"Trzęsienie ziemi" we włoskiej polityce

(fot. EPA/Stefano Porta)
PAP / drr

Wymuszona przez partię Silvio Berlusconiego zapowiedź dymisji premiera Mario Montiego i "trzęsienie ziemi", jakie ona wywołała, znów grozi podważeniem wiarygodności Włoch na arenie międzynarodowej - oceniają włoscy komentatorzy. "Kto za to zapłaci?" - pytają. Wyrażane są zarazem nadzieje na to, że Monti zdecyduje się kandydować w wyborach.

Sobota przyniosła nieoczekiwany i wręcz dramatyczny, jak pisze dziennik "Corriere della Sera", zwrot na scenie politycznej we Włoszech. Po spotkaniu Mario Montiego z prezydentem Giorgio Napolitano ogłoszono, że szef rządu zamierza złożyć "nieodwracalną dymisję" po uchwaleniu budżetu, gdyż nie widzi możliwości dalszego wypełniania swego mandatu.

Za "kategoryczne wotum nieufności" wobec swego rządu premier uznał piątkowe słowa sekretarza generalnego centroprawicowego Ludu Wolności Angelino Alfano, który oświadczył, że formacja ta uważa "doświadczenie z rządem Montiego za zakończone".

DEON.PL POLECA

Oznacza to, że rezygnacji profesora Montiego należy spodziewać się być może nawet jeszcze w grudniu.

Powołany w listopadzie 2011 roku apolityczny rząd ekspertów i wykładowców uniwersyteckich, którego zadaniem jest uzdrowienie mocno zadłużonych finansów państwa i wyprowadzenie go z recesji, będzie zatem pracował kilka miesięcy krócej, niż wcześniej zakładano. Zapowiedź dymisji niesie również perspektywę wcześniejszych wyborów parlamentarnych, które odbędą się być może już w lutym, a nie późną wiosną, czy jak ostatnio spekulowano 10 marca.

Kilka godzin przed nieoczekiwanym ogłoszeniem decyzji przez Montiego były premier Berlusconi potwierdził ostatecznie, że będzie ponownie ubiegał się o stanowisko szefa rządu. Zadeklarował jednocześnie, że jego partia "w wielkim poczuciu odpowiedzialności będzie popierać dokumenty, które już są w parlamencie, począwszy od ustawy budżetowej".

Po uchwaleniu budżetu rząd ekspertów, który budzi wielkie uznanie i podziw na forum Unii Europejskiej za determinację w wyprowadzaniu kraju z kryzysu, przestanie pracować. Przez następne tygodnie gabinet będzie jeszcze prawdopodobnie działał, ale już tylko pełniąc podstawowe funkcje administracyjne - podkreślają włoskie media.

- To "trzęsienie ziemi", zaczyna się kryzys rządowy, międzynarodowa wspólnota nie rozumie, co się dzieje i już w poniedziałek wraz z otwarciem giełd wystawi nam duży rachunek - pisze w niedzielę "Corriere della Sera".

Publicysta największej włoskiej gazety Massimo Franco w artykule redakcyjnym zarzucił Ludowi Wolności, że destabilizując sytuację polityczną, naraził Włochy na groźbę ponownej utraty wiarygodności na świecie i to zaledwie rok po tym, gdy ucierpiała ona z winy rządu Berlusconiego.

Zdaniem komentatora stanowcze postanowienie Montiego o złożeniu natychmiastowej dymisji po uchwaleniu budżetu oznacza, że nie zamierza on być "celem kampanii wyborczej" ugrupowania Berlusconiego, która prowadzona będzie przeciwko wspólnej europejskiej walucie, UE i podatkom.

Franco ocenia, że w obecnej sytuacji, gdy Włochy mogą otrzymać kolejne ciosy od międzynarodowych rynków, nie można wykluczyć i tego, że Monti zdecyduje się jednak, mimo wcześniejszej odmowy, kandydować na premiera w wyborach.

Założyciel dziennika "La Repubblica" Eugenio Scalfari nazwał postępowanie Berlusconiego "szantażem". W niedzielnym komentarzu napisał, że wiadomość o dymisji premiera "spadła jak piorun", choć nie - jak dodał - "z jasnego nieba", bo "czarne chmury" wisiały w powietrzu. Za takie uznał trwające od kilku miesięcy ataki centroprawicy na rząd, które uniemożliwiały mu normalną pracę.

Zwrócił jednocześnie uwagę na to, że prezydent Napolitano, z którego inicjatywy powstał kryzysowy rząd Montiego po upadku gabinetu Berlusconiego, wyraził pełne zrozumienie dla decyzji premiera o rezygnacji. "Rząd upada z powodu wycofania zaufania przez Berlusconiego i partię, która jest jego własnością. To on zatem ponosi odpowiedzialność za to, co się stało, przed Włochami i Europą" - skomentował Scalfari.

Według prestiżowego ekonomicznego dziennika "Il Sole 24 Ore" Monti schodzi ze sceny jako ekspert, by "narodzić się jako polityk". Jego gest ma według gazety znaczenie polityczne i stwarza warunki ku temu, by pozostał na scenie politycznej jako lider sił umiarkowanych, których wyrazicielem nie jest już "ekstremista i populista Berlusconi".

Prasa nieoficjalnie informuje również, że zaskakujący ruch Mario Montiego wprawił w zdumienie obóz Berlusconiego. "Monti robi wszystko, by kandydować w wyborach" - uważa formacja medialnego magnata.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Trzęsienie ziemi" we włoskiej polityce
Komentarze (1)
jazmig jazmig
9 grudnia 2012, 17:21
Monti i jego rząd, nie posiadają demokratycznego mandatu, dlatego po wykonaniu podstawowych zadań, których się podjął, powinien się poddać ocenie wyborców, czyli wystartować w wyborach.