Co robić w przypadku podejrzenia Eboli?
Jeśli ktoś przebywał w rejonie zagrożenia, jeśli miał kontakt z osobami chorymi na gorączkę krwotoczną lub zmarłymi, powinien podlegać trzytygodniowej kwarantannie - poinformował p.o. Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz.
W Afryce Zachodniej szerzy się epidemia wirusa Eboli. Rozpoczęła się w marcu w Gwinei i rozprzestrzeniła na Sierra Leone i Liberię. Przypadki zachorowań odnotowano też w Nigerii.
Posobkiewicz poinformował na zorganizowanym w środę briefingu, że wszystkie kraje europejskie mają procedury bezpieczeństwa na wypadek pojawienia się pierwszego przypadku gorączki krwotocznej. Poinformował, że plany postępowania kryzysowego w takich wypadkach znajdują się w każdym województwie.
Jego zdaniem nie ma potrzeby rejestracji osób podróżujących w rejony Afryki Zachodniej, ważniejsza jest świadomość zagrożenia. "Nie ma też podstaw prawnych, by zmusić obywatela, by zgłaszał swój wyjazd w miejsce, gdzie jest obecnie ognisko Eboli" - powiedział. Dodał, że choć nie jest to zabronione, należy "bardzo rozsądnie podejść do potrzeby takiego wyjazdu".
Przypomniał przy tym, że nie ma bezpośrednich lotów z Afryki Zachodniej do Polski.
Posobkiewicz zaznaczył, że zgodnie z polskim prawem osobie, u której podejrzewa się zachorowanie, nie tylko przysługuje leczenie, ale jest ona także zobowiązana poddać się leczeniu w warunkach izolacji. Wszystkie osoby, które miały z nią kontakt, również muszą być poddane kwarantannie. Kwarantanna, podobnie jak leczenie, jest obowiązkowa.
"Jeśli ktoś przebywał w rejonie zagrożenia, jeśli miał kontakt z osobami chorymi lub zmarłymi i dodatkowo wystąpią u niego objawy, może podejrzewać u siebie gorączkę krwotoczną. Ale już sam kontakt z chorymi lub zmarłymi tuż przed wyjazdem do Europy powinien skutkować trzytygodniową kwarantanną" - powiedział.
Jak wyjaśnił Posobkiewicz, jeśli objawy choroby wystąpią u osoby znajdującej się na pokładzie samolotu, kapitan powinien zgłosić do portu lotniczego, że ma chorego, który może być zakażony wirusem gorączki krwotocznej.
Najlepiej, żeby taki samolot dotarł na jedno z naszych lotnisk posiadających certyfikat WHO. Przypomniał, że przed EURO 2012 siedem naszych dużych lotnisk uzyskało certyfikat świadczący o tym, że procedury tam obowiązujące zapewniają prawidłowe postępowanie na wypadek choroby zakaźnej. "Czyli w Polsce jest wystarczająco dużo lotnisk umożliwiających prawidłowe zabezpieczenia. Ale nawet gdyby samolot wylądował na innym lotnisku, procedury będą wyglądały podobnie" - powiedział Posobkiewicz.
Dodał, że samolot z osobą podejrzaną o zachorowanie odstawiany jest na tzw. boczny pas, chory transportowany jest przez personel medyczny w warunkach izolacji do szpitala, gdzie będzie diagnozowany i leczony, również w warunkach izolacji. Osoby z personelu samolotu oraz personelu lotniskowego, a także te, które siedziały obok przed i za chorym, muszą być poddane trzytygodniowej kwarantannie w miejscu wskazanym przez wojewodę w pobliżu miejsce lądowania.
Osoby poddane kwarantannie można zwolnić przed upływem trzech tygodni, jeśli wcześniej u osoby podejrzanej o zachorowanie wcześniej wykluczymy gorączkę krwotoczną. Gdy wystąpią pierwsze objawy choroby, można przeprowadzić badanie; na jego wynik czeka się ok. dwóch dni.
"Jeśli u osoby, która wróciła z Afryki, występują niepokojące objawy takie jak gorączka, ból gardła, bóle stawów, mięśni, biegunka, wysypka, krwawienia, jeśli nie minęły trzy tygodnie od wyjazdu z kraju, gdzie było ognisko epidemiczne, może zgłosić się sama do lekarza lub zadzwonić na numer 112 lub 999. Dyspozytor powinien wysłać po taką osobę karetkę, aby nie przemieszczała się sama i nie narażała kolejnych osób na zachorowanie" - mówił Posobkiewicz.
Dodał, że taką osobę kieruje się do najbliższego miejsca umożliwiającego leczenie w warunkach izolacji.
Zaznaczył, że nie można przebadać się prewencyjnie - nie miałoby to sensu. Wyjaśnił, że okres inkubacji - od narażenia na zakażenie do wystąpienia pierwszych objawów - to namnażanie wirusa w organizmie, więc badanie mogłoby go nie wykryć. "Jeśli ktoś wraca z miejsca wystąpienia ogniska epidemii i podejrzewa, że może być chory, bo miał kontakt z chorymi, nie zostaje poddany badaniu, ale kwarantannie" - podkreślił Posobkiewocz.
Prof. Włodzimierz Gut z Państwowego Zakładu Higieny podkreślił, że najważniejsze jest wychwycenie przypadków, ponieważ rozpoznanie Eboli ma miejsce zawsze po wystąpieniu pierwszych objawów. "Nie ma profilaktycznego rozpoznania Eboli. Można potwierdzić objawy kliniczne rozpoznaniem diagnostycznym, odwrotnie się nie da. Przed wystąpieniem objawów wynik będzie ujemny" - mówił.
Dlatego, jak podkreślili specjaliści, potencjalnych chorych poddaje się kwarantannie. Jednak przed wystąpieniem pierwszych objawów chorzy nie zakażają innych osób.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podała w środę, że liczba ofiar śmiertelnych epidemii Eboli w Afryce Zachodniej wyniosła 1069; 1975 osób jest zarażonych wirusem.
W poniedziałek liczba ofiar wynosiła 1013. Według WHO od tego czasu odnotowano 128 nowych przypadków zachorowań, a 56 osób zmarło na skutek zarażenia wirusem.
W Gwinei zachorowały cztery osoby, a cztery kolejne zmarły, 71 nowych przypadków potwierdzono w Liberii, gdzie zmarło trzech chorych; nie ma nowych zachorowań w Nigerii, jedna osoba zmarła; w Sierra Leone odnotowano 53 nowe przypadki, a 19 osób zmarło.
W środę podano, że w Sierra Leone zmarł zaraziwszy się wirusem tej choroby dr Modupeh Cole, renomowany lekarz, który walczył w epidemią w szpitalu Connaught w Freetown. To drugi lekarz, który padł ofiarą epidemii w Sierra Leone. Według specjalistów najbardziej narażone na zachorowanie są osoby, które się opiekują osobą już w zaawansowanej chorobie i zajmujące się pochówkiem.
We wtorek poinformowano, że zmarł hiszpański misjonarz Miguel Pajares, który był zakażony wirusem Ebola i został przetransportowany do szpitala w Madrycie. Z kolei w szpitalu w Atlancie w USA leczeni są dwaj Amerykanie; ich stan - według ostatnich informacji - poprawia się.
WHO ostrzega, że epidemia wirusa Eboli stanowi zagrożenie dla zdrowia na skalę międzynarodową i może w dalszym ciągu rozprzestrzeniać się w nadchodzących miesiącach.
Skomentuj artykuł