Polacy w USA mówią, że "czują" sprawy kraju

Polacy w USA mówią, że "czują" sprawy kraju
Paczki z kartami do głosowania w wyborach parlamentarnych, czekają w magazynie na rozwiezienie do lokali wyborczych (fot. PAP/Wojciech Pacewicz)
PAP / ad

Piękna słoneczna pogoda sprawiła, że frekwencja w Waszyngtonie w wyborach do Sejmu wydaje się - w ocenie organizujących głosowanie konsulów - wyższa niż w poprzednich latach. W USA Polacy tradycyjnie, z powodu różnicy czasu, głosują w sobotę.

Wyborczy okręg konsularny Waszyngton obejmuje 12 stanów wschodniego wybrzeża i południa USA, od Maryland po Florydę, a także Portoryko - "wspólnotę stowarzyszoną" z USA, gdzie również mieszkają Polacy.

W całym okręgu zarejestrowało się do głosowania 1250 osób, w tym w Waszyngtonie 879. Około 350 z nich głosowało korespondencyjnie.

DEON.PL POLECA

Lokale wyborcze otwarto o godz. 7 rano (czasu miejscowego). Do godz. 14-ej, w ambasadzie RP w Waszyngtonie - jedynym lokalu wyborczym w stolicy USA - zagłosowało około 250 osób, a więc ok. połowy zarejestrowanych (nie licząc głosujących listownie).

W okręgu konsularnym Waszyngton głos oddali m.in.: nestor polskiej emigracji niepodległościowej, zasłużony działacz polonijny, prawie 100-letni Władysław Zachariasiewicz; znany prawicowy publicysta Stanisław Michalkiewicz; i syn byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, Tomasz Cimoszewicz, który specjalnie przyjechał w tym celu z Charleston w Karolinie Południowej.

Piotr Ciećwierz ("Polander") mieszka w USA od 27 lat. Wyemigrował z Polski w 1984 r. na fali uchodźstwa solidarnościowego po ogłoszeniu stanu wojennego, kiedy jako student AWF był aresztowany po antyreżimowych demonstracjach.

"To wywołało we mnie złe uczucia do wszystkiego, oderwałem się wtedy od polskich spraw. Ale 10 lat temu zacząłem znowu głosować" - mówi w rozmowie z PAP.

Ciećwierz założył w USA sieć szkół japońskiej sztuki walki Riutekempokate, które powstają teraz na całym świecie, m.in. w Polsce, na Węgrzech i w Belgii.

Ksiądz Jan Fidurek, proboszcz polskiej parafii Matki Boskiej Królowej Polski w Silver Spring (przedmieścia Waszyngtonu), pełni w Waszyngtonie obowiązki duszpasterskie od 4 lat; poprzednio był kapłanem w Chicago, Houston, Miami i Los Angeles.

"Głosuję w każdych wyborach, także będąc za granicą, gdzie jestem od 20 lat. Jesteśmy daleko od kraju, ale - mogę to powiedzieć o sobie i przynajmniej części Polonii - interesujemy się żywo życiem kraju i traktuję to jako nie tylko obowiązek, lecz jako przywilej" - powiedział PAP ks. Fiedurek.

Dodał, że z ambony często zachęcał wiernych do udziału w głosowaniu.

"Nie skutkowałoby, gdybym sugerował konkretne listy wyborcze, więc tego naturalnie unikam, ale zachęcam i przypominam, wszystkie informacje przekazuję jako przedstawiciel Kościoła w Polsce" - powiedział.

Marcin Bil mieszka w USA od 12 lat, pracuje od 5 lat w International Finance Corporation, agendzie Banku Światowego.

"Zawsze głosuję w polskich wyborach. To tradycja pokoleniowa. Myślę, że czuję sprawy krajowe. Zaryzykowałbym nawet tezę, że osoby mieszkające za granicą i zainteresowane tym, co się dzieje w kraju, są często bardziej na bieżąco z tym co się dzieje, niż ludzie w Polsce" - powiedział.

"Jedynym moim kontaktem z krajem są strony internetowe i kilka razy dziennie sprawdzamy z żoną jakie są najnowsze informacje z Polski. Nie ma szumów informacyjnych w postaci telewizji" - dodaje.

"Ważne jest też że czytamy w USA zagraniczne gazety i widzimy jaki jest wizerunek Polski na świecie. To ma wielki wpływ na to, że wiemy kto Polską rządzi" - mówi żona Marcina.

Wszystkie lokalne wyborcze w USA zostaną zamknięte o godz. 21. czasu miejscowego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polacy w USA mówią, że "czują" sprawy kraju
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.