Koniec poszukiwań. Teraz pomoc bezdomnym

Po 10 dniach ratownicy zakończyli przeszukiwanie gruzów w stolicy Haiti. (fot. PAP/Mikołaj Kozak)
PAP / mik

W dziesiątym dniu po trzęsieniu ziemi, w piątek, ratownicy zakończyli przeszukiwanie gruzów w stolicy Haiti, Port-au-Prince, a wszystkie wysiłki ekip działających pod egidą ONZ będą odtąd koncentrowały się na udzielaniu pomocy tym, co przeżyli.

Tego dnia wydobyto spod gruzów niedaleko stadionu w Port-au-Prince 69-letnią kobietę, która wciąż jeszcze żyła. Lekarze szpitala generalnego powiedzieli jednak, że "jest niewiele nadziei" na to, że zdołają ją uratować.

Drogi prowadzące ze zrujnowanej stolicy na zachód i na południe kraju już od kilku dni zatłoczone są ludźmi, którzy zostawili za sobą ruiny domów i swych zmarłych.

Rząd haitański podał w piątek, że dotąd zdołano pochować 70 000 zabitych, nocami w wielu miejscach ruiny i resztki murów oświetlają ogniska: palone są zwłoki zabitych.

- Musimy zdążyć, ponieważ za trzy dni zaczynają się długotrwałe deszcze, ziemia zamieni się w błoto, idealne środowisko dla wirusów dengi oraz bakterii tyfusu i pierwotniaków wywołujących malarię - powiedział w radio haitański minister spraw wewnętrznych Paul Antoine Bien-Aime.

Główny kapłan wudu, animistycznej religii pochodzenia afrykańskiego powszechnie praktykowanej zarówno przez katolicką, 80-procentową większość Haitańczyków, jak i przez protestantów, 74-letni Max Beavuir poskarżył się prezydentowi Haiti: zmarłych wrzuca się do zbiorowych dołów jak śmieci. U wyznawców wudu uroczystości pogrzebowe trwają 7 dni.

Jednak i Beavuir, zwany przez wyznawców Ati, czyli Władza Najwyższa, i sam prezydent Rene Preval, który zaprosił go w czwartek na posiedzenie rządu, są bezradni. "Wiem, że sytuacja jest bardzo trudna" - przyznał Ati w długim wywiadzie dla największego madryckiego dziennika "El Pais", w którym ostro skrytykował rząd, Amerykanów i niektórych chrześcijan.

Jakieś 30 000 rozkładających się zwłok porzuconych jeszcze na ulicach i śmietniskach lub spoczywających pod gruzami sprawia, że fetor rozkładu wypełnia całą przestrzeń nad Port-au-Prince.

Preval urzęduje wraz z rządem w ocalałym budynku komisariatu policji. Jest atakowany przez Haitańczyków, którzy mówią, że "rządu nie widać". Podjął jednak działania, na jakie było stać miejscową władzę: od dwóch dni flota 34 małych autobusów miejskich wywozi uciekinierów kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów za miasto, byle dalej od ogniska zarazy, jakim w każdej chwili może się stać stolica.

Według doniesień agencyjnych, jedna piąta bezdomnych ma poniżej pięciu lat.

Władze Haiti wspierane przez wolontariuszy z organizacji pomocowych przystąpiły do organizowania obozów przejściowych poza miastem dla 100 000 osób. Powstają one według agencji EFE m.in. w pobliżu miasta Croix-des-Bouquetes, na północ od Port-au-Prince.

- W dniu trzęsienia ziemi uciekło z więzień w rejonie stolicy 5 000 niebezpiecznych bandytów. Bardzo przerzedzona policja stołeczna liczy 3 000 funkcjonariuszy. Reszta zginęła pod gruzami. Gdyby nie obecność amerykańskich żołnierzy i błękitnych hełmów - oświadczyła pani minister kultury i środków komunikacji Jocelyn Lassegue - nie byłoby żadnych szans na utrzymanie bezpieczeństwa w mieście.

Do przedstawicieli UNICEF na Haiti dotarły informacje o porywaniu ze szpitali małych dzieci. Włoch Guido Cornale z tej organizacji zawiadomił o tym prezydenta Haiti. Powiedział, że powstał nielegalny "rynek adopcyjny". Dotąd osoby, które nie są krewnymi dzieci, zabrały ich ze szpitali piętnaścioro.

Regionalny przedstawiciel UNICEF Jean-Luc Legrand ma informacje, że większość porwanych dzieci jest wywożona z Haiti przez Dominikanę.

Od czasu trzęsienia ziemi pracownicy UNICEF codziennie zabierają z ulic 2 000 haitańskich dzieci i umieszczają je w 20 ośrodkach. Zanim zostaną oddane do legalnej adopcji zagranicę, próbuje się jak najszybciej ustalić, czy dzieci mają jakąś rodzinę.

Wśród lepszych wiadomości z Haiti piątek przyniósł informacje o wpłynięciu tego dnia do portu w stolicy, zniszczonego w 70-80 procentach, pierwszego niewielkiego statku z pomocą. Holenderski frachtowiec zawinął z ładunkiem 123 ton wody, soków i mleka.

Amerykańskie dowództwo wojskowe, kontrolujące jedyne lotnisko w Port-au-Prince, zakomunikowało w piątek, że udało się podwoić jego przepustowość. W pierwszych dniach po trzęsieniu ziemi lądowało tu dziennie 70 samolotów z pomocą humanitarną.

Rząd USA poinformował, że przygotowuje swą bazę morską Guantanamo na Kubie do przyjęcia pewnej liczby ofiar trzęsienia ziemi w Haiti.

Z 560 milionów dolarów na pomoc dla Haiti, o które zaapelował do państw członkowskich sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, na konto organizacji wpłynęło do piątku 195 milionów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Koniec poszukiwań. Teraz pomoc bezdomnym
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.