Polskie uwagi do raportu - czego bał się MAK?

(fot. EPA/ Siergiej Chirikow)
PAP / drr

Przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, szef MSWiA Jerzy Miller ocenił w czwartek, że polskie uwagi do raportu MAK zostały potraktowane jako próba przeniesienia na Rosję odpowiedzialności za katastrofę smoleńską.

Zapowiedział, że w czwartek poinformuje premiera Donalda Tuska o wynikach analizy raportu MAK, która była prowadzona do późnych godzin nocnych.

- Nasze uwagi zostały potraktowane jako chęć zmniejszenia roli strony polskiej, i jak gdyby przeniesienie odpowiedzialności na stronę rosyjską. A prawda jest inna. Przecież nikt z nas nie ukrywa, że po stronie polskiej było popełnionych szereg błędów i na pewno nikt z nas nie chce nad tymi błędami przechodzić do porządku dziennego - mówił szef MSWiA w czwartek w Programie I Polskiego Radia.

Pytany o ewentualny arbitraż między Polską a Rosją w sprawie raportu, którego w rozmowie z czwartkową "Gazetą Wyborczą" nie wykluczyli urzędnicy rosyjskiego MSZ (gdyby takie było oczekiwanie Polski), Miller odpowiedział: "nie chodzi o spory formalne i nie chodzi o arbitraże. Chodzi o to, aby do końca odpowiedzieć sobie na pytanie, co było słabymi stronami 10 kwietnia i po stronie polskiej, i po stronie rosyjskiej". - To nie wymaga arbitrażu, to wymaga uczciwej dyskusji specjalistów - dodał.

Zaznaczył, że praca MAK nie została jeszcze zakończona, konieczne jest przedstawienia zaleceń dotyczących przeciwdziałania podobnym katastrofom.

Szef MSWiA przypomniał, że strona polska zamierza ujawnić zapis rozmów z wieży kontrolnej w Smoleńsku. - Ta chęć ujawnienia wynika, ze skądinąd słusznej tezy postawionej wczoraj w czasie tej konferencji prasowej w Moskwie, że w okresie lotu związanym z lądowaniem nie powinno się przeszkadzać stronom, które odpowiadają za to lądowanie: i tym, którzy są w kokpicie, czyli załodze, i tym, którzy są na ziemi, czyli kontrolerom lotu. I zostaliśmy w raporcie wypunktowani, mówiąc kolokwialnie, za to, że w kokpicie nie tylko byli członkowie załogi. Ale myślę, że dla uzupełnienia pełnej wiedzy o zdarzeniach warto jeszcze dodać, że kontrolerzy lotu też nie zostali pozostawieni tylko sobie - podkreślił.

W przedstawionym w środę przez MAK raporcie uznano, że żadne z wytkniętych w dokumencie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Wśród przyczyn katastrofy smoleńskiej wymienionych w raporcie MAK są: błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i zła organizacja lotu.

Przedstawiciele MAK podali, że bezpośrednimi przyczynami katastrofy było: nieodejście od lądowania na lotnisku w Smoleńsku mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS, presja psychiczna na załogę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polskie uwagi do raportu - czego bał się MAK?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.