Cyberataki na media w Stanach Zjednoczonych
Najnowsza seria ataków hakerskich na amerykańskie media i serwisy, w tym "New York Timesa" i Twittera, niepokoi ekspertów, według których stoją za nimi chińscy hakerzy działający w porozumieniu z Pekinem. Rząd USA może być zmuszony do odpowiedzi - ostrzegają.
W mijającym tygodniu dzienniki "New York Times" i "Wall Street Journal" poinformowały, że ich komputery i systemy informatyczne zostały zaatakowane - zapewne przez chińskich hakerów. W sobotę dołączył do nich "Washington Post", który na pierwszej stronie ogłosił, że w 2011 roku padł ofiarą skomplikowanego cyberataku. Także ta gazeta podejrzewa, że za atakiem stoją hakerzy z Państwa Środka.
Z kolei serwis mikroblogowy Twitter powiadomił, że hakerzy mogli zdobyć dostęp do informacji o 250 tysiącach z ponad 200 milionów aktywnych użytkowników serwisu. W ręce hakerów mogły się dostać nazwiska, adresy e-mailowe i hasła użytkowników. Serwis wysłał do poszkodowanych e-maile z instrukcjami dotyczącymi dalszego postępowania.
Twitter nie sugerował wprawdzie, że stał się celem hakerów z Chin, ale ocenił, że atak był bardzo profesjonalny i z pewnością nie był to odosobniony incydent. Dyrektor Twittera ds. bezpieczeństwa informacji Bob Lord sądzi, że w ostatnim czasie mogły w podobny sposób zostać zaatakowane inne firmy oraz organizacje i dlatego serwis postanowił przekazać informacje o ataku do wiadomości publicznej.
Zdaniem ekspertów atak na Twittera jest o tyle niebezpieczny, że hakerzy zdobyli dostęp do danych umożliwiających np. wgląd do prywatnej korespondencji lub ustalenie miejsca, z którego użytkownik łączy się z internetem; może to zostać wykorzystane np. przez reżimy autorytarne, które bacznie monitorują działalność dziennikarzy.
"Bardzo prawdopodobne, że ktoś może użyć danych (z Twittera) jako furtki do innych serwisów" - mówi cytowany przez agencję AP ekspert Ashkan Soltani. Przestrzega, że jest to tym łatwiejsze, że ludzie zazwyczaj nie mają różnych haseł do różnych serwisów.
Chińskich hakerów oskarżano w przeszłości o ataki na system amerykańskiego koncernu zbrojeniowego Lockheed-Martin, Google'a czy koncernu Coca-Cola. Odnotowano też próby infiltracji komputerów Pentagonu i niektórych kongresmenów.
"Chińczycy nie respektują reguł gry przestrzeganych gdzie indziej" - ocenia ekspert ds. bezpieczeństwa informatycznego w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) James Lewis. Dodaje, że cyberataki sięgają "niedopuszczalnego poziomu" i amerykański rząd będzie zmuszony do odpowiedzi.
Na wzmożone ataki przeciwko amerykańskim instytucjom oraz prywatnym przedsiębiorstwom zwracała uwagę w tym tygodniu ustępująca sekretarz stanu Hillary Clinton, która zagroziła, że USA podejmą środki ochronne. Nie sprecyzowała jednak, co by to miało być. Konsultantka ds. bezpieczeństwa informatycznego z Instytutu Technologicznego w stanie Georgia, Jody Westby, twierdzi, że seria ataków dowodzi wręcz "nieudolności amerykańskiej administracji w kwestii zagrożenia informatycznego".
Władze chińskie twierdzą, że zarzuty o cyberszpiegostwo są bezpodstawne i utrzymują, że Chiny same są atakowane przez hakerów. Do większości ataków dochodzi, gdy użytkownicy poczty internetowej przez nieostrożność otwierają podejrzany załącznik; umożliwia to zainstalowanie złośliwego oprogramowania.
Skomentuj artykuł