Francuskie media rozważają możliwość rosyjskiej pomocy dla Łukaszenki

Fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
PAP / pk

We francuskich mediach w poniedziałek pojawiły się rozważania na temat siły manifestacji na Białorusi i możliwości rosyjskiej interwencji w obronie prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Komentatorzy oceniają, że poparcie Moskwy dla prezydenta Białorusi jest "ostrożne".

„Wobec zalewu ludzkiego, jakim są manifestacje, Łukaszenka odwraca się w stronę Moskwy”, „Mimo ogromu manifestacji, Łukaszenka pozostaje nieporuszony”, „Łukaszenka nieporuszony choć reżim zaczyna drżeć” – to niektóre tytuły artykułów o Białorusi.

Publicyści nie są zgodni, co do liczby osób, które w niedzielę wyszły na ulice. Dziennik „Le Monde” szacuje liczbę uczestników protestów na „od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy”. Prawie wszyscy podkreślają jednak, że taka mobilizacja to „przełom historyczny” dla Białorusi.

„Le Monde” zaznacza, że „demonstracja siły i jedności narodu (białoruskiego) wykracza poza ramy obecnego kryzysu, który być może jeszcze potrwa”. Strajki pokazują, że po raz pierwszy do protestu przyłączyli się robotnicy, co „pozwoliło po raz pierwszy brać pod uwagę upadek Łukaszenki” - pisze dziennik. Dodaje jednak, że „aparat państwa jest ledwie naruszony” i prezydent całkowicie nad nim panuje.

Według dziennika „20 Minutes”, „do manifestacji dołączyli członkowie elity – dziennikarze telewizyjni, zazwyczaj na rozkazach władzy, naukowcy, biznesmani i nawet dwójka wysokich rangą dyplomatów”.

Komentator gazety „Le Figaro” cytuje rosyjskiego politologa, który tłumaczy, że ci ludzie „wiedzą doskonale, że jeśli prezydent zdoła utrzymać się przy władzy nigdy im nie wybaczy. Uznali więc, że Łukaszenka nie będzie już mógł się mścić”.

Francuscy komentatorzy przypominają, że przed wyborami, których wynik demonstranci uważają za sfałszowany, prezydent Białorusi w imię suwerenności ojczyzny, przeciwstawiał się „rosyjskim zakusom”. A teraz nastąpiła zmiana o 180 stopni. Łukaszenka nie tylko straszy agresją z Zachodu, nie tylko organizuje manewry na granicy litewskiej, ale „wzywa na pomoc Moskwę”, która, „jak wierzy, może jeszcze uratować jego władzę” – czytamy w „Le Monde”.

Prawie wszyscy komentatorzy zgadzają się, że poparcie Rosji dla Łukaszenki jest „ostrożne”, a w każdym razie „mało entuzjastyczne”. Dla Rosji Łukaszenka jest „przyjacielem, bez którego najchętniej by się obeszła” – pisze z Moskwy korespondent „Le Figaro”. „To niewygodny sojusznik, o zachwianej pozycji, ale mały kraj (jakim jest Białoruś) pozostaje dla Moskwy pierwszoplanowym partnerem gospodarczym i strategicznym" – twierdzi „Le Figaro.

Komentarz w „Le Monde” tłumaczy, że Kreml nie może po prostu porzucić sojusznika zmagającego się z manifestacjami, „tak samo jak nie może dać się wciągnąć w ekstremalną logikę białoruskiego prezydenta. A co więcej ani jeden głos wśród manifestantów nie wzywał do przejścia na stronę Zachodu”.

Inni komentatorzy również podkreślają, że w społeczeństwie białoruskim przeważa sympatia dla Rosji.

Moskiewski korespondent "Le Figaro", powołuje się na „rosyjskich obserwatorów”, którzy podkreślają, że „Łukaszenka nie jest człowiekiem (Władimira) Putina” i choć gospodarz Kremla nienawidzi ulicznej destabilizacji, to nie uważa by przywódca białoruski był niezastąpiony”.

Korespondent przewiduje, że władze rosyjskie zgodziłyby się na nowego przywódcę, który będzie przestrzegać „czerwonych linii”, które dla Moskwy stanowi obrona jej strefy wpływów i niezbliżanie się do Unii Europejskiej. „Pamiętajmy, że to kwestia relacji z UE spowodowała kryzys ukraiński w 2014 roku” – czytamy w „Le Figaro”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Francuskie media rozważają możliwość rosyjskiej pomocy dla Łukaszenki
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.