Białoruś: Muzyka i bufet zachęca do głosowania

(fot. PAP/Wojciech Pacewicz)
PAP / im

Już przy wejściu do uszu wyborców dobiega muzyka i otwiera się widok na dobrze zaopatrzony bufet. Przeszedłszy przez szpaler obserwatorów można wziąć kartę i oddać głos - tak wygląda głosowanie w jednym z lokali wyborczych w Mińsku.

Wyborcy uczestniczący w niedzielnych wyborach do izby niższej parlamentu Białorusi, Izby Reprezentantów, siedzą na krzesełkach przy bufecie, gdzie są sprzedawane pierożki, słodycze i napoje. Czas umila im dyskretna muzyka. Tak został przygotowany lokal wyborczy w białoruskojęzycznej szkole przy głównej stołecznej ulicy, prospekcie Niepodległości.

Żeby przejść do miejsca, gdzie wydawane są karty do głosowania, trzeba minąć siedzących z obu stron 15 obserwatorów z notatnikami na kolanach oraz umundurowaną przedstawicielkę Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.

- Bez komentarzy - uprzedza pytanie funkcjonariuszka. Informuje jednak, że jest w lokalu cały czas od jego otwarcia o godz. 8 rano (godz. 7 czasu polskiego) i pozostanie w nim aż do zamknięcia o godz. 20.

W tym lokalu wyborczym można głosować na czterech kandydatów. Ich krótkie biografie wraz ze zdjęciami są wywieszone na tablicy. Startuje lekarz, przedstawiający się jako bezpartyjny, dwóch przedsiębiorców oraz wiceprzewodniczący opozycyjnej lewicowej partii Sprawiedliwy Świat Waler Uchnalou.

Obserwatorzy wywodzą się z różnych instytucji. Jest sporo pracowników szkoły, przedstawicielka Zjednoczenia Kobiet oraz reprezentant Związku Młodzieży Republiki Białoruś. Nie ma natomiast żadnego przedstawiciela Sprawiedliwego Świata.

Dyrektor gimnazjum Nina Nikitina jest jednocześnie przewodniczącą komisji wyborczej. "Do godz. 12 nie było zbyt wielu ludzi - mówi PAP. - Mamy 1639 uprawnionych do głosowania, ale 70 proc. to osoby powyżej 50. roku życia. Mimo to do godz. 15 oddało głos 750 osób".

Zapewnia, że żadnych problemów w trakcie głosowania nie było. - Zdarzyło się natomiast, że przyszedł starszy człowiek, który koniecznie chciał zagłosować na jednego z naszych kandydatów, twierdząc, że to świetny profesjonalista. Ale musieliśmy go odprawić, bo był z innego okręgu wyborczego. "Jak to?, oburzył się, w 1937 roku mogłem głosować na dowolnego kandydata w każdym lokalu!".

- Uważam, że w naszym kraju dobrze się żyje. Jestem emerytką i z emerytury starcza mi na wszystko, a nawet zostaje. Mój syn ma samochód, moja córka tak samo. Tak nie było za czasów komunizmu. To znaczy, że Łukaszenka dobrze to wszystko urządził - ocenia.

Inny młody chłopak, który szedł do lokalu z dziewczyną, od razu deklaruje: - Jestem wrogiem Łukaszenki i wiem, że dziś o godz. 20 okaże się, że ktoś oddał za nas głosy. - Jego dziewczyna dodaje, że jeszcze nie wie, jak zagłosuje, bo nie zna kandydatów - zdecyduje, gdy przeczyta ich biografie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Białoruś: Muzyka i bufet zachęca do głosowania
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.