Nigeria przegrywa z Boko Haram. Walczą najemnicy

Nigeria przegrywa z Boko Haram. Walczą najemnicy
(fot. hdptcar / Foter / CC BY-SA)
PAP / kw

Nie mogąc sobie poradzić z rebelią dżihadystów z Boko Haram, nigeryjskie władze znów sięgają po pomoc najemnych żołnierzy z Republiki Południowej Afryki - pisze korespondent PAP, Wojciech Jagielski.

Najemnicy z południowoafrykańskiej prywatnej firmy ochroniarskiej Specialized Tasks, Training, Equipment and Protection (STTEP) byli już w Nigerii.

Na początku roku ściągnął ich tam ówczesny prezydent Goodluck Jonathan, by pomogli jego wojsku powstrzymać ofensywę partyzantki Boko Haram, która przejęła kontrolę nad brzegami jeziora Czad i ogłosiła powstanie tam własnego kalifatu, zajmującego obszar równy terytorium Belgii. Jonathan liczył też na to, że rozgromienie rebelii ułatwi mu reelekcję wiosną.

DEON.PL POLECA

Setka podstarzałych, ale zaprawionych w bojach oraz uzbrojonych we własne śmigłowce i wozy pancerne najemników z RPA w sto dni rozgromiła kalifat Boko Haram, odbiła zajęte przez partyzantów powiaty, a ich samych zmusiła do ucieczki w porośnięte lasami góry Sambisa na kameruńskim pograniczu.

Mimo zwycięskiej wojny z rebeliantami Jonathan przegrał w lutym wybory prezydenckie i stracił władzę na rzecz przywódcy opozycji Muhammadu Buhariego - emerytowanego generała, który w latach 80. krótko rządził Nigerią jako wojskowy dyktator.

Nadal zapatrzony w wojsko Buhari jeszcze w czasie kampanii wyborczej powtarzał, że korzystanie z pomocy najemnych żołnierzy przynosi wstyd nigeryjskiemu państwu i jego armii. Natychmiast po przejęciu prezydentury odesłał południowoafrykańskich najemników do Kapsztadu i Johannesburga oraz zapowiedział, że sam rozprawi się z Boko Haram.

Obiecywał, że samym przejęciem władzy nad wojskiem wskrzesi w nim dawnego ducha walki i dyscyplinę, dzięki którym nigeryjscy żołnierze uważani byli za najlepszych w całej Afryce. W wojnie z niedobitkami Boko Haram Nigeryjczykom mieli dodatkowo pomóc żołnierze z Beninu, Kamerunu, Nigru, a przede wszystkim z Czadu, cieszący się złowrogą sławą bezwzględnych zabijaków.

Nigeryjska armia nie potrafiła jednak utrzymać ziem odbieranych dżihadystom przez Czadyjczyków i najemników, a fatalna współpraca z armiami sąsiadów sprawiła, że partyzanci przetrwali obławę w górskich kryjówkach, a latem, po zaprzysiężeniu Buhariego na prezydenta, ruszyli do kontrnatarcia.

Tym razem nie zajmowali już żadnych terytoriów, lecz przerzucili się na terroryzm, a samobójców zamachowców posyłali do ataku nie tylko do północno-wschodniej Nigerii, ale także do Nigru i Czadu. Od inauguracji Buhariego dżihadyści zabili prawie 2 tys. ludzi; liczbę ofiar trwającej od początku wieku rebelii szacuje się na ok. 20 tys. ludzi.

Latem walkę z Boko Haram miał podjąć specjalnie w tym celu utworzony i wspierany przez Zachód ekspedycyjny korpus, składający się z oddziałów Nigerii, Nigru, Kamerunu i Czadu. Z powodu niechęci Nigeryjczyków do współpracy z sąsiadami regionalna armia na razie nie powstała, a notoryczne łamanie praw człowieka przez nigeryjskie wojsko, a także trawiąca je korupcja sprawiły, że Zachód odmawia Nigerii pomocy zbrojnej.

Rad nierad Buhari, który pokonanie Boko Haram uznał za priorytet swojej prezydentury (kilka razy przesuwał terminy ostatecznej rozprawy z rebelią; ostatnio wyznaczył ją na koniec roku), musiał przełknąć upokorzenie i po cichu ponownie zaprosić najemników z RPA.

Tym razem ma ich przybyć do Nigerii nie 100, jak za czasów Jonathana, lecz prawie trzy razy więcej. Tak jak poprzednim razem przywiozą ze sobą własne wozy pancerne, śmigłowce, a nawet samoloty. Najemniczy koncern STTEP jest kolejnym wcieleniem firmy Executive Outcomes, założonej pod koniec lat 80. przez pułkownika Eebena Barlowa, białego oficera południowoafrykańskiego wojska z czasów apartheidu.

Żołnierze Barlowa to jego dawni towarzysze broni i podwładni, którzy po upadku apartheidu porzucili służbę w wojsku, policji i służbach bezpieczeństwa albo po negatywnej weryfikacji zostali z nich zwolnieni.

Pod wodzą Barlowa Executive Outcomes błyskawicznie zyskało międzynarodowy rozgłos i zbiło fortunę, podpisując kontrakty z prawowitymi rządami i pomagając im wygrywać wojny domowe (m.in. w Angoli i Sierra Leone).

Naciski konkurencyjnych firm z Zachodu (m.in. amerykańskiego Blackwater) sprawiły, że w 2000 r. 62-letni dziś Barlow rozwiązał Executive Outcomes, a w miejsce starej firmy powoływał nowe. Zachód przeprosił się z Barlowem po 2001 r. i korzystał z jego żołnierzy na wojnach w Afganistanie i Iraku.

Nigeryjscy generałowie zapowiadają, że nowa, wielka i ostateczna ofensywa przeciwko dżihadystom z Boko Haram ruszy lada dzień. Poza najemnikami z RPA Nigeryjczyków wesprą w natarciu także żołnierze z USA. Prezydent Barack Obama postanowił wysłać aż trzystu wojskowych do Kamerunu, właśnie do walki z Boko Haram. Mają pozostać nad jeziorem Czad "tak długo, jak będą potrzebni".

Od zeszłego roku nad brzegami jeziora Czad latają też bezzałogowe samoloty zwiadowcze, skierowane tam do śledzenia partyzantów i pomocy w odbiciu z ich rąk kilkuset uczennic porwanych z nigeryjskiego miasteczka Chibok.

Dopiero rozgłos, wywołany na Zachodzie przez zeszłoroczne uprowadzenie dziewcząt, sprawił, że działające od kilkunastu Boko Haram zostało uznane za groźne ugrupowanie terrorystyczne, a za głowę jego przywódcy Abubakara Shekau Amerykanie wyznaczyli nagrodę 7 mln dolarów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nigeria przegrywa z Boko Haram. Walczą najemnicy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.