Limit zadłużenia USA. Kto wygrał, kto przegrał?
Jakie znaczenie polityczne będzie miał zakończony właśnie spór o podniesienie ustawowego pułapu zadłużenia USA i redukcję deficytu - zastanawiają się komentatorzy. Oceny, jak wpłynie on na szanse reelekcji prezydenta Obamy w przyszłym roku, są podzielone.
Panuje zgoda, że plan przyjęty przez Kongres jest zwycięstwem Republikanów. W toku trwających wiele tygodni negocjacji zyskali oni niemal wszystko, czego się domagali. Plan zawiera znaczne cięcia wydatków rządowych, wraz z wprowadzenie mechanizmu automatycznych cięć w razie niemożności ich uchwalenia przez Kongres w normalnym trybie, i nie przewiduje podwyżek podatków.
Ustępstwa Baracka Obamy w tych sprawach przyjmowane są z rozczarowaniem i gniewem przez lewicę Partii Demokratycznej. Jej politycy przypominają poprzednie kompromisy prezydenta, niezgodne z jego wcześniejszymi obietnicami z kampanii wyborczej, np. kiedy zrezygnował z "opcji publicznej" w reformie systemu ochrony zdrowia.
Zdaniem obserwatorów, w sporze o limit zadłużenia Obama od początku ustawił się w centrum, w roli arbitra starającego się pogodzić obie strony - Demokratów broniących kosztownych wydatków i radykalnych Republikanów z Tea Party. Opowiadał się za "zrównoważonym podejściem", tzn. rozwiązaniem uwzględniającym zarówno cięcia wydatków, jak i zwiększenie podatkowych dochodów państwa.
W czasie nabierającej temperatury sporu, w którym zwłaszcza Tea Party okazywała nieprzejednanie i niechęć do kompromisu, Obama mógł być postrzegany przez opinię jako siła rozsądku i umiarkowania. Jego przesłanie było wyraźnie skierowane do niezależnych wyborców. Kiedy ustąpił przed żądaniami Republikanów postawionymi pod presją prawicy w tej partii, uczynił to, aby USA uniknęły pierwszego w ich historii niepodniesienia limitu zadłużenia na czas, co groziło niewypłacalnością rządu.
Sondaże wykazywały, że większość Amerykanów popiera "zrównoważone podejście" do kwestii długu i sympatyzuje z sytuacją i postawą prezydenta.
Niektórzy komentatorzy, szczególnie konserwatywni, uważają jednak, że Obama zachowywał się w czasie sporu zbyt biernie i okazał słabość. Krytyka taka pojawia się także na lewicy, która uważa, że prezydent nie powinien ustępować GOP i podnieść limit długu bez zgody Kongresu, powołując się na swoje nadzwyczajne uprawnienia głowy państwa.
Notowania Obamy w sondażach spadły w ostatnich tygodniach do niewiele ponad 40 procent. W czerwcu miał przeszło 50-procentowe poparcie. Nie wiadomo jednak, czy trend ten wiąże się ze sporem o limit długu czy z sytuacją ekonomiczną kraju.
Skomentuj artykuł