W niedzielę 100-lecie urodzin Ronalda Reagana
100 lat skończyłby w niedzielę, gdyby żył, Ronald Reagan, 40. prezydent USA (1981-1989), który zmarł w 2004 r. w wieku 93 lat, jeden z głównych aktorów historycznego dramatu stopniowego zakończenia zimnej wojny.
Stulecie urodzin Reagana, uznanego za jednego z największych prezydentów, przynajmniej w XX wieku, obchodzone będzie niezwykle uroczyście z inicjatywy jego licznych fanów w kręgach amerykańskiej prawicy.
Reagan jest niekwestionowanym idolem konserwatystów i wszystkich polityków Partii Republikańskiej. Cieszy się też jednak szacunkiem i uznaniem wśród wielu polityków i ekspertów Partii Demokratycznej, z prezydentem Barackiem Obamą włącznie.
Główne uroczystości 100. rocznicy urodzin Reagana odbędą w jego bibliotece-muzeum w Simi Valley w Kalifornii. Będą kosztować około 5 milionów dolarów - dziesięciokrotnie więcej niż analogiczna ceremonia na 100-lecie urodzin innego zmarłego prezydenta, Lyndona B.Johnsona, w 2008 r. Uroczystości na cześć Reagana sfinansowano wyłącznie z datków prywatnych.
Pamięć prezydenta uczci w niedzielę 21 salutów armatnich. Wdowa Nancy Reagan złoży wieńce na jego grobie. Odbędzie się też parada z ruchomymi platformami. W czasie przypadającego tego samego dnia finału rozgrywek futbolu amerykańskiego, tzw. Super Bowl, wyświetlony zostanie krótki film dokumentalny o zmarłym prezydencie.
Postać Reagana otoczona jest podobnym kultem, jak największych prezydentów w historii USA. Jego imieniem nazwano m.in. lotnisko w Waszyngtonie i ogromny budynek Międzynarodowego Centrum Handlu w stolicy. Wszyscy republikańscy kandydaci na prezydentów od chwili jego odejścia z urzędu w 1989 r. rutynowo powołują się na jego dziedzictwo.
Reaganowi przypisuje się główną zasługę w przyspieszeniu bankructwa ZSRR i upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Przyczyniła się do tego znaczna rozbudowa amerykańskiego arsenału, zwłaszcza nuklearnego, zmuszająca Moskwę do zwiększonych zbrojeń, na które jej niewydolna gospodarka nie mogła sobie pozwolić.
Na arenie międzynarodowej Reagan prowadził politykę wypierania wpływów lewicowych sił politycznych z regionów stanowiących obszar rozgrywki strategicznej między USA a ZSRR, jak Ameryka Środkowa. Służyła temu m.in. aktywna pomoc dla rebeliantów w Nikaragui i interwencja wojsk USA w Grenadzie. W ramach tej polityki mieściła się też tajna pomoc CIA dla podziemnej polskiej Solidarności.
Wbrew dominującej w amerykańskich kręgach opiniotwórczych tendencji do ostrożnej publicznej dyplomacji wobec Kremla, Reagan oświadczył, że ZSRR jest "imperium zła" i wezwał ówczesnego sekretarza generalnego KPZR Michaiła Gorbaczowa, aby "rozebrał mur berliński".
Ujęcie światowej konfrontacji między supermocarstwami w czarno-białych kategoriach moralnych spotkało się z ostrą krytyką lewej strony amerykańskiego spektrum. Prezydenta potępiano jako podżegacza wojennego, ostrzegając, że może wywołać III wojnę światową.
Reagan okazał się jednak politykiem pragmatycznym, realistycznie oceniającym sytuację. Wbrew opinii części swoich prawicowych doradców, zalecających kontynuowanie twardego kursu nawet po dojściu do władzy w Moskwie Gorbaczowa, nawiązał z nim rozmowy. Nie ustępując w nich w sprawie amerykańskiego programu budowy kosmicznej obrony antyrakietowej (SDI, potocznie "wojen gwiezdnych"), doprowadził do układów rozbrojeniowych z ZSRR, przyczyniających się do odprężenia między obu mocarstwami, które w rezultacie ułatwiły Gorbaczowowi pieriestrojkę. Za kadencji Reagana ZSRR wycofał też swoje wojska z Afganistanu (w 1988 r.).
"Reagan, jako człowiek niezwykle pewny siebie i zrównoważony, nie obawiał się przyznać do błędu i potrafił iść na kompromisy, kiedy było to potrzebne. Kiedy zaczął rozmowy z Gorbaczowem, Newt Gingrich nazwał go Neville'em Chamberlainem (brytyjski premier w latach 30., autor polityki ustępstw wobec Hitlera - PAP). Tymczasem jego geniusz polegał na tym, że zdawał sobie sprawę, iż musi paktować z ZSRR, bo przecież mur berliński wciąż stał" - powiedział PAP Lawrence Korb, który znał osobiście Reagana i był w jego administracji podsekretarzem stanu w Pentagonie.
Na arenie krajowej Reagan prowadził konserwatywną politykę zmniejszania roli państwa w gospodarce i rozmiarów rządu federalnego oraz obniżania podatków, pod hasłem "Rząd nie jest rozwiązaniem, tylko problemem". Popierał też inicjatywy religijnej prawicy, jak modlitwa w szkołach i ograniczanie prawa do aborcji.
Jego osiągnięcia w tym zakresie są mieszane. W 1981 r. przeforsował znaczną obniżkę podatków, czemu przypisuje się wzrost ekonomiczny w USA w latach 80. Obniżka ta, w połączeniu ze zwiększeniem wydatków na zbrojenia i nieobcinaniem większości wydatków z powodu oporu zdominowanego przez Demokratów Kongresu, doprowadziła jednak do dużego powiększenia deficytu budżetowego. Reagan zmuszony był nawet potem do 11-krotnego podnoszenia podatków, co jego zwolennicy zwykle przemilczają.
Jego kampania na rzecz modlitwy w szkołach nie przyniosła rezultatów, a Sąd Najwyższy nie unieważnił prawa kobiet do przerywania ciąży.
Prezydent Obama chwalił Reagana jeszcze jako kandydat do Białego Domu. Chociaż jako lokalny polityk w Chicago związany był z lewicą, w wywiadach udzielanych w 2008 r. podkreślał, że Reagan był prezydentem "transformacyjnym", który siłą swojej osobowości, charyzmy i przekonań potrafił w sposób istotny zmieniać rzeczywistość.
Jako prezydent Obama wychwala komunikacyjne zalety Regana, jego zdolność nawiązywania kontaktu ze społeczeństwem. Biały Dom poinformował, że w czasie wakacji jedną z głównych lektur prezydenta była biografia Raegana pióra Lou Cannona.
Ostatnie orędzie Obamy o stanie państwa, wygłoszone w styczniu, oceniono jako "reaganowskie" - pełne było akcentów patriotycznych i charakterystycznego dla 40. prezydenta optymizmu.
Skomentuj artykuł