Co zostawił po sobie Diego Maradona? Na licytacje poszło wiele "skarbów"
Dom podarowany przez Diego Maradonę rodzicom, dwa samochody BMW i list od kubańskiego przywódcy Fidela Castro znalazły się m.in. w zestawie dóbr zmarłego piłkarza, które zostaną zlicytowane 19 grudnia, zgodnie z decyzją sądu - poinformowała argentyńska prasa.
Aukcje internetowe odbędą się za zgodą spadkobierców triumfatora mundialu 1986. Specjalne upamiętnienie wybitnego piłkarza zaplanowane jest na 25 listopada, w rocznicę jego śmierci.
Pojazdy, nieruchomości i rzeczy osobiste zostaną wystawione na sprzedaż decyzją sędzi Luciany Tedesco. Przedmioty o wartości emocjonalnej, takie jak koszulki ofiarowane przez innych graczy na pogrzebie piłkarza, zostaną z aukcji wyłączone.
Diego Maradona. Co po sobie zostawił?
List podpisany przez Fidela Castro to efekt przyjaźni byłego przywódcy Kuby i Maradony, który przebywał na tej karaibskiej wyspie, próbując przezwyciężyć swoje nałogi.
Jeden z dwóch samochodów BMW ma wygrawerowany na przedniej szybie napis „Pibe de oro” (Złoty dzieciak), z ceną wywoławczą 165 000 dolarów.
Dom, który Maradona podarował swoim rodzicom, znajduje się w dzielnicy Villa Devoto w Buenos Aires.
Przychody z aukcji zostaną przeznaczone na spłatę długów i wydatków Maradony, nie będą dzielone między spadkobierców.
Diego Armando Maradona zmarł 25 listopada ubiegłego roku w wieku 60 lat. Przyczyną zgonu był poważny obrzęk płuc prowadzący do zaostrzenia przewlekłej niewydolności serca i w konsekwencji zatrzymanie jego akcji. Przeprowadzona sekcja zwłok ujawniła, że cierpiał on m.in. na marskość wątroby, zaburzenia w funkcjonowaniu płuc i ostrą martwicę cewek nerkowych.
„Boski Diego”, jak nazywany był Maradona, poprowadził jako kapitan reprezentację Argentyny do mistrzostwa świata w 1986 roku i wicemistrzostwa cztery lata później. Grał w takich klubach jak Argentinos Juniors, Boca Juniors, Barcelona czy Napoli. Po zakończeniu kariery pracował jako trener, m.in. był selekcjonerem reprezentacji Argentyny na mundialu w Niemczech w 2006 roku.
Źródło: PAP / kb
Skomentuj artykuł