Rząd Japonii chce dezaktywować Fukushimę
Rząd Japonii włączy się bezpośrednio w ograniczanie wypływu skażonej radioaktywnie wody z uszkodzonej elektrowni atomowej Fukushima, by nie zajmował się tym wyłącznie jej operator - oświadczył w środę japoński premier Shinzo Abe.
Szef rządu poinformował również, że zlecił ministrowi gospodarki Toshimitsu Motegi, by pilnie zajął się tą sprawą i wyegzekwował od operatora elektrowni, firmy Tokyo Electric Power (Tepco) podjęcie skutecznych przedsięwzięć dezaktywacyjnych, które - jak się szacuje - potrwają ponad 40 lat i będą kosztować 11 mld dolarów.
Przedstawiciel ministerstwa gospodarki powiedział dziennikarzom, że z Fukushimy przedostaje się codziennie do morza około 300 ton skażonej wody i rząd do początku grudnia zamierza zredukować tę ilość do 60 ton dziennie.
Towarzyszące silnemu trzęsieniu ziemi tsunami uderzyło 11 marca 2011 roku w położoną na północ od Tokio siłownię Fukushima, powodując stopienie się prętów paliwowych w trzech reaktorach oraz promieniotwórcze skażenie okolicznych terenów, z których ewakuowano 160 tys. osób. Była to największa katastrofa nuklearna od czasu wybuchu reaktora w elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku.
"Problem skażonej wody jest przedmiotem znacznego zainteresowania japońskiego społeczeństwa. Zamiast polegać na Tokyo Electric, rząd podejmie raczej własne działania" - powiedział premier Abe.
Według dziennika "Nikkei" resort gospodarki Japonii zamierza sfinansować zamrożenie gleby, by wody gruntowe nie przesiąkały do budynków z reaktorami. Ma to kosztować do 40 mld jenów (410 mln dolarów).
Skomentuj artykuł