Monachium: szczyt w cieniu "nowej zimnej wojny"

(fot. PAP/EPA/SVEN HOPPE)
PAP / kw

Zakończona w niedzielę Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (MSC) uważana jest za papierek lakmusowy sytuacji w polityce międzynarodowej. W tym roku, mimo postępów w kwestii Syrii, przebiegała w cieniu sugerowanej przez Rosję "nowej zimnej wojny".

Przez długi czas w rosyjskiej polityce obowiązywał podział ról na dobrego i złego policjanta. Tym dobrym, sygnalizującym wolę porozumienia z Zachodem był Dmitrij Miedwiediew, w latach 2008-2012 prezydent, a obecnie premier Rosji. Rola złego policjanta zarezerwowana była od dawna dla Władimira Putina - bezkompromisowego i twardego przywódcy dążącego do odbudowy rosyjskiego imperium.

Zakończona w niedzielę konferencja w Monachium dowiodła, że ten tradycyjny podział należy do przeszłości. W swoim wystąpieniu na forum MSC Miedwiediew pokazał, że w polemice z Zachodem ani o jotę nie ustępuje swojemu prezydentowi.

W wygłoszonym w sobotę przemówieniu, które - jak zauważył "Der Spiegel" - ze względu na ostry ton i szybkość wypowiedzi "doprowadziło do rozpaczy tłumaczy", obarczył Zachód odpowiedzialnością za staczanie się w kierunku nowej zimnej wojny pomiędzy jego krajem a Zachodem.

Premier przypomniał, że w 2007 roku właśnie w Monachium Putin ostrzegał przed negatywnymi skutkami "ideologicznych stereotypów i podwójnej moralności Zachodu".

Zdaniem Miedwiediewa "od 2007 roku sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna", Europa "znajduje się w obliczu klęski migracyjnej", a "relacje między UE a Rosją są zepsute". Ostro skrytykował NATO, Europę i USA za przedstawianie Rosji jako największego zagrożenia dla pokoju.

"Czy naprawdę potrzebny jest trzeci światowy wstrząs, abyśmy zrozumieli, że potrzebna jest współpraca, a nie konfrontacja?" - pytał rosyjski premier, sugerując bez ogródek, że możliwa jest trzecia wojna światowa.

"W Monachium grasuje strach przed wojną światową" - zatytułował niedzielną korespondencję z Monachium "Die Welt". Korespondent dziennika pisze o "drastycznych słowach" Miedwiediewa i określa postawę Moskwy mianem "chucpy".

"Putin reloaded" - tytułuje swe internetowe wydanie "Der Spiegel". Autorzy analizy wyrażają pogląd, że postawa Moskwy jest wyrazem zawodu, iż w minionych 25 latach nie powstało prawdziwe partnerstwo między Zachodem a Rosją. "Wystąpienie Miedwiediewa było w swej agresywności świadectwem pewności siebie Rosji. Jego przesłanie brzmi: Rosja jest gotowa do współpracy, ale nie na warunkach Zachodu" - czytamy w "Spieglu".

Tezy Miedwiediewa powtórzył w późniejszym wystąpieniu szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, uzupełniając je ostrym atakiem na władze w Kijowie, które - jego zdaniem - ponoszą winę za torpedowanie porozumień z Mińska.

"Monachium stało się polem ostrych polemik między Rosją a NATO" - zauważa "Die Welt". Rzeczywiście, w Monachium przedstawiciele Sojuszu nie pozostawali dłużni rosyjskim polemistom. "Rosja destabilizuje ład międzynarodowy" - powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Zapewnił, że Sojusz Północnoatlantycki nie szuka konfrontacji z Moskwą i nie chce nowej zimnej wojny, lecz przygotowane jest do udzielenia "zdecydowanej odpowiedzi" na ewentualne zagrożenia.

"Odstraszanie jest zasadniczym elementem naszej strategii" - wyjaśnił Stoltenberg, wyrażając nadzieję, że lipcowy szczyt Sojuszu w Warszawie "wzmocni zdolność odstraszania". Szef NATO wskazał na zagrożenie ze strony rosyjskiej broni nuklearnej.

Sekretarz stanu USA John Kerry przyłączył się do krytyki rosyjskich działań na Ukrainie i w Syrii, oskarżając Moskwę o dokonywanie "powtarzanej agresji" w tych dwóch państwach. Szef dyplomacji Stanów Zjednoczonych piętnował Moskwę za przeciwstawianie się woli społeczności międzynarodowej, wspieranie separatystów na wschodzie Ukrainy, a także zbrojne wspomaganie syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.

