Żmurkiewicz: Niech o krzyżach decyduje sąd

Prezydent Żmurkiewicz: "Krzyż nikomu nie przeszkadza" (fot. sxc.hu)
PAP / zylka

Prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz twierdzi, że krzyże w miejskim magistracie będą wisiały do momentu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd – powiedział w środę jego rzecznik prasowy Robert Karelus. Do sądu trafił pozew mieszkańca Świnoujścia przeciwko gminie, w którym domaga się usunięcia symboli religijnych z urzędu miasta.

Jak poinformowała "Rzeczpospolita", Lesław Maciejewski pozwał do sądu gminę Świnoujście, gdyż uznał, że eksponując krzyże w urzędzie miejskim, naruszyła jego dobra osobiste. We wtorek Maciejewski uzyskał potwierdzenie sądu cywilnego w Szczecinie, że pozew przyjęto.

– Krzyż wisi w sali sesyjnej od 1994 r., czyli od momentu rozpoczęcia pracy urzędu w obecnym budynku. Powieszono go z woli radnych, taki sam wisi w moim gabinecie – powiedział prezydent Żmurkiewicz. – Krzyż nikomu nie przeszkadza, myślę, że czasami wręcz skłania on radnych do refleksji i pohamowywania pewnych zachowań – dodał. Zaznaczył, że jeśli sąd pierwszej instancji nakaże zdjęcie krzyży, będzie się odwoływał od tej decyzji.

Już w listopadzie ubiegłego roku Maciejewski poprosił pisemnie prezydenta Żmurkiewicza jako administrującego budynkiem urzędu miejskiego o zdjęcie krzyża z sali obrad Rady Miasta. – Jestem wierzący i nie należę do żadnego Kościoła. Obecność krzyża w tym miejscu uważam za łamanie moich praw – napisał w liście. Prezydent odmówił.

Maciejewski wnioskował do prokuratury, aby wezwała prezydenta do usunięcia krzyża, ale ta nie zajęła się sprawą. Świnoujszczanin wystąpił na drogę sądową i pozwał Gminę Miasto Świnoujście o naruszenie dóbr osobistych. Zażądał usunięcia krzyża z sali obrad samorządu i ze wszystkich pomieszczeń urzędowych, z gabinetem prezydenta włącznie. W pozwie napisał m.in., że obecność krzyża uniemożliwia mu uczestniczenie w sesjach Rady Miasta, gdyż symbol ten godzi w jego wolność wyznania i rażącym dla niego "jest obradowanie w obecności tego symbolu".

Maciejewski powiedział, że co prawda był chrzczony i wychowany w tradycji katolickiej, ale zmienił światopogląd. Do walki z krzyżami przekonało go orzeczenie Trybunału Europejskiego w sprawie symboli religijnych we włoskich szkołach. – Jestem zdecydowany podjąć wszelkie kroki. Jeśli decyzja sądu będzie nie po mojej myśli pewnie zwrócę się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – zapowiedział.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Żmurkiewicz: Niech o krzyżach decyduje sąd
Komentarze (4)
RK
Robert Kożuchowski
6 stycznia 2010, 16:23
Jeśli ktoś jest nawet ateistą, ale uczciwym. To Krzyż dla niego nie ma żadnego znaczenia i powinien go ignorować. Jeśli się zaś coś zwalcza, nie jest się obojętnym. Jaka więc jest przyczyna? Proponuję tym, którzy odważnie walczą z Krzyżem równie odważna walkę z symbolami Islamu. Czy znajdą się tacy odważni?
D
drażliwy
6 stycznia 2010, 15:39
"A kat Maciejewski tam, pod szubienicą, Na Antosia czeka już." Może pan Maciejewski, skoro taki wrażliwy, chce też zmienić tekst piosenki Grzesiuka, wszak tam występuje szubienica w zestawieniu z jego nazwiskiem. Nie wiem jak on może to znieść;) Chyba że kat mu się źle nie kojarzy, tylko powieszony.
Józef Więcek
6 stycznia 2010, 15:38
Panie Maciejewski! Panu się coś po.....os!!! Nie ma takiej opcji: być wierzącym i nie należeć do żadnego kościoła. Ma Pan możliwość apostazji. Tylko pod tym Krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską a Polak Polakiem !  - jak głosi Wieszcz. Czy to też przeszkadza i godzi w Pańskie uczucia?? A czy wogóle Pan ma jakieś uczucia poza.... nienawiścią???
P
Piotr
6 stycznia 2010, 15:11
Obecność krzyża uniemożliwia panu Maciejewskiemu uczestniczenie w sesji. Hmm.. O ile wiem osoby mające problem z patrzeniem na krzyż potrzebują egzorcyzmu. Może to zachowanie jest wynikiem opentania. Z innej beczki. A co sąd zrobi jeśli po zdjęciu krzyża pozostali radni będą się domagać zawieszenia "bo brak krzyża uniemożliwi im uczestniczenie w sesji"? Panie Maciejewski - niech Pan nie szuka problemów tam gdzie ich nie ma.