"Żołnierze z Nangar Khel mogą awansować"

(fot. PAP/Paweł Supernak)
PAP / drr

Oficerowie i żołnierze uniewinnieni w sprawie Nangar Khel mają prawo awansować - powiedział w czwartek minister obrony Bogdan Klich. Jak zastrzegł, decyzja w tej materii leży nie w jego gestii, lecz przełożonych wojskowych.

W porannym programie TVP Klich podkreślił, że sześciu z siedmiu oskarżonych żołnierzy przez cały czas pozostawało w służbie; tylko jeden odszedł z wojska na własną prośbę.

- Fakt, że pozostali w służbie był wyrazem zaufania do nich. (...) Oni pozostali w wojsku pomimo tego, że wielu innych najwyższych rangą wojskowych - nawet jeśli to są generałowie dwugwiazdkowi - jeżeli jest zarzut prokuratorski, przechodzą do rezerwy. Taka jest moja żelazna zasada. Ci zostali w wojsku dlatego, że mieli szansę poczekać na wyrok uniewinniający. Mocno wierzyłem, że taki ten wyrok będzie - mówił Klich.

DEON.PL POLECA

- Na wojnie zdarza się wiele takich rzeczy, których nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić w czasie pokoju. To jest nieprawdopodobny stres i napięcie, w jakim pozostają żołnierze. I dlatego wiele spraw można usprawiedliwić - także takie błędy - dodał.

Spytany, czy uniewinnieni żołnierze będą mogli awansować przed uprawomocnieniem się wyroku, Klich odparł "oczywiście, że tak". Zastrzegł zarazem, że wszelkie decyzje w tym względzie będą należeć do ich bezpośrednich przełożonych wojskowych.

- Dowódcy doskonale wiedzą, że ci żołnierze mają prawo wrócić na te stanowiska bojowe, na których służyli - albo być wyznaczeni na inne stanowiska bojowe zgodnie ze swoimi kwalifikacjami - powiedział szef MON.

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił w środę wszystkich siedmiu oskarżonych o zbrodnię wojenną w Nangar Khel. Przed sądem stanął dowódca bazy "Charlie" w Wazi Khwa kpt. Olgierd C. (jako jedyny nie zgadza się na podawanie swych danych), oskarżony o wydanie rozkazu strzelania do wioski, oraz jego podwładni: ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i starsi szeregowi Robert Boksa, Jacek Janik oraz Damian Ligocki (jako jedyny jest poza wojskiem). Pozostali komandosi służą w "bordowych beretach".

Prokurator żądał uznania ich za winnych zbrodni wojennej i wymierzenia kar od 12 do 5 lat więzienia oraz degradacji. Sąd uniewinniając oskarżonych uznał, że brakuje wystarczających dowodów, by wydać wyrok skazujący. Wytknął prokuraturze błędy i zaniedbania w śledztwie.

W wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel w Afganistanie w sierpniu 2007 r. na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat); dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Żołnierze z Nangar Khel mogą awansować"
Komentarze (1)
Holeton Terierski
3 czerwca 2011, 10:43
Aby zachować choć jędną twarz (zazwyczaj politycy mają ich kilka...)-czasami lepiej milczeć. O czym wiedzą nawet prostytutki a czego chyba nie pojął ten marionetkowy aparatczyk i nie zdążył"załapać" od starszych kolegów u koryta. Casus Nangar Khell i sprawa Smoleńska jeszcze raz pokazały ułomność machiny rzadzącej polską armią, gdzie armatnie mięso, nawet najbardziej bohaterskie jest tylko tępym narzędziem generalskich aparatczyków w rekach władzy,partyjnych lizusów, którzy za "bycie u koryta" sprzedali by własną matkę. Gdzie był jaśnie doktor psychiatrii, kiedy nadal przesiąknięta duchem WSI tzw.prokuratura wojskowa kazała aresztować w błysku fleszy żansdarmom ala moskiewski omon,jak najwiekszych zbrodniarzy, ośmieszając przed światem polskiego żołnierza.Brak podstawowych dowodów,ekspertyz i te same tępe twarze prokuratorów wojskowych przed propagandową TV....