Samolot Gemanwings nie wysłał sygnału SOS

(fot. PAP/EPA/DOMINIK GUENTHER)
PAP / ptt

Załoga samolotu niemieckich linii Germanwings, który rozbił się we wtorek na południowym wschodzie Francji, nie wysłała sygnału SOS - poinformowała agencję AFP francuska Dyrekcja Generalna Lotnictwa Cywilnego.

- Załoga nie wysłała sygnału "mayday". To kontrola powietrzna zdecydowała o tym, by uznać maszynę za znajdującą się w niebezpieczeństwie, ponieważ nie było żadnego kontaktu z załogą samolotu - podały władze lotnicze.

Samolot tanich niemieckich linii Germanwings, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu, rozbił się we wtorek na południowym wschodzie Francji. Na pokładzie airbusa było 144 pasażerów i sześciu członków załogi. Władze obawiają się, że nikt nie przeżył wypadku.

Airbus A320 wystartował o godzinie 9.55 i niecałą godzinę później wysłał sygnał SOS. Rozbił się o godz. 11.20 na wysokości ok. 2 tys. m n.p.m., w miejscowości Meolans-Revel, przy popularnym kurorcie narciarskim Pra Loup. Samolot zniknął z radarów niedaleko miejscowości Barcelonnette.

Świadek wypadku, który jeździł na nartach w pobliżu miejsca katastrofy, powiedział we francuskiej telewizji, że słyszał "ogromny huk".

- Okoliczności wypadku, które muszą być wyjaśnione, wskazują, że najpewniej nikt nie przeżył - powiedział prezydent Francji Francois Hollande. Sekretarz stanu ds. transportu Alain Vidalies powiedział, że "nikt nie ocalał".

Ostrożniej wypowiadał się szef Germanwings, tanich linii należących do niemieckiej Lufthansy, Oliver Wagner. - Na podstawie dostępnych informacji nie możemy powiedzieć, czy i ile osób przeżyło - oświadczył. Jak dodał, na razie nie jest w stanie poinformować, co dokładnie się stało.

Na godzinę 15 przewoźnik zapowiedział konferencję prasową na lotnisku Kolonia/Bonn. Na portalach społecznościowych logo Germanwings zostało zaczernione. Hollande wyjaśnił, że maszyna rozbiła się w "wyjątkowo trudno dostępnym rejonie". Vidalies tłumaczył, że chodzi o "ośnieżone obszary, niedostępne" dla samochodów. Zastrzegł jednak, że mogą tam dotrzeć śmigłowce. Zdaniem Vidaliesa w chwili katastrofy nie panowały tam "szczególnie złe warunki pogodowe".

Sekretarz stanu poinformował, że śmigłowce ratunkowe zlokalizowały już szczątki maszyny i "niektóre ciała" ofiar. Według Vidaliesa samolot o godzinie 10.47 wysłał sygnał SOS, gdy znajdował się na "niepokojącej" wysokości 5 tys. stóp, czyli ponad 1,5 tys. metrów. Samolot miał 24 lata.

Wśród ofiar katastrofy byli Hiszpanie, a także przedstawiciele innych narodowości, głównie Niemcy i "bez wątpienia" Turcy - oświadczył Hollande. Wskazał, że nie było ofiar francuskich, ale zastrzegł, że nie ma "całkowitej pewności" co do tych danych.

Pracownicy Swissport, firmy która obsługuje Germanwings, powiedzieli agencji EFE, że Niemcy wracali do domów po kilkudniowym pobycie w Barcelonie i na Majorce.

Niemiecki MSZ powołał sztab kryzysowy; resort jest w ścisłym kontakcie z władzami Francji.

Hiszpańska wicepremier Soraya Saenz de Santamaria oświadczyła, że na pokładzie najpewniej było 45 obywateli Hiszpanii. Jak wyjaśniła, na liście pasażerów airbusa było "45 hiszpańskich nazwisk". Według EFE na lotnisku w Barcelonie działa już sztab kryzysowy dla bliskich pasażerów.

Na miejsce katastrofy u stóp francuskich Alp udali się francuscy i niemieccy śledczy. Hollande wysłał na miejsce ministra spraw wewnętrznych Bernarda Cazeneuve, Niemcy swą ambasador we Francji Susanne Wasum-Rainer i ministra transportu Alexandra Dobrindta, a z Hiszpanii przybędzie wicepremier Saenz de Santamaria.

Prezydent Francji w rozmowie telefonicznej złożył kondolencje niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, która oświadczyła, że jest wstrząśnięta doniesieniami o wypadku i ogłosiła, że odwołała wtorkowe spotkania.

Również premier Hiszpanii Mariano Rajoy napisał na Twitterze, że jest poruszony informacjami o katastrofie. W związku z tragedią król Filip VI skrócił rozpoczętą właśnie wizytę państwową we Francji.

Rzecznik polskiego resortu spraw zagranicznych Marcin Wojciechowski powiedział PAP, że polskie służby konsularne - jak zawsze w takich sytuacjach - sprawdzają, czy na pokładzie samolotu nie było Polaków.

To pierwsza katastrofa we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób. Była to też najbardziej tragiczna katastrofa lotnicza od 30 lat, gdy we Francji rozbił się samolot Inex Adria i zginęło 180 osób.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Samolot Gemanwings nie wysłał sygnału SOS
Komentarze (6)
25 marca 2015, 22:14
Śledząc temat dodam, że te osiem minut musiało być strasznym czasem dla ludzi na pokładzie tego samolotu, którzy, będąc świadomymi, musieli widzieć, że spadają i że za moment będzie po wszystkim...Im współczuję najbardziej.
Bogusław Płoszajczak
24 marca 2015, 18:53
Nie było "may day...." to musiało wydażyć się błyskawicznie!
E
Ewa
24 marca 2015, 19:13
Jak błyskawicznie skoro przez 8 minut zmniejszał wysokość z 12 tys do 2 tys. To nie jest blyskawicznie.
24 marca 2015, 22:07
W przypadku obiektu kierowanego przez ludzi na Ziemi to jest błyskawicznie. Może w przypadku rakiety wyrzucanej w kosmos lub pojazdu poza atmosferą nie - ale w warunkach ziemskich to jest błyskawicznie. Naprawdę. Nie kpię sobie ani nie staram się wymądrzać, ale czytając czasem informacje o przyspieszeniach, nie pamiętając wielu detali mam świadomość, że przy tych prędkościach minuty zmieniają znaczenie. Nawet w obrębie grawitacji...Bardzo współczuję rodzinom ofiar i jeszcze bardziej boję się latać.
24 marca 2015, 22:08
Dotyczy to również prędkości opadania.
24 marca 2015, 22:12
Zwłaszcza jeśli pytanie brzmi czy było to opadanie swobodne, czy nie...:(