Czerwony Krzyż wycofuje się z Libii
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (MKCK) poinformował w czwartek, że tymczasowo zawiesza działalność w Libii, po tym gdy na północy kraju pracownik organizacji, obywatel Szwajcarii, zginął z rąk uzbrojonych sprawców.
Czerwony Krzyż tymczasowo zawiesza działalność w Libii, ale "nie zamierza opuszczać kraju, w którym jest potrzebny" - zaznaczył rzecznik MKCK David-Pierre Marquet w Genewie.
Od 2011 r. MKCK ma w Libii stałe przedstawicielstwo i zatrudnia tam 30 obcokrajowców i 150 Libijczyków.
W środę organizacja potwierdziła, że szef jej misji w Misracie został zastrzelony w Syrcie. Szwajcar znajdował się wówczas w swoim samochodzie wraz z dwoma innymi pracownikami Czerwonego Krzyża. Został zastrzelony z bliskiej odległości; pozostali pasażerowie odnieśli obrażenia.
Marquet powiedział, że samochód nie miał loga MKCK, ponieważ wcześniej dochodziło w Libii do aktów przemocy wobec pracowników organizacji. Nie wiadomo, czy atak był wymierzony w Czerwony Krzyż ani kto za nim stoi. MKCK powołał specjalny sztab kryzysowy, który we współpracy z władzami libijskimi ma ustalić tożsamość sprawców.
Rzecznik podkreślił, że region Syrty i Misraty, gdzie w środę zginął Szwajcar, należy do najspokojniejszych w Libii.
Zabity to 42-letni Michael Greub, który pracował dla Czerwonego Krzyża od siedmiu lat w Iraku, Sudanie, Jemenie i Strefie Gazy. W Libii przebywał od marca.
Siedziby MKCK w Misracie, a także w Bengazi były już celem ataków w 2012 roku, ale wówczas obyło się bez ofiar. O przeprowadzenie ataków oskarżano radykalne ugrupowania islamistyczne.
Blisko trzy lata po upadku reżimu Muammara Kadafiego libijskim władzom nie udało się zaprowadzić porządku i w kraju panuje coraz większy chaos. Rząd w Trypolisie nie jest w stanie zapanować nad dziesiątkami milicji, które pomagały w obaleniu dyktatora w 2011 roku, ale teraz nie liczą się z rządem centralnym.
Skomentuj artykuł