W Wilnie rozpoczęły się Kaziuki z palmami i piernikami w tle. "Kiedyś można tu było kupić też konia"

W Wilnie rozpoczęły się Kaziuki z palmami i piernikami w tle. "Kiedyś można tu było kupić też konia"
(fot. depositphoto)
PAP / pch

W Wilnie rozpoczął się Jarmark Kaziukowy. Kaziuki, które odbywają się już po raz 416., od wieków rozsławiają miasto i przyciągają tysiące osób z kraju i zagranicy. Na trzy dni kiermaszu przygotowano 1,5 tys. miejsc handlowych w centrum miasta i bogaty program kulturalny.

Na Kaziukach tradycyjnie handluje się wszystkim. Jak mówi wileńska dziennikarka starszego pokolenia, autorka publikacji o historii Kaziuków Krystyna Adamowicz, "kiedyś można tu było kupić też konia, a dzisiaj pełno chińskiej tandety".
Charakterystycznym towarem wileńskiego jarmarku od wieków są wyroby z drewna i wikliny. Kosze, łyżki, miski, beczułki, fujarki - efekt wytrwałej pracy zajmującej długie zimowe wieczory. Nieodłącznym symbolem jarmarku są też znane na całym świecie wileńskie palmy i lukrowane pierniki w kształcie serca.
W tym roku organizatorzy święta właśnie palmom poświęcili szczególną uwagę, gdyż przed kilkoma tygodniami zostały one wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Litwy. Nieodłączne dekoracje wileńskich domów można będzie znaleźć na zaszczytnym miejscu handlowym - nieopodal katedry oraz w alei Giedymina, centralnej ulicy miasta.
Współczesny jarmark oferuje tysiące palm różnej wielkości, o różnych kształtach i kolorach. Natomiast tradycyjna wileńska dekoracja, wyplatana w tzw. zagłębiu palmowym w podwileńskich Krawczunach, to "wałeczek", ceniony przez malarza okresu Młodej Polski Ferdynanda Ruszczyca, który je opisywał i malował.
Palma w formie wałeczka jest wyplatana w różne wzory z suszonych roślin w kolorach naturalnych i farbowanych. Wieńczy ją pióropusz z