Oklaski zebrał za zdecydowane wystąpienie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, który zarzucił Putinowi tworzenie "alternatywnej Europy" i wspieranie prawicowo-populistycznych ugrupowań na Zachodzie. "Panie Putin, to nie jest ukraińska wojna domowa, to jest pańska agresja" - mówił prezydent Ukrainy, odnosząc się do sytuacji w Donbasie.

Podczas trzydniowych obrad o bezpieczeństwie międzynarodowym i przyszłości NATO donośnie zabrzmiał też głos Polski. Prezydent Andrzej Duda powiedział, że chce "zwiększenia obecności sił Sojuszu Północnoatlantyckiego na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej i Polski". Dodał, że Rosja próbuje podważyć ład w Europie.

"Chciałbym, aby znalazły się tutaj stałe bazy sprzętowe Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także, aby zaistniała (...) stała obecność sił NATO"; "to może być obecność o charakterze rotacyjnym, ale ta rotacja musi być na tyle intensywna, by w praktyce oznaczała stałość. Żołnierze rotują, ale stała, istotna liczba żołnierzy Sojuszu cały czas znajduje się na naszym obszarze, gwarantując bezpieczeństwo" - powiedział Duda w trakcie sobotnich obrad.

Prezydent ocenił, że Dmitrij Miedwiediew, mówiąc o nowej zimnej wojnie, próbuje podważyć ład w Europie. Podkreślił, że na ofensywne działania Moskwy UE i NATO muszą odpowiednio reagować za pomocą sankcji i zdecydowanej polityki. Ocenił, że dialog z Rosją należy prowadzić, ale "z pozycji partnerskiej" oraz że tylko rzeczywista obecność sił NATO zapobiegnie dalszym imperialnym działaniom Moskwy.

Szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski ocenił w Monachium, że decyzje podjęte w 2014 roku na szczycie NATO nie wystarczą do zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. Jego zdaniem nie obowiązuje już deklaracja NATO-Rosja z 1997 roku, bo powstała "w zupełnie innej politycznej sytuacji". Jak powiedział, przestała obowiązywać część deklaracji o zakazie rozmieszczania na terytorium nowych krajów NATO oddziałów i instalacji wojskowych, ale druga część, dotycząca kanałów komunikacyjnych z Rosją, powinna obowiązywać nadal. Szef dyplomacji ocenił, że Europa Środkowa, czyli flanka wschodnia Sojuszu, "dysponuje niższym statusem bezpieczeństwa" w porównaniu do Zachodu. "Musimy doprowadzić do równouprawnienia" - postulował.

Organizator konferencji, niemiecki dyplomata Wolfgang Ischinger powiedział, kończąc spotkanie, że jego "ponury obraz" sytuacji na świecie nie uległ w trakcie trzydniowych obrad zmianie. "Największym problemem jest brak zaufania między blokami państw" - podkreślił. Zastrzegł, że nocna rozmowa telefoniczna pomiędzy Putinem a prezydentem USA Barackiem Obamą "nieco zneutralizowała" jego pesymizm.

Do nielicznych "jaskółek" zwiastujących możliwość współpracy między Zachodem a Moskwą należało spotkanie w kuluarach konferencji Stoltenberga i Ławrowa. Obaj zgodzili się na poszukiwanie możliwości wznowienia rozmów ramach rady NATO-Rosja, która z powodu agresji Moskwy na Ukrainie nie zebrała się od czerwca 2014 roku.

Natomiast w piątek rano, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem MSC, światowe mocarstwa, w tym USA i Rosja, osiągnęły w Monachium porozumienie w sprawie planu, który ma doprowadzić do wstrzymania działań wojennych i przełamać impas w syryjskim konflikcie. W kluczowym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych kilkunastu państw w Monachium brali udział m.in. Kerry i Ławrow.

52. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa obradowała od piątku do niedzieli w stolicy Bawarii. W ramach tego spotkania ponad 30 szefów państwa i rządów oraz 60 ministrów spraw zagranicznych i obrony rozmawiało o bezpieczeństwie, przyszłości NATO i sytuacji w Syrii i na Ukrainie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Monachium: szczyt w cieniu "nowej zimnej wojny"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.