Konflikt syryjski - wątpliwości co do celów rosyjskich

(fot.PAP/EPA/ALEXEY NIKOLSKY / RIA NOVOSTI / KREMLIN POOL)
KAI / jm

Kreml zapewnia, że rosyjskie naloty w Syrii są wymierzone w islamistów. Amerykański senator John McCain twierdzi jednak, że Rosjanie uderzyli w rebeliantów szkolonych przez CIA. Wstrzymania rosyjskich nalotów żąda Arabia Saudyjska.

Rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow oświadczył w czwartek, że rosyjskie lotnictwo przeprowadza w Syrii naloty nie tylko na dżihadystyczną organizację Państwo Islamskie (IS), ale także na inne "powszechnie znane" organizacje terrorystyczne. Powiedział, że cele ataków są ustalane "wraz z syryjskimi siłami zbrojnymi".

Resort obrony Rosji poinformował, że lotnictwo rosyjskie zniszczyło w Syrii stanowisko dowodzenia Państwa Islamskiego, sztab i skład z amunicją.

Według senatora McCaina pierwsze ataki rosyjskich sił powietrznych w Syrii były wymierzone w zbrojne ugrupowanie rebelianckie z Wolnej Armii Syryjskiej (WAS), które jest wspierane przez Stany Zjednoczone i szkolone przez CIA.

Nieco później rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył w ONZ, że Rosja nie uważa opozycyjnej WAS, walczącej z reżimem w Damaszku, za ugrupowanie terrorystyczne. Dodał, że WAS powinna stanowić część politycznego rozwiązania konfliktu w Syrii. W środę po spotkaniu z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym Ławrow zapewniał, że pogłoski o tym, iż celami rosyjskich nalotów w Syrii nie było Państwo Islamskie, są pozbawione podstaw.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wyraził zaniepokojenie możliwością, że ataki rosyjskiego lotnictwa w Syrii mogły być wymierzone w rejony pod kontrolą antyreżimowych rebeliantów, a nie pozycje IS.

Kerry i Ławrow ogłosili w środę, że USA i Rosja porozumiały się w sprawie zorganizowania jak najszybciej spotkania wojskowych obu krajów, by uniknąć incydentów między samolotami rosyjskimi i maszynami międzynarodowej koalicji dowodzonej przez USA.

Rosyjskie samoloty zbombardowały w czwartek bazę lotniczą w północnej Syrii; najprawdopodobniej to pierwszy rosyjski atak na znany cel Państwa Islamskiego w tym kraju - poinformowała libańska telewizja Al-Majadin. Według telewizji, która powołuje się na swojego korespondenta, naloty objęły bazę al-Tabaka w położonej na północy Syrii prowincji Rakka, będącej bastionem dżihadystów z IS.

Rosyjskie MSZ oznajmiło, że Rosja nie zamierza łączyć sił z kierowaną przez USA koalicją w walce z Państwem Islamskim na istniejących obecnie zasadach. Zdaniem Moskwy koalicja działa z naruszeniem prawa międzynarodowego.

Dyrektor departamentu ds. nowych wyzwań i zagrożeń w rosyjskim MSZ Ilja Rogaczow oświadczył, że takie działania, jakie prowadzi koalicja, mogą być realizowane jedynie wówczas, gdy są usankcjonowane przez Radę Bezpieczeństwa ONZ lub gdy jest na to zgoda państw, na których obszarze znajdują się obce siły zbrojne. "W przypadku Syrii koalicja nie dysponuje ani jednym ani drugim.

To poważne naruszenie prawa międzynarodowego" - powiedział Rogaczow. Zaznaczył, że Rosja działa na prośbę władz syryjskich.

Koalicja pod wodzą USA od ponad roku atakuje z powietrza cele dżihadystów z Państwa Islamskiego w Syrii i w Iraku.

Przedstawiciel rosyjskiego MSZ dodał, że Moskwa rozważy też operacje przeciwko IS w Iraku, jeśli władze w Bagdadzie zawrócą się o to do Rosji.

Arabia Saudyjska wyraziła "głębokie zaniepokojenie" rosyjskimi nalotami w Syrii i zażądała ich wstrzymania. Według Rijadu kraje nie mogą twierdzić, że walczą z terroryzmem Państwa Islamskiego, gdy wspierają "terroryzm syryjskiego reżimu".

Ambasador Arabii Saudyjskiej przy ONZ Abdallah al-Muallimi powiedział, że bojowników Państwa Islamskiego nie ma na zaatakowanych w środę przez rosyjskie siły obszarach w Hims i Hamie. Ambasador dodał, wypowiadając się na forum ONZ, że ataki spowodowały "wiele ofiar w ludziach", i wezwał do "natychmiastowego zaprzestania nalotów i ich nieponawiania".

Komendant sprzymierzonych z USA kurdyjskich bojowników z organizacji YPG, walczących w Syrii z Państwem Islamskim, Sipan Hemo ocenił, że ze względu na zaangażowanie wielkich mocarstw wojna domowa w Syrii może potrwać nawet 10 lat.

Uznał, że rozwiązanie konfliktu nie spoczywa teraz w rękach Syryjczyków. "To, z czym mamy do czynienia, może być nazwane starciem tytanów na syryjskiej ziemi"; wygląda to jak trzecia wojna światowa, w której wielkie mocarstwa walczą, by dzielić między siebie strefy wpływów" - powiedział.

Także dowódca rebelianckiego ugrupowania, walczącego pod sztandarem Wolnej Armii Syryjskiej, Baszar al-Zubi obawia się, że rosyjska interwencja przede wszystkim przedłuży wojnę w Syrii, trwającą od marca 2011 roku.

W dalszej kolejności rosyjskie naloty grożą nasileniem ekstremizmu - ostrzegł w rozmowie z agencją Reutera Zubi, dowódca Armii Jarmuk, ponieważ - jak wyjaśnił - w razie globalizacji konfliktu "przyciągnięci zostaną zagraniczni bojownicy do walki z Rosjanami".

Agencja Reutera poinformowała, że setki irańskich żołnierzy przybyły do Syrii, aby razem z wojskami Asada wziąć udział w operacji naziemnej przeciwko rebeliantom na północy kraju. Operacji lądowej mają towarzyszyć rozpoczęte już naloty rosyjskich sił powietrznych. Jak twierdzi Reuters, operacja ta ma na celu odzyskanie terytorium, które utraciły wojska Asada.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Konflikt syryjski - wątpliwości co do celów rosyjskich
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.