Nowe kraje chcą wywrzeć presję na Unii

Premier Donald Tusk przed szczytem w Brukseli (fot. EPA/Olivier Hoslet)

W Brukseli spotkali się przywódcy nowych krajów członkowskich, aby wywrzeć presję na krajach bogatszych w walce o korzystne zapisy w mandacie unijnym na grudniową konferencję klimatyczną w Kopenhadze.

Skupione w koalicji pod wodzą Polski biedniejsze kraje UE zapowiadają, że nie poprą mandatu, w którym nie będzie w precyzyjny sposób ustalone, jakie obciążenia mają ponosić poszczególni członkowie UE w ramach walki ze zmianami klimatycznymi.

Premier Donald Tusk poinformował w czwartek w Brukseli, że Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Łotwa i Litwa uzgodniły wspólne stanowisko w sprawie klimatu. Z "życzliwą neutralnością" - powiedział Tusk - na postulaty tych krajów patrzy Słowenia.

- Polski punkt widzenia zyskał akceptację państw, które spotkały się przed chwilą. Mamy wspólne stanowisko. To oznacza, że mamy bardzo poważną szansę uchronić Polskę i inne kraje przed nadmiernymi obciążeniami - oświadczył Tusk po spotkaniu. Pytany, czy Polska jest gotowa postawić na szczycie weto powiedział, iż nie ma obaw, że trzeba będzie stosować "drastyczne metody".

W ocenie polskiego rządu kluczem do wyliczenia zobowiązań poszczególnych krajów członkowskich na wsparcie krajów trzecich w walce ze zmianami klimatycznymi powinien być poziom płatności na zewnętrzne zobowiązania Unii Europejskiej.

Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz powiedział PAP w przeddzień szczytu, że to oznacza kwotę pomiędzy tym, co Polska płaci na pomoc rozwojową, a tym, jaki jest udział polskiego PKB w PKB Unii Europejskiej.

- Rozmawiamy o kwotach rzędu 200-300 milionów euro rocznie. Gdyby UE zobowiązała się płacić 8 miliardów euro, polski wkład wyniósłby 231 milionów euro rocznie. To jest ten wariant, który Polska wspiera - powiedział PAP minister. Zastrzegł jednocześnie, że bez ustalenia składki UE jako całości trudno mówić o konkretnej kwocie dla Polski.

W czwartek ani Tusk ani żaden z towarzyszących mu ministrów o konkretnych kwotach mówić nie chciał. - My dzisiaj nie ustalimy co do złotówki, kto ile ma zapłacić. My chcemy ustalić mechanizm, który spowoduje, że nie będzie tak, że im więcej świat będzie łożył na klimat, tym geometrycznie więcej będą płacili biedniejsi - powiedział Donald Tusk. Polska - zaznaczył premier - stoi na "dość twardym stanowisku", żeby kwoty obciążeń były uzależnione od udziału Polski i innych krajów w pomocy zagranicznej.

- Jest kilka możliwości ustalenia takiego mechanizmu, który idzie w stronę zamożności poszczególnych krajów, czyli im państwo bogatsze, tym płaci więcej. Na pewno nie zgodzimy się na mechanizm: płacić tym więcej, im więcej się emituje CO2 - podkreślił.

Minister finansów Jacek Rostowski wyliczył różne klucze wyznaczania obciążeń poszczególnych krajów członkowskich. - Jednym jest klucz podziału pomocy dla krajów trzecich spoza UE. Druga możliwość: jakaś wersja oparcia się na dochodzie narodowym, albo jakiś pośredni klucz, który by składał się z elementów pomocy zagranicznej i dochodu narodowego - powiedział dziennikarzom.

W ocenie Rostowskiego, jeżeli podział będzie mniej więcej taki, jakiego chce polski rząd, to poziom polskich płatności będzie o ponad połowę niższy niż byłby według klucza emisji CO2.

Tusk zapowiedział, że powie wprost partnerom unijnym, że nie ma sensu wyjeżdżać z Brukseli bez ustaleń. - Jeśli nie wyjedziemy stąd dzisiaj, jutro z konkretnym ustaleniem: ile pieniędzy, jakie mechanizmy, to będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie Rady Europejskiej jeszcze przed Kopenhagą - ocenił.

Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz ostrzegł, że szczyt może się przeciągnąć. - Nasza koalicja jest bardzo mocno skonsolidowana. Myślę, że czeka nas długi szczyt, jeśli inne państwa będą też zdeterminowane. My jesteśmy przygotowani, że szczyt może się przeciągnąć do weekendu - powiedział Dowgielewicz.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nowe kraje chcą wywrzeć presję na Unii
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.