Miedwiediew zadowolony: nie było końca świata
Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew wyraził zadowolenie, że zapowiadany przez wielu na 21 grudnia koniec świata jednak nie nastąpił, chociaż byli ludzie, którzy się tego obawiali. Wspomniał o tym 21 bm. w Moskwie podczas spotkania z przedsiębiorcami ze spółki "Fabrikant.Ru". Dzień wcześniej prezydent Władimir Putin ogłosił publicznie, że koniec będzie, ale dopiero za 4,5 mld lat.
Dyrektor generalny "Fabrikant.Ru" Siergiej Gabiestro w imieniu organizacji "Diełowaja Rossija" złożył szefowi rządu życzenia z okazji zbliżającego się Nowego Roku i świąt Bożego Narodzenia. "A ja składam wam gratulacje, że mamy już godzinę trzecią, a końca świat nie ma" - zażartował premier.
Na ten sam temat wypowiedział się dzień wcześniej również prezydent Rosji Władimir Putin. Na konferencji prasowej, transmitowanej przez I kanał telewizji rosyjskiej, oświadczył on, że koniec świata rzeczywiście nastąpi, ale za 4,5 miliarda lat, gdy Słońce stanie się "białym karłem". Zaznaczył przy tym pół żartem, że osobiście nie boi się końca świata. "Czego się bać, jeśli jest to nieuchronne?" - zapytał retorycznie.
Już w 2007 obecny szef państwa opowiadał, że wysłuchał kursu wykładów dyrektora Akademii Kosmicznej Rosyjskiej Akademii Nauk prof. Lwa Zielonego nt. badań planetarnych. Według profesora za 7 mld lat Słońce zgaśnie i stanie się białym karłem, "co było bardzo nieprzyjemne" - zauważył Putin.
Warto dodać, że z sondażu, przeprowadzonego kilka tygodni temu przez ogólnokrajowy ośrodek badania opinii publicznej, wynikało, że większość Rosjan nie wierzyła w szybki koniec świata. Tylko 3 proc. badanych stwierdziło, że w obawie o koniec cywilizacji zrobili większe zapasy różnych towarów.
Skomentuj artykuł