Obama: wiercenia muszą być bezpieczne
Prezydent USA Barack Obama dał do zrozumienia, że w wyniku katastrofy platformy wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej dokona pewnych korekt w swej kontrowersyjnej polityce szerszego otwarcia dla eksploatacji ropy w szelfach przybrzeżnych.
Podkreślił, że wszelkie licencje na wiercenia naftowe na wodach przybrzeżnych będą uzależnione od wprowadzenia przez firmy odpowiednich środków bezpieczeństwa, zapobiegających katastrofom podobnym do tej w Zatoce Meksykańskiej.
"Nadal uważam, że krajowa produkcja ropy naftowej jest ważną częścią naszej strategii bezpieczeństwa energetycznego, ale jak zawsze mówiłem, trzeba to robić odpowiedzialnie, z troską o bezpieczeństwo naszych robotników i środowiska naturalnego" - przekonywał.
Platforma Deepwater Horizon, która wybuchła 20 kwietnia, nie miała dodatkowego zabezpieczenia - tzw. wyłącznika akustycznego - zamykającego szyb naftowy w razie awarii. Nie wymagały tego przepisy właściciela platformy, British Petroleum (BP).
Po eksplozji na platformie, w wyniku której doszło do wycieku ropy, w Kongresie odezwały się głosy wzywające administrację do porzucenia planów rozszerzenia wierceń naftowych w szelfach przybrzeżnych.
Decyzja rządu, by znieść poprzednie restrykcje na wiercenia - zgodna z postulatami Republikanów - wywołała ostrą krytykę ze strony organizacji ochrony środowiska, popieranych przez lewicę w Partii Demokratycznej.
Obama nie ogłosił, że zgasi zielone światło dla rozszerzenia obszarów ewentualnych wierceń, ale sugerował poddanie firm naftowych pewnym ograniczeniom.
W podobnym duchu wypowiedział się w piątek rano także jego główny doradca polityczny David Axelrod w programie telewizji ABC "Good Morning America".
Plama ropy w Zatoce Meksykańskiej, która wydostała się z szybu naftowego pod zatopioną platformą, rozszerzyła się i w piątek nad ranem (czasu polskiego) dotarła do wybrzeża Luizjany.
W czwartek zła pogoda utrudniła zbieranie ropy przez flotę statków skierowanych w tym celu na wody zatoki. Z uszkodzonego szybu codziennie wydobywa się 5000 baryłek ropy.
Katastrofę ekologiczną w Zatoce Meksykańskiej uważa się teraz za może nawet poważniejszą zagrożenie niż słynna katastrofa Exxon Valdez koło Alaski w 1989 r.
Skomentuj artykuł