Historia beagli, która poruszyła cały kraj

PAP / drr

Setki ludzi z całych Włoch chcą zaopiekować się 2500 psów rasy beagle z hodowli na północy kraju, zajętej na wniosek prokuratury, która wszczęła śledztwo w sprawie ich maltretowania. Psy hodowane tam były dla celów laboratoryjnych, głównie wiwisekcji.

Prawdopodobnie jedyna taka hodowla w Europie - farma "Green Hill" w miejscowości Montichiari koło miasta Brescia - była od lat nazywana przez włoską Ligę Przeciwko Wiwisekcji oraz inne stowarzyszenia obrońców praw zwierząt "obozem dla psów". Przetrzymywane przez całe życie w ciasnych klatkach były one następnie wysyłane do laboratoriów na całym świecie, a także na miejscu poddawane eksperymentom.

DEON.PL POLECA


Stowarzyszenia od dawna apelowały do wymiaru sprawiedliwości, by zajął się hodowlą, określaną jako miejsce męczarni zwierząt. Kilkadziesiąt beagli zostało uwolnionych podczas akcji obrońców zwierząt w kwietniu, gdy wtargnęli oni na teren o powierzchni 5 hektarów i otworzyli klatki. Kilkunastu uczestników tej akcji zostało wówczas aresztowanych przez policję, wezwaną przez kierownictwo firmy. Solidarność z zatrzymanymi wyraziła wówczas Brigitte Bardot, zagorzała obrończyni zwierząt.

Jedną z osób, zatrzymanych wówczas podczas tej akcji była mieszkająca w Ferrarze Beata Stawicka. Po opuszczeniu aresztu powiedziała polonijnemu portalowi "Nasz świat": - Weszłam do hangaru bez okien o długości około 300 metrów. W środku były nieskończenie długie rzędy klatek.

- Widziałam mnóstwo psów z rozciętym przez całą długość brzuchem. Wyglądało to, jakby były niedawno operowane, ponieważ zauważyłam świeże blizny, oczywiście bez opatrunków. W hangarach panowała straszna cisza, tyle psów i żaden nie szczekał. Do tej pory zadaję sobie pytanie, dlaczego one nie szczekały - dodała.

Liga Przeciwko Wiwisekcji i Liga Ochrony Środowiska złożyły w prokuraturze wnioski o przestępstwach, do jakich tam dochodzi. W rezultacie ich doniesienia 18 lipca do "Green Hill" wkroczyli funkcjonariusze Straży Leśnej i policji. Wszyscy szefowie farmy otrzymali zarzuty znęcania się nad zwierzętami.

Obecnie po zajęciu hodowli i wszczęciu dochodzenia psy, wśród nich setki szczeniaków, znajdują się pod opieką Ligi i innych organizacji. Ogłosiły one, że najważniejszym zadaniem jest teraz zapewnienie normalnego życia w rodzinach czworonogom, spośród których wiele do tej pory nie widziało światła dziennego i nie wychodziło nigdy z klatki.

Natychmiast do stowarzyszeń zgłosiły się setki osób gotowych zaopiekować się beaglami. Ich wnioski będą rozpatrywane w trybie pilnym, ale jednocześnie bardzo skrupulatnie. Przyszli właściciele zostaną poinformowani o cierpieniach psów i o tym, że muszą nauczyć ich najprostszych czynności, nawet chodzenia po trawie.

- Chcemy, aby zgłaszały się rodziny świadome tego, że to nie są normalne psy, że potrzebna jest maksymalna uwaga i troska o nie, zarówno z punktu widzenia ich zachowania, jak i stanu fizycznego - powiedział szef Ligi Przeciwko Wiwisekcji Giacomo Bottinelli. Dlatego, jak wyjaśnił, procedura wyboru opiekunów będzie długa i żmudna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Historia beagli, która poruszyła cały kraj
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.