Szczyt G20 - priorytetem wzrost gospodarczy
Priorytety szczytu G20, który rozpocznie się w sobotę w Brisbane w Australii, to wzrost gospodarki i zatrudnienia. Kwestie klimatyczne nie będą najważniejszym tematem tego spotkania przywódców 20 najbogatszych krajów świata, w tym prezydenta Rosji Władimira Putina.
Według "Financial Timesa" oprócz spraw zapowiedzianych przez premiera Australii Tony'ego Abbotta, czyli polityki stymulowania wzrostu gospodarczego oraz większego zatrudnienia, prawdopodobnym tematem rozmów w Brisbane będzie bezpieczeństwo i regulacje systemu bankowego oraz problem unikania płacenia podatków przez międzynarodowe korporacje.
"Podczas weekendowego szczytu G20 może nie wydarzyć się nic równie dramatycznego, jak (...) porozumienie między USA a Chinami w sprawie gazów cieplarnianych (...) ale powszechne obawy o kondycję globalnej gospodarki mogą doprowadzić do gniewnej wymiany opinii przywódców, zwłaszcza europejskich" - prognozuje "FT" i podkreśla, że szczególnie trudne będą dyskusje z Niemcami, którzy w opinii większości nie zrobili nic, by ożywić trwającą w zastoju gospodarkę strefy euro.
Ze względu na napięcie między Rosją a Zachodem wokół konfliktu na Ukrainie udział rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w spotkaniu nie był wcale przesądzony. Rząd w Canberze potwierdził zaproszenie dopiero w październiku. W czwartek doradca prezydenta USA Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes powiedział dziennikarzom, że nie zaplanowano spotkania prezydentów USA i Rosji na marginesie szczytu G20.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron oświadczył tymczasem, że zamierza podczas spotkania w Brisbane "jasno powiedzieć Putinowi, że działania Rosji w odniesieniu do Ukrainy stwarzają poważne zagrożenie dla całej Europy, ale nie jest jeszcze za późno, aby zapobiec nowej zimnej wojnie".
Przebieg rozmów z prezydentem Rosji może utrudnić sam premier Abbott, który - jak ocenia brytyjski dziennik - zrobił ostatnio może zbyt wiele, by załagodzić nieporozumienia z Putinem.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy przygotował na szczyt G20 specjalny raport gospodarczy, w którym powtarza sformułowane już wcześniej ostrzeżenia przed możliwością obniżenia prognozy wzrostu dla strefy euro, która staje się coraz bardziej prawdopodobna.
Szefowa MFW Christine Lagarde udzieliła przed szczytem wywiadu "Australian Financial Review", w którym oceniła, że wzrost gospodarczy w ciągu najbliższych pięciu lat, jaki prognozuje G20 - 2 proc. - jest zbyt niski, by zwiększyć zatrudnienie. Dodała jednak, że "ma nadzieję", iż cel osiągnięcia dwuprocentowego wzrostu zostanie zaakceptowany podczas szczytu.
Lagarde pochwaliła też Australijczyków za to, że celem obrad szczytu uczynili - nie rozpraszając się na zbyt wiele kwestii - dwa najważniejsze tematy, czyli wzrost gospodarczy i politykę zwiększania zatrudnienia.
"FT" informuje, że podczas spotkania zostanie omówiona także walka z epidemią eboli w krajach Afryki Zachodniej. Jak zapowiedział MFW, Lagarde przedstawi możliwości przeznaczenia dodatkowych funduszy na wsparcie krajów szczególnie dotkniętych tą epidemią - Gwinei, Liberii i Sierra Leone.
Organizacja pozarządowa Transparency International oskarżyła Chiny, że starają się zablokować porozumienie, które miało zostać zawarte w Brisbane, dotyczące zapobiegania korupcji poprzez zwiększenie przejrzystości przedsiębiorstw i jasne wykazywanie struktury ich własności.
Pekin odrzucił w czwartek te zarzuty, lecz Transparency International twierdzi, że "Chiny blokują przyjęcie końcowego porozumienia podczas spotkania G20 na poziomie przywódców szczytu" - jak powiedziała przedstawicielka organizacji Maggie Murphy.
AFP zauważa, że zawarte nieoczekiwanie w środę porozumienie między USA a Chinami ws. ograniczenia emisji gazów cieplarnianych postawiło w trudnej sytuacji
premiera Australii, który starał się ze wszech miar usunąć kwestie klimatu z programu szczytu G20.
W tej sytuacji Abbott nie będzie zapewne mógł pominąć tego tematu - prognozuje AFP. Premier powiedział jednak, że "nie ma zamiaru interesować się tym, co może się zdarzyć za 16 lat (odniesienie do terminu wprowadzenia limitów przez Pekin), lecz tym, co może zrobić teraz".
Skomentuj artykuł