Buzek: ta prowokacja jest oburzająca

(fot. European Parliament/flickr.com)
PAP / psd

Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek powiedział, że proponowanie Janowi Kulczykowi w jego imieniu pomocy przy prywatyzacji Enei jest oburzające i wymaga zbadania przez prokuraturę.

O prowokacji napisał w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna". Gazeta donosi, że ktoś w imieniu przewodniczącego PE proponował Kulczykowi pomoc w prywatyzacji Enei.

Gdy w Ministerstwie Skarbu Państwa zapadały w listopadzie decyzje dotyczące prywatyzacji koncernu energetycznego Enea, do siedziby Kulczyk Holding zadzwoniła kobieta przedstawiająca się jako szefowa doradców Jerzego Buzka. Przekazała od niego wiadomość dla prezesa Kulczyka, że jego interes z ministrem skarbu został już pomyślnie załatwiony. Czyli, że to właśnie Kulczyk będzie mógł kupić tę firmę - napisała "DGP".

"DGP" pisze, że rzekoma współpracownica byłego premiera nie ograniczyła się do przekazania dobrej nowiny. Poprosiła jednocześnie o przelanie dowolnych środków na konkretnie wskazany cel charytatywny.

Buzek pytany w poniedziałek o tę sprawę w Radiu Zet powiedział, że już kilka tygodni temu zgłosił ją do prokuratury. Jego zdaniem, można byłoby wiele wyjaśnić, gdyby ta sprawa nie stała się publicznie znana. Dopytywany, czy uważa, że prokuratura "przecieka", odparł, że nie wie i nie chciałby na ten temat dyskutować.

- Ta prowokacja jest oburzająca w najwyższym stopniu i trzeba zbadać kto i dlaczego podszywał się pod znajomości ze mną i zbierał pieniądze np. na powodzian w moim imieniu - powiedział. Dodał, że on takich upoważnień nie dał nikomu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Buzek: ta prowokacja jest oburzająca
Komentarze (3)
L
leszek
13 grudnia 2010, 15:39
Co to znaczy "ktoś dzwonił"? Czyżby nie istniały bilingi? Czy ja mam uwierzyć że ustalenie numeru telefonu (nawet zastrzeżonego) stanowi trudność dla "służb specjalnych"? Gdyby tak było to "fałszywe alarmy bombowe" zdarzały by się co chwila! Nie przesadzaj. Czyżbyś nigdy nie słyszał o tzw. telefonach na kartę? Albo choćby o skype?
Bogusław Płoszajczak
13 grudnia 2010, 11:20
Co to znaczy "ktoś dzwonił"? Czyżby nie istniały bilingi? Czy ja mam uwierzyć że ustalenie numeru telefonu (nawet zastrzeżonego) stanowi trudność dla "służb specjalnych"? Gdyby tak było to "fałszywe alarmy bombowe" zdarzały by się co chwila!
D
Dami
13 grudnia 2010, 10:45
Czyżby to kolejna akcja CBA? Zemsta agenta Tomka? Za genialne należy uznać stwierdzenie, że "można byłoby wiele wyjaśnić, gdyby ta sprawa nie stała się publicznie znana". Tak, tak, tyle rzeczy można by wyjaśnić, gdyby ich nie ujawniono. Te paskudne media, ci wstrętni dziennikarze, ta wścibska opinia publiczna psują ciężką i odpowiedzialną pracę odpowiednich służb. Niszczą demokrację.