Egipt: niektóre protesty w Kairze odwołane

(fot. PAP/EPA/AL YOUM ELSABAA NEWSPAPER)
PAP / mh

Zwolennicy obalonego prezydenta Egiptu Mohammeda Mursiego ze względów bezpieczeństwa odwołali niektóre protesty planowane na niedzielę. Szef armii zaprosił islamistów do udziału w procesie politycznym i zarazem ostrzegł, że nie pozwoli na dalszy rozlew krwi.

Od środy, gdy siły bezpieczeństwa brutalnie zlikwidowały dwa obozowiska zwolenników odsuniętego od władzy Mursiego, w zamieszkach w Egipcie zginęło według oficjalnych danych ponad 830 osób. Śmierć poniosło również 70 policjantów. Od tego czasu władze aresztowały ponad tysiąc zwolenników Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi.
W niedzielę protestujący przygotowywali się do powrotu na ulicę i protestów przeciwko tymczasowemu rządowi, który wspierany jest przez wojsko. Planowali dziewięć demonstracji w Kairze w ramach "tygodnia przeciwko zamachowi stanu", czyli odsunięciu Mursiego od władzy przez armię 3 lipca. Przedstawiciele Bractwa powiedzieli telewizji Al-Dżazira, że marsze zostały odwołane, gdyż armia rozmieściła snajperów na dachach budynków wzdłuż planowanych tras protestów.
Agencja AP podała, że wokół siedziby sądu najwyższego na południu stolicy, gdzie Bractwo planowało demonstrację, wprowadzono wzmożone środki bezpieczeństwa. Według AP rozmieszczono tam pojazdy opancerzone i żołnierzy.
Przed jednym z meczetów w centrum Kairu, sprzed którego miał wyruszyć marsz, dziennikarz agencji AFP widział grupy samoobrony, składające się z młodych uzbrojonych mężczyzn. Polują oni na mężczyzn z brodami i kobiety ubrane w burki i nikaby. "Czekamy na ich i przyrzekam, że zabijemy ich, jeśli zbliżą się do meczetu" - mówił członek takiej grypy.
Najpoważniejszym incydentem w weekend była sobotnia wymiana ognia między siłami bezpieczeństwa a zwolennikami Mursiego, którzy w piątek wieczorem schronili się w otoczonym przez policję meczecie Al-Fath w centrum Kairu. Kilkaset osób ewakuowano z budynku w sobotę po południu. Policja zatrzymała ok. 400 osób.
W niedzielę po raz pierwszy od środy pojawił się publicznie minister obrony Egiptu generał Abd el-Fatah Said es-Sisi. Stał on na czele zamachu stanu z 3 lipca, w wyniku którego odsunięty od władzy został Mursi, pierwszy demokratycznie wybrany szef egipskiego państwa. 
Podczas spotkania wysokich rangą dowódców wojskowych i szefów policji Sisi podkreślił, że armia nie będzie stała bezczynnie w obliczu przemocy. "Ten, kto wyobraża sobie, że państwo lub Egipcjanie ugną się przed przemocą, jest w błędzie. Nie będziemy stać w milczeniu i przyglądać się, jak kraj jest niszczony" - powiedział.
Szef armii powtórzył, że wojsko nie dąży do przejęcia władzy w najludniejszym kraju arabskim. Zaapelował też o włączenie islamistów do procesu politycznego, gdyż - jak mówił - "w Egipcie jest miejsce dla wszystkich". Przygotowana przez wojsko mapa drogowa zakłada wprowadzenie zmian w konstytucji oraz przeprowadzenie nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich w 2014 roku.
Dzień wcześniej doradca tymczasowego prezydenta Mustafa Hegazy oświadczył, że Egipt stoi w obliczu "wojny wywołanej przez siły ekstremistyczne". Kraj stawi jej czoło sięgając po "zgodne z prawem środki bezpieczeństwa" - podkreślił.
W niedzielę rząd zebrał się, by przedyskutować krwawe represje wobec islamistów. Dzień wcześniej tymczasowy premier Hazim el-Biblawi zaproponował rozwiązanie Bractwa Muzułmańskiego, a pomysł ten był analizowany przez rząd. Biblawi przedstawił propozycję ministrowi odpowiedzialnemu za wydawanie licencji organizacjom pozarządowym.
Bractwo zostało rozwiązane przez egipskich wojskowych w 1954 roku, ale w marcu zarejestrowało się jako organizacja pozarządowa w odpowiedzi na pozew sądowy wniesiony przez ich przeciwników, którzy kwestionowali legalność tego ruchu.
Skrzydłem politycznym utworzonego w 1928 roku Bractwa jest Partia Wolności i Sprawiedliwości. Ugrupowanie powstało w 2011 roku po 18-dniowych protestach, w wyniku których zmuszony do ustąpienia został dyktator Hosni Mubarak. Sprawował on władzę niemal 30 lat.
Przed niedzielnym posiedzeniem rządu liberalny wicepremier Ziad Bahaa ed-Din przedstawił ugodowy wniosek, który zakładał zniesienie wprowadzonego w środę stanu wyjątkowego, włączenie wszystkich partii do procesu politycznego i gwarancje przestrzegania praw człowieka, w tym prawa do zgromadzeń.
Laureat Pokojowej Nagrody Nobla Mohamed ElBaradei opuścił w niedzielę Kair, udając się do Wiednia. Były dyrektor Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), przywódca liberalnej opozycji w Egipcie, złożył w środę rezygnację ze stanowiska wiceprezydenta, ponieważ, jak wyjaśnił, nie czuł się na siłach, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za przelew krwi w ojczyźnie.
Unia Europejska ostrzegła w niedzielę, że jest gotowa w najbliższych dniach zrewidować swe stosunki z Egiptem, jeśli nie ustaną tam akty przemocy. Przewodniczący Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej - Herman Van Rompuy i Jose Manuel Barroso - zaapelowali do wszystkich stron konfliktu o powściągliwość i podjęcie kroków, aby zapobiec eskalacji przemocy. We wspólnym komunikacie obaj przywódcy wezwali także władze Egiptu do powrotu do dialogu oraz procesu demokratycznego.
"W tym celu, wspólnie z krajami członkowskimi, UE pilnie zrewiduje w najbliższych dniach stosunki z Egiptem i podejmie stosowne kroki" - głosi oświadczenie.
O zakończenie gwałtownych protestów i podjęcie dialogu w Egipcie zaapelował w sobotę sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, jednocześnie potępił "nadmierne użycie siły" przez władze tego kraju. Skrytykował ataki na kościoły, szpitale i inne obiekty użyteczności publicznej.
Kościół koptyjski Egiptu zrzeszający 11 milionów chrześcijan, czyli 10 proc. ludności kraju, ogłosił sobotę na swej stronie internetowej poparcie dla egipskich władz wojskowych w ich walce przeciwko "zbrojnym ugrupowaniom" i "terroryzmowi" w Egipcie.
Koptowie deklarują swą wierność wobec jedności narodowej Egipcjan, potępiają "próby wciągnięcia kraju w konflikt na tle religijnym" oraz odrzucają "wszelkie zagraniczne ingerencje w wewnętrzne sprawy Egiptu". Krytykują także sposób relacjonowania wydarzeń w Egipcie przez media zachodnie, określając go jako "wprowadzający w błąd".
W ostatnich dniach zniszczono w Egipcie ok. 50 świątyń koptyjskich, katolickich i protestanckich.
W niedzielę ponownie otwarte zostały zamknięte od środy banki. Pierwszy raz od czwartku działała też egipska giełda.
Rząd: niektóre ulice będą nazwane imionami żołnierzy
Niektóre egipskie ulice i place zostaną nazwane imionami członków sił bezpieczeństwa zabitych w trwających od środy  zamieszkach - powiedziała minister informacji Dorija Szaraf ed-Din po niedzielnym posiedzeniu Rady Ministrów ws. niespokojnej sytuacji w kraju.
Ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało w niedzielę, że w ciągu pięciodniowych starć w całym Egipcie śmierć poniosło 70 policjantów.
Cytowana przez BBC minister Din w imieniu rządu wyraziła ubolewanie z powodu ofiar śmiertelnych, zapewniając jednocześnie, że władze wciąż będą stanowczo zwalczać "terroryzm".
Rząd przeanalizuje też status katarskiej telewizji Al-Dżazira, która zdaniem Din zagraża bezpieczeństwu i stabilności Egiptu. Sunnicki Katar jest jednym z największych sojuszników Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się obalony 3 lipca przez armię islamistyczny prezydent Mohammed Mursi, pierwszy demokratycznie wybrany szef państwa.
Według agencji Reutera posiedzenie rządu trwało około czterech godzin. Agencja EFE odnotowuje, że według rządu siły zbrojne i policja odniosły "wielki sukces" w ostatnich dniach. Tematem rozmów ministrów był też najpewniej przyszły status Bractwa Muzułmańskiego. W sobotę tymczasowy premier Hazim el-Biblawi zaproponował rozwiązanie tego islamistycznego ruchu.
Bractwo zostało rozwiązane przez egipskich wojskowych w 1954 roku, ale w marcu zarejestrowało się jako organizacja pozarządowa w odpowiedzi na pozew sądowy wniesiony przez ich przeciwników, którzy kwestionowali legalność tego ruchu.
Skrzydłem politycznym utworzonego w 1928 roku Bractwa jest Partia Wolności i Sprawiedliwości. Ugrupowanie powstało w 2011 roku po 18-dniowych protestach, w wyniku których zmuszony do ustąpienia został dyktator Hosni Mubarak. Sprawował on władzę niemal 30 lat.
Agencja Reutera cytuje anonimowego przedstawiciela służb bezpieczeństwa średniego szczebla, który powiedział, że władze są zdecydowane rozprawić się z Bractwem nie bacząc na polityczne propozycje ani krytykę płynącą z zagranicy. "Mamy poparcie narodu. Wszyscy są teraz przeciwko nim, ponieważ postrzegają tę grupę jako zbrojną organizację terrorystyczną, która nie ma przyszłości jako gracz polityczny" - ocenił.
Ministerstwo spraw wewnętrznych wprowadziło w niedzielę zakaz dzielnicowych grup samoobrony, które ostatnio pojawiły się w kraju. Grupy te składają się głównie z młodych uzbrojonych mężczyzn i atakują zwolenników Mursiego. MSW napisało w komunikacie, że "prowadzą one nielegalną działalność".
Od środy, gdy siły bezpieczeństwa zlikwidowały dwa obozowiska zwolenników Mursiego, do niedzieli w zamieszkach w Egipcie zginęło według oficjalnych danych do 900 osób. Od środy władze aresztowały ponad tysiąc zwolenników Bractwa Muzułmańskiego. W samą sobotę według władz w całym kraju zginęło 79 osób, a 549 zostało rannych.
36 uwięzionych opozycjonistów zabitych przy próbie ucieczki
Z Kairu nadchodziły w niedzielę sprzeczne informacje na temat okoliczności, w których doszło do śmierci 36 islamistów. Najczęściej powtarza się w agencjach wersja wydarzeń, według której zginęli oni zastrzeleni lub uduszeni gazem łzawiącym podczas próby ucieczki.
Oficjalna agencja MENA podaje, że uzbrojona grupa zaatakowała w pobliżu więzienia Abu Zabal w północnej części Kairu samochodowy konwój policyjny, w którym przewożono 612 islamistów.
Według agencji niektórzy z nich zmarli wskutek uduszenia gazem łzawiącym.
Napastnicy, zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego - dodaje agencja - otworzyli ogień do policjantów i próbowali uwolnić więźniów.
Niektórzy napastnicy zginęli podczas ataku - pisze MENA, nie podając liczby ofiar.
Według wyjaśnień uzyskanych od władz wojskowych przez agencję Reutera niektórzy z przewożonych więźniów udusili się w karetkach policyjnych z braku powietrza podczas ataku Braci Muzułmańskich.
Od środy zginęło w Egipcie według oficjalnych danych do 900 osób. Policja podaje, ze aresztowała podczas ostatnich wydarzeń ponad 1000 sympatyków i członków Bractwa Muzułmańskiego. 
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Egipt: niektóre protesty w Kairze odwołane
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.