wbite w brzozę i drewno wbite w urwane skrzydło.
Zespół Laska przedstawił na konferencji prasowej kilkanaście niepublikowanych wcześniej zdjęć ze Smoleńska. Większość z nich - jak powiedział Lasek - wykonali między 11 a 19 kwietnia 2010 r. członkowie polskiej komisji badającej katastrofę (kierował nią od maja 2010 r. Jerzy Miller; w Smoleńsku było 18 jej członków). Kilka to fotografie z rekonstrukcji przeprowadzonej przez biegłych dla prokuratury. Łącznie - przypomniał Lasek - komisja wykonała w Smoleńsku ok. 1500 zdjęć.
Jak ustaliła komisja Millera, przyczyną katastrofy było zejście samolotu poniżej minimalnej wysokości zniżania w warunkach uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Tu-154M, lecąc bardzo nisko, zderzył się z drzewami, w tym z brzozą, w wyniku czego od samolotu oderwał się fragment lewego skrzydła. "Zderzenie z brzozą nie było przyczyną tego wypadku" - przypomniał w środę Lasek.
Na zaprezentowanych w środę zdjęciach widać skrzydło, którego powierzchnia jest rozerwana - jak mówił Lasek - w wyniku zderzenia z masywnym elementem. Przednia krawędź jest zgięta w harmonijkę, widać też rozerwane nity oraz elementy drzewa wbite w konstrukcję skrzydła. "To jest wyraźny dowód na to, że samolot miał jednak kolizję z brzozą" - podkreślił Lasek.
Zespół przypomniał też fotografie brzozy, w którą uderzył samolot. Pokazano m.in. metalowe elementy samolotu wbite w drzewo i resztki poszycia Tu-154M wiszące na gałęziach.
Lasek zaznaczył też, że na skrzydle nie ma żadnych śladów osmaleń, ani działania wysokich temperatur lub płomienia. Śladów nadpaleń nie ma też na kablach wewnątrz skrzydła. Lasek zwrócił uwagę, że w tej części samolotu był zbiornik, w momencie uderzenia w brzozę było tam ponad 420 kilogramów paliwa oraz jego opary. "Jakakolwiek eksplozja materiałów wybuchowych spowodowałaby natychmiastowy zapłon tego paliwa. Nic takiego nie miało miejsca" - podkreślił Lasek.
"Oczywiście brzoza została złamana w wyniku kontaktu ze skrzydłem, ale jednocześnie skrzydło zostało uszkodzone na tyle poważnie, że odpadło w czasie lotu na skutek zniszczenia jego struktury" - tłumaczył Lasek. Dodał, że strukturę płata zniszczyła nie tylko kolizja, ale także działające siły aerodynamiczne.
Edward Łojek z zespołu Laska tłumaczył, że charakter rozrzutu szczątków i jego obszar nie jest dowodem, że katastrofa nastąpiła na skutek wybuchu (na eksplozję nie wskazują też zapisy rejestratorów parametrów lotu i głosów z kokpitu). Zwrócił uwagę, że np. resztki Airbusa A330, który w 2010 r. uderzył w ziemię w Libii, były rozrzucone na obszarze o wymiarach 800 na 90 metrów. Według raportu komisji Millera szczątki Tu-154M w Smoleńsku spadły na teren o wymiarach 165 na 52 metry, choć pojedyncze elementy, w tym fragment skrzydła, odpadające na skutek uderzeń w kolejne drzewa i krzewy, były znajdowane wcześniej.
Lasek zapowiedział, że w przyszłym tygodniu zacznie działać strona internetowa jego zespołu. Pod adresem faktysmolensk.gov.pl będzie można znaleźć odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania dotyczące katastrofy, zdjęcia ze Smoleńska i wideoblog, na którym członkowie zespołu będą starali się przystępnie objaśnić elementy związane z wypadkiem.
Lasek przypomniał, że od początku swojej pracy jego zespół zwraca się do zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS), o przedstawienie dowodów, na podstawie których formułowane są tezy, jakoby przyczyną katastrofy była eksplozja. Po raz kolejny podkreślił, że zespół Macierewicza głosi tezy sprzeczne ze sobą, nie pokazuje dowodów na ich potwierdzenie, manipuluje materiałami polskiej komisji Millera oraz posługuje się przerobionym komputerowo zdjęciem. Na to ostatnie zespół Laska zwrócił uwagę w ubiegłym tygodniu. W środę pokazano, że na zmodyfikowanym zdjęciu w wyniku obróbki znalazł się element skrzydła, który został zniszczony w katastrofie.
Po wystąpieniu zespołu Laska Antoni Macierewicz przypomniał na konferencji prasowej w Sejmie, że w raporcie komisji Millera opublikowano zdjęcia wykonane przez fotoamatora trzy dni po katastrofie. Macierewicz pytał, jak mogło się tak stać, że do raportu wzięto zdjęcia "niewiadomego pochodzenia" i "dyskusyjne", choć posiadano 1500 znakomitej jakości zdjęć. "Kto zrobił te zdjęcia, które są dziś nam pokazywane?" - pytał Macierewicz. Ocenił też, że to dobrze, że fotografie wreszcie zostały ujawnione.
Skomentuj artykuł