Francja ma nowego premiera
Zgodnie z przewidywaniami prezydent Francji Emmanuel Macron mianował premierem Edouarda Philippe’a, mera portowego miasta Hawr, deputowanego partii Republikanie, czyli polityka spoza własnego obozu politycznego.
Urodzony w 1970 roku nowy premier Francji zdobył klasyczne wykształcenie francuskich polityków: po studiach w Instytucie Nauk Politycznych skończył Państwową Szkołę Administracji (ENA), uważaną za kuźnię francuskich kadr politycznych. Tam pierwszy raz zetknął się z obecnym prezydentem.
Philippe maturę zdał w Bonn, gdzie przeniesiony był jego ojciec, profesor języka francuskiego. Znajomość Niemiec - jak twierdzą obserwatorzy - będzie dla szefa rządu szczególnie ważna podczas prezydentury Macrona, który ożywić pragnie "francusko-niemiecki motor Europy" i działać wraz z Berlinem, jak równy z równym, na rzecz głębokiej reformy UE.
Nowy premier zaczął karierę polityczną jako socjalista, był czynny w prawym skrzydle tej partii, któremu przewodził były premier Michel Rocard. Szybko związał się jednak z liberalną prawicą i w roku 2002, u boku innego premiera Alaina Juppego pracował nad reorganizacją partii gaullistowskiej, która po wchłonięciu części centrum, przyjęła nazwę l’Union pour un mouvement populaire (Unia na rzecz ruchu ludowego - UMP).
Gdy Juppe wycofał się czasowo z polityki, Philippe, który jest z wykształcenia prawnikiem, zaczął pracować w wielkiej amerykańskiej firmie adwokackiej. Wrócił do pracy w rządzie, gdy w roku 2007 Juppe - jego mentor - został ministrem ds. środowiska, zrównoważonego rozwoju, energii i transportu.
Philippe stał u boku Juppego, gdy kandydował on w jesiennych prawyborach partii Republikanie, w którą przekształciła się UMP. Prawybory wygrał jednak François Fillon i Philippe nie przyłączył się do jego kampanii wyborczej w wyborach prezydenckich; i zrezygnował też z kandydowania do Zgromadzenia Narodowego (niższej izby parlamentu), pragnąc, jak mówił, całkowicie poświęcić się pracy mera.
Według sondaży większość Francuzów chciała widzieć Juppego na stanowisku premiera. O Philippe’ie już mówi się "Juppe-bis". "Ufają sobie bezgranicznie i w wielu aspektach są do siebie podobni", łączy ich inteligencja, kultura i wizja społeczeństwa - mówiła Aurore Berge, członkini ekipy Juppego podczas kampanii prawyborczej.
Ideowo Philippe bliski jest też niewątpliwie prezydentowi. Tak jak on jest liberałem i - jak mówił filozof Alain Finkielkraut - "wierzy, że wszystko można załatwić reformami gospodarczymi".
Nowy premier spotkał się z zarzutami, że niezbyt przestrzega zasady laickości państwa. Stowarzyszenia broniące tej reguły zarzuciły mu, że udostępniał miejskie pomieszczenia na imprezy organizowane przez stowarzyszenia bliskie Bractwu Muzułmańskiemu.
W oczekiwaniu na nominację na premiera komentatorzy radiowi wskazywali, że Philippe może być doskonałym wykonawcą zadań, jakie postawił sobie prezydent Macron: po "złamaniu" lewicy socjalistycznej, "złamanie" prawicy.
Prawicowi politycy występujący w poniedziałek w radio i telewizji, zwracali jednak uwagę, że przed czerwcowymi wyborami parlamentarnymi, nie wiadomo jak będzie wyglądała większość w Zgromadzeniu Narodowym.
- Mówienie o złamaniu partii Republikanie to pisanie palcem po wodzie - ostrzegał senator tej partii Roger Karoutchi. A należący do tegoż ugrupowania mer Cannes David Lisnard wyraził nadzieję, że w parlamencie zaistnieje "demokratyczna opozycja wobec partii prezydenckiej. Źle by było, gdyby naprzeciw niej zostali tylko populiści - z jednej strony Front Narodowy, z drugiej lewacka "Francja Nieujarzmiona" - dodał.
Philippe jest żonaty, ma troje dzieci. Uprawia boks, jest współautorem dwóch powieści kryminalnych; jako dziecko marzył, że zostanie dyrygentem.
Skomentuj artykuł