Przyczyną zgonu Robina Williamsa - uduszenie

(fot. EPA/MICHAEL NELSON)
PAP / kn

Przyczyną śmierci amerykańskiego aktora Robina Williamsa było uduszenie - stwierdził we wtorek koroner. Gwiazdor powiesił się w swoim domu w Kalifornii.

Miejscowe władze nie podały, czy 63-letni aktor zostawił po sobie pożegnalny list. Poinformowano natomiast, że zwłoki zostały znalezione w sypialni w poniedziałek, mniej więcej siedem godzin po śmierci, i nic nie wskazuje na udział osób trzecich. Osobą, która widziała go po raz ostatni żywego w niedzielę wieczorem była żona, Susan Schneider.
Najsłynniejsze filmy, w których wystąpił Williams to m.in. "Good Morning, Vietnam", "Stowarzyszenie umarłych poetów", "Fisher King", które przyniosły mu nominacje do Oscara. Statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej dostał w 1997 roku, za drugoplanową rolę psychoanalityka w "Buntowniku z wyboru" w reż. Gusa Van Santa. Do najbardziej znanych filmów z jego udziałem należy również komedia "Pani Doubtfire" z 1993 roku, w której Williams przebiera się i udaje gosposię, by być bliżej swoich dzieci, które są pod opieką matki po rozstaniu rodziców. Zdobył też cztery Złote Globy oraz szereg innych nagród filmowych.
Od wielu lat walczył z alkoholizmem, uzależnieniem od narkotyków i głęboką depresją.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przyczyną zgonu Robina Williamsa - uduszenie
Komentarze (21)
M
MJM
13 sierpnia 2014, 23:24
Bardzo kruche jest życie ludzkie, im człowiek wrażliwszy tym chyba bardziej kruchy. Mnie życie nauczyło, żeby uważać na ludzi, być dla nich dobrych, uważać co się do nich mówi. Myślę sobie, że być może powodem depresji jest brak poczucia, że się jest przez Boga kochanym. Ja w życiu miałam taki moment, kiedy zmarł mój syn, niewinny, mały... Wtedy zastanawiałam się czy Bóg jest światłością, dlaczego nas to spotykało, nie chciało mi się żyć, chciałam umrzeć razem z nim. Nie miałam depresji, więc może mój przykłąd nie jest tu dobry. Pomogła mi pielgrzymka na spotkanie z Janem Pawłem II i o dziwo na tej pielgrzymce mocno podkreślał słowa „Bóg jest światłością i nie ma w Nim nic z ciemności” to była odpowiedź na moje pytanie . Te słowa cały czas mam w głowie. Jego książka „Pamięć i Tożsamość” bardzo mi wtedy pomogła. Również wówczas na rekolekcjach poznałam, jak Bóg mnie kocha i zawsze przy mnie jest. To było kilka lat temu. Teraz wiem jak ważne jest pokazywanie ludziom właśnie Boga, rekolekcje szczególnie dla ludzi przeżywających trudne sytuacje są bardzo ważne. Trzeba pamiętać, że On zawsze przy nas jest, cokolwiek się dzieje. Z Nim zawsze będziemy silni, zawsze. Choć było wiele w moim życiu ciężkich chwil nie łamię się, bo czuję że Pan ze mną jest. Teraz tak myślę, że choćby nie wiem co się stało nie złamie się bo Bóg kocha mnie i ja to wiem. Patrząc na Faustynę ona była zupełnie sama, nawet w klasztorze były osoby konsekrowane, które bardzo jej utrudniały życie. Ale była silna Bogiem. Myślę sobie, że właśnie Robinowi nikt nie pokazał Jezusa, nie pomógł poznać go. Może się mylę, może życie jest bardziej skąp likowane niż myślę.
A
Ann
13 sierpnia 2014, 23:15
Dla mnie to z jego oczach płyneła dobra, łagodna dusza. Teraz szczególnie potrzebuje naszej modlitwi żeby jego dusza dotarło do nieba i unikła bardzo długi zamieszkanie w cyszcu. 
13 sierpnia 2014, 23:20
@Ann Z którego języka tłumaczyłaś przez google transaltor? Spróbuję pomóc... "Dla mnie to w jego oczach była dobra, łagodna dusza. Teraz szczególnie pootrzebuje naszej modlitwy, by jego dusza dotarła do nieba i uniknęła bardzo długiej drogi przez zamieszkanie w czyśćcu". No tak mniej więcej o to pewnie Ci chodziło...
13 sierpnia 2014, 23:24
A może lepiej tak: "Dla mnie to w jego oczach płynęła dobra, łagodna dusza. Teraz szczególnie potrzebuje naszej modlitwy, żeby jego dusza dotarła do nieba i uniknęła bardzo długiego zamieszkania w czyśćcu."
13 sierpnia 2014, 23:02
Ponownie piszę, że jest mi ogromnie przykro z powodu śmierci pana Robina Williamsa. Moje jego ulubione role to w filmach "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" i "Buntownik z wyboru". Chylę czoła. To był wielki artysta, a i w jego oczach czasem można było dostrzec, nawet, gdy uśmiechał się - wielki smutek. Może był "pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu"? Czuję się tak, jakby zmarł ktoś bliski :(
A
aneta
13 sierpnia 2014, 20:24
dyskusja ookazuje, jak bardzo potrzebne jes mówienie o chorobach psychicznych - po pierwsze właśnie o tym, że każda choroba, czy fizyczna czy psychiczna dotyka całego człowieka i jakoś upośledza jego normalne funkcjonowanie " I szkoda, bo samobójcy nie idą do nieba..." radziłabym jednak doczytać nieco z nauczania Kościoła
6
6nika9
13 sierpnia 2014, 09:52
Mało kto pamięta Jego "Między niebem a pieklem"... Jakby sobie wywróżył przyszłość... A tak z innej perspektywy, to odnosze wrażenie, ze osoby w depresji i samobójcy są bardzo zapatrzeni w siebie, a wystarczy zająć się kimś potrzebującym. To pomaga.
E
Edyta
13 sierpnia 2014, 13:32
ja ten film pamiętam - piękny... w ogóle wszystkie filmy, w których brał udział byly niezwykłe, "czarodziejskie" wręcz... bardzo lubiłam tego aktora.
T
tomi
13 sierpnia 2014, 16:40
zajecie sie kims potrzebujacym nie zawsze jest tutaj rozwiazaniem, dlatego że jezeli ktos ma straszne problemy, jest w jakiejs ruinie, szczegolnie psychicznej, to nie jest w stanie sie zajac innym czlowiekiem. On sam potrzebuje pomocy, dlugotrwalej pomocy, w trakcie tej pomocy mozna go tez zaangazowac w pomoc innym, ale stopniowo i umiejetnie, a przede wszystkim w wlasciwym czasie. I jeszcze jedno tragiczne stwierdzenie , czlowiek w jakiejs zapasci nie ma gdzie szukac pomocy, nikt sie nim nie zainteresuje. Nie miejsc towarzyszenia ludziom w takich sytuacjach, przeprowadzania ich pod reke przez te ciezkie momenty ich zycia, dodatkowo nie ma tutaj wlasciwej pomocy duchowej, w tym takze pomocy duchowej dla samych duchownych. Wszyscy maja wszystko gdzies, swoje problemy, zamykaja sie z tym, i tyle.
6
6nika9
13 sierpnia 2014, 17:27
Tomi, człowiek w takiej totalnej ruinie, jak piszesz, pewnie potrzebuje najpierw czyjejś dłoni. Ale Williams, zdaje się nie był.. nie odizolował się od świata. Egzystował, jakoś, ale jednak był. Bardzo szkoda, że go nie ma. I szkoda, bo samobójcy nie idą do nieba...
K
Kris
13 sierpnia 2014, 19:13
To tak jakby powiedziec, osoby chore na raka sa zabardzo zapatrzone w siebie, wystarczy zajac sie kims innym to by im pomoglo.... depresja jest choroba! Prosze o tym pamietac
6
6nika9
13 sierpnia 2014, 19:19
różne są choroby i różne formy pomocy. nie można deprasji, choroby psychicznej, wrzucić do jednego worka z chorobą somatyczną, rakiem. Depresja nie zaczyna się nagle i niespodziewanie, to jest proces.... Niewątpliwie jest to tragedia, ale uważam, że można było jej uniknąć.
E
ech:)
13 sierpnia 2014, 19:37
Obyś nigdy depreji nie miała. gdyby osoby chore na depresję mogły sobie pomóc, nie byłyby chore i jakże czesto n ie umierały. To samo możesz powiedzieć o kazdej innej chorobie psychicznej.  Rak, zawał czy wylew tez nie zaczynają się nagle. Coś do nich doprowadziło. Nagle to można zginąc w wypadku.
J
JO
13 sierpnia 2014, 20:55
Do osiowych objawów depresji należą zmniejszenie poziomu energii, obniżenie nastroju, często spowolnienie psychoruchowe. Wypełnij swój umysł czarnymi myślami (nie ma przed tobą żadnej przyszłości, jesteś bezwartościowym obciążeniem dla innych), przywiąż sobie do nóg i rąk wielokilogramowe ciężary, a następnie idź pomagać innym. Mówienie osobie w depresji, że ma się ogarnąć i sama sobie jest winna, jest czystym okrucieństwem. Mam nadzieję, że nikt w depresji nie czyta takich uwag.
J
JO
13 sierpnia 2014, 21:01
Człowiek odpowiada przed Bogiem wyłącznie za czyny, którymi mógł w wolny sposób pokierować. Depresja jest poważną chorobą, która zmniejsza, a nawet znosi odpowiedzialność za podjęte pod jej wpływem działania. W szczególny sposób dotyczy to samobójstwa. Zostawmy Bogu ocenę, jak czarna była otchłań, z której jedynym wyjściem wydawało się samounicestwienie.
13 sierpnia 2014, 22:31
@JO Piszesz samą prawdę. Był w moim życiu taki czas, że zdiagnozowano u  mnie depresję. I była. Była też leczona.  Skutecznie. Nawet pamiętam rozmowę z innym psychiatrą niż ten, który mnie zdiagnozował, stwierdził, że w moim przypadku nie była to szczególnie głęboka odmiana depresji. Bo nie była. A pamiętam, że było okropnie, po prostu potwornie, dopóki leki nie zaczęły działać. Pełne działanie leków rozpoczęło się po ok. 3 tygodniach od rozpoczęcia leczenia. W międzyczasie nie mogłam normalnie spać, spałam po ok. 2 godziny na dobę, każdy kolejny poranek był pełen lęku, potwornego strachu o to, co będzie, jeśli wyjdę z łóżka, jeśli zdecyduję się wyjść na ulicę, jeśli pójdę (a wiedziałam, że pójdę, bo tyle było we mnie uporu) do pracy. Moment wyjścia z łóżka był najtrudniejszy. Później prysznic, a najgrosze już było wyjście przed blok mieszkalny. Później było nastawienie, że muszę tylko przetrwać dzień. I wrócić jakoś do domu i nie załamać się po drodze. To było na początku leczenia. A przypominam, mój przypadek nie był szczególnie cięzki. Inna sprawa, że kilka lat wcześniej próbowałam ciąć sobie żyły...Ale...chęć życia była silniejsza. Mimo to, przez te kilka lat przetrwało we mnie poczucie bezsensu. Depresja jest straszna, dlatego ślepy jest ten, kto osądza. A i chorym, i rodzinom chorych polecam jednak udanie się do specjlalisty. Czasem przypadki są strasznie ciężkie, może są i nieuleczalne, ale czy nie warto próbować?
13 sierpnia 2014, 22:36
Dodam: do lekarza zaciągnęła mnie koleżanka. Powiedziała któregoś dnia, że nie jest w stanie na to patrzeć i zapytała, czy jeśli "nagra" wizytę, to czy pójdę. Bolało mnie samo istnienie tak bardzo, a jednocześnie chęć istnienia tak bardzo, że powiedziałam - rób co chcesz. Nagrała wizytę u lekarza. Wyznaczyła termin. Poszłam sama. Pierwsza rozmowa była okropna, bo tak trudno jest powiedzieć o tym, że "panie doktorze/pani doktor, sypię się, nie wiem, co robić, jest strasznie, po prostu strasznie...". 
W
WDR
13 sierpnia 2014, 22:42
To może być dobra rada jak się wyjdzie z depresji, a nie w trakcie.
6
6nika9
14 sierpnia 2014, 08:00
wiem co to depresja moje wnioski nie są wysnute z palca nikt nie wie kim jestem i co mnie w życiu spotkało jeżeli nie jesteś silny i sam sobie nie pomożesz, gdy jeszcze możesz, to pozostaje czarna otchłań. i nie ma co liczyc na innych, nawet najbliższych i jednak opłaca się mieć wspólną sypialnię....
Bogusław Płoszajczak
13 sierpnia 2014, 09:43
Wydawać by się mogło że to szczęśliwy "człowiek sukcesu"....
TH
the hereden0
13 sierpnia 2014, 20:40
Jak większość ludzi w Hollywood, którzy w bardzo podobnych okolicznościach umierają niestety.