Cameron za ograniczeniem migracji w UE
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zdecydowany jest położyć kres pojmowaniu swobody przemieszczania się ludzi w ramach UE, jako "bezwarunkowego prawa" - poinformowała w poniedziałek dziennikarzy jego rzeczniczka.
"(Cameron) uznaje, że brytyjska opinia publiczna ma obawy przed (społecznymi i gospodarczymi) skutkami migracji ludności z UE i zamierza poruszyć tę sprawę w negocjacjach z Unią" - powiedziała rzeczniczka na briefingu.
Według niej swoboda przemieszczania się siły roboczej w ramach wspólnego rynku, w swoim pierwotnym założeniu znaczyła co innego niż teraz. Architektom europejskiej integracji szło - wg niej - o przepływ siły roboczej i skonsolidowanie wspólnego rynku, a nie o masową migrację i swobodny dostęp do świadczeń socjalnych.
Według poniedziałkowego "Timesa" urząd premiera zastanawiał się nad pozbawieniem imigrantów z UE ulg podatkowych przez pierwsze 2-3 lata. Ulgi te będące subsydiami płacowymi przysługują nisko opłacanym pracownikom, posiadającym dzieci. Ok. 5 mld funtów z ogólnego kosztu subsydium w wysokości 30 mld funtów rocznie trafia do obcokrajowców - wyliczył doradczy komitet rządowy ds. migracji.
Urząd premiera potwierdził, że dyskutował te i podobne pomysły, ale odmówił komentarza. Rzeczniczka Camerona nazwała doniesienia "Timesa" spekulacjami.
Konkretne propozycje ws. polityki migracyjnej Cameron ogłosi 20 listopada po wyborach uzupełniających w Rochester-Strood, w których faworytem jest kandydat antyeuropejskiej i antyimigracyjnej partii UKIP (Antyeuropejska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa).
Polityczną temperaturę wokół migracji podniosła w W. Brytanii wypowiedź rzecznika rządu Niemiec Steffena Seiberta, według którego prawo obywateli UE do swobodnego przemieszczania się jest poza dyskusją. Ograniczenie go jest priorytetem Camerona w staraniach o wynegocjowanie nowych warunków członkowskich W.Brytanii w UE.
Minister finansów George Osborne powiedział BBC, że Londyn zdecydowany jest bronić narodowego brytyjskiego interesu w UE, mimo przypisywanych kanclerz Angeli Merkel ostrzeżeń, że mając do wyboru ukrócenie prawa do swobodnego ruchu ludności i wyjście W. Brytanii z UE Berlin wybierze to drugie. "Brytyjska opinia chce, by rząd ustosunkował się do jej obaw o skalę migracji i dostęp imigrantów do świadczeń" - stwierdził.
Tymczasem wpływowy think tank Open Europe wystąpił z inicjatywą nowej unijnej dyrektywy stwierdzającej, że świadczenia socjalne w danycm kraju, zapomoga mieszkaniowa i dostęp do kursów przygotowania zawodowego, finansowanych z publicznych pieniędzy, powinny być zastrzeżone dla obywateli tegoż kraju, zaś dla obywateli innych państw UE dostępne tylko w ograniczonym zakresie.
Autorzy raportu chcą też, by proponowana dyrektywa ustaliła kryteria pozwalające stwierdzić, czy imigrant zintegrował się ze społeczeństwem nowego kraju zamieszkania, a prawo do świadczeń miałby dopiero po trzech latach legalnej rezydencji. Dyrektywa chroniłaby też miejscową siłę roboczą przed podcinaniem płac przez imigrantów, a tych ostatnich lepiej chroniła przed dyskryminacją.
Zdaniem Open Europe, Londyn znalazłby wystarczające poparcie wśród północnoeuropejskich członków UE, by przeforsować zmiany w tym kierunku. Eksperci prawni sądzą jednak, że wymagałoby to zmian traktatowych.
Skomentuj artykuł