Żona Kurtyki: Niech świat usłyszy o Smoleńsku

Jako obywatele demokratycznego kraju, który należy do Unii Europejskiej i NATO, mamy prawo ubiegać się o nasze prawa obywatelskie również w innych strukturach (fot. flickr.com)
"Polska The Times" / PAP / slo

Spór wokół wyjazdu Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza do Stanów Zjednoczonych przybiera na sile. Premier Tusk uznał "za rzecz z gruntu nieprzyzwoitą to, co wyprawia wokół katastrofy smoleńskiej grupa polityków związana z PiS".

W rozmowie z "Polską The Times" Zuzanna Kurtyka, żona tragicznie zmarłego Janusza Kurtyki, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, stwierdza, że wyjazd Macierewicza i Fotygi do USA to dobry pomysł. "To także nasza inicjatywa, czyli Stowarzyszenia Rodzin "Katyń 2010" - zaznacza.

Według Zuzanny Kurtyki, inicjatywa ta ma na celu informowanie i zabieganie o poparcie światowej opinii publicznej różnych krajów dla petycji, którą przedstawiła premierowi Donaldowi Tuskowi. Domaga się w niej powołania międzynarodowej komisji śledczej, która pomogłaby Polsce w wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej. - Donald Tusk w odpowiedzi na naszą petycję stwierdził, że nie widzi sensu i konieczności powoływania takiej międzynarodowej komisji. Trudno się więc dziwić, że zabiegamy o rzetelne wyjaśnienie tej sprawy i dalej będziemy o to zabiegać gdzie indziej - mówi wdowa.

DEON.PL POLECA

Wdowa po prezesie IPN uważa, że jeżeli sięgalibyśmy po takie mocne słowa jak "zdrada", to ona tego określenia używałaby w stosunku do tego, co zrobił polski rząd, oddając w całości śledztwo Rosjanom, bo "zdradził polską rację stanu".

Pełny zapis rozmowy z Zuzanną Kurtyką zamieszcza "Polska The Times".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Żona Kurtyki: Niech świat usłyszy o Smoleńsku
Komentarze (2)
BS
boi się Tusk, boi
16 listopada 2010, 09:55
Po przekroczeniu granicy rosyjskiej konwój z Jarosławem Kaczyńskim zmierzającym 10 kwietnia do Smoleńska na miejsce katastrofy miał zwolnić, a następnie krążyć po mieście. W tym czasie premier Donald Tusk rozmawiał z Władimirem Putinem. Według ustaleń Polskiego Radia, trasę z Witebska do granicy białorusko-rosyjskiej konwój z Jarosławem Kaczyńskim, który zmierzał do Smoleńska, by zidentyfikować ciało prezydenta RP, pokonał bardzo szybko. Tuż po przekroczeniu granicy rosyjskiej zwolnił. Pokonanie około stu kilometrów z Witebska na miejsce tragedii zajęło blisko trzy godziny. – Bardzo sprawnie dojechaliśmy do białorusko-rosyjskiej granicy. Tam 40 minut sprawdzano nam dokumenty, mimo że mieliśmy paszporty dyplomatyczne. W drodze do Smoleńska eskortowała nas już rosyjska milicja. Jechaliśmy bardzo wolno, około 25-30 km/h - relacjonował jeden z członków delegacji Adam Bielan. Delegacja pytała konwojujących milicjantów o powody tak wolnej jazdy. W odpowiedzi mieli usłyszeć, że takie mają rozkazy. Jeszcze przed Smoleńskiem pojazd z prezesem PiS został wyprzedzony przez kolumnę z premierem Tuskiem, który na Białorusi wylądował kilkadziesiąt minut po Kaczyńskim. Potem autokar z Jarosławem Kaczyńskim jeszcze krążył po mieście. W tym czasie premierzy Polski i Rosji odbyli spotkanie. Informacje te miał zweryfikować Piotr Paszkowski, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
16 listopada 2010, 09:49
Bardzo słuszne. Można tylko poprzeć!