Tybetańczycy wybierają swego przywódcę politycznego

(fot. Hung Chung Chih / Shutterstock.com)
PAP / kw

Tybetańczycy na uchodźstwie w Indiach i za granicą wybierają w niedzielę na następnych pięć lat przywódcę politycznego w celu - jak tłumaczą eksperci - podtrzymania walki o zapewnienie autonomii dla administrowanego przez Chiny Tybetu.

Kobiety i mężczyźni ubrani w kolorowe szaty ustawiają się w długich kolejkach przed kabinami do głosowania i urnami, ustawionymi na ulicach Dharamśali w północnych Indiach - informuje agencja Reutera.

To właśnie w Dharamśali przebywa liczna wspólnota tybetańska ze swym przywódcą duchowym dalajlamą, który osiadł tam w 1960 r. Rok wcześniej uciekł wraz ze swoim rządem z Tybetu, gdzie wybuchło krwawo stłumione zbrojne powstanie przeciwko Chinom, które w roku 1950 zajęły ten himalajski region.

DEON.PL POLECA

Drugie tego typu wybory odbywają się po tym, jak dziś prawie 81-letni Dalajlama XIV, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, zrzekł się w 2011 r. tytułu przywódcy politycznego Tybetu na rzecz demokratycznie wybranego na uchodźstwie rządu i parlamentu; w następstwie wyborów kierowanie emigracyjnymi władzami przejął Lobsang Sangay. Dalajlama, który pozostaje nadal duchowym przywódcą jednej ze szkół tybetańskiego buddyzmu (gelung), coraz bardziej niedomaga.

Obawy o zdrowie dalajlamy, po przyjęciu go w tym roku na leczenie w USA, wzmacniają - jak wskazują obserwatorzy - wagę niedzielnego głosowania w celu "podtrzymania sprawy Tybetu".

Wybrany przywódca, tzw. sikyong, odpowiada wyłącznie za decyzje polityczne i dyplomatyczne Centralnej Administracji Tybetańskiej w Dharamśali.

Chiny nie uznają tybetańskiego rządu, który reprezentuje prawie 100 tysięcy Tybetańczyków rozproszonych w około 30 krajach świata, lecz głównie żyjących w Indiach, Nepalu i Bhutanie, a także w Kanadzie i USA.

Jak poinformowała komisja wyborcza, wyniki zostaną ogłoszone między 27 a 28 kwietnia. Oczekuje się, że z prawa wyborczego skorzysta ponad połowa z 90 377 uprawnionych do głosowania.

Tybetański rząd na uchodźstwie powtarza, że Chiny okupują Tybet, i apeluje o większą autonomię dla tego regionu, przy czym odżegnuje się od stosowania przemocy; regularnie wzywa do "pójścia trzecią drogą" - czyli do autonomii bez domagania się niepodległości.

Spór o rozległy, zamieszkany przez 3 mln ludzi Tybet ciągnie się od dziesięcioleci. Pekin stoi na stanowisku, że historycznie jest to część Chin, oraz że "pokojowo wyzwoliły" one Tybet i poprawiły los jego mieszkańców inwestując w rozwój gospodarczy regionu.

Tybetańczycy zaś wskazują na faktyczną wielowiekową niepodległość swego kraju; uważają chińską dominację w Tybecie za zagrożenie dla własnej tożsamości i kultury.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Tybetańczycy wybierają swego przywódcę politycznego
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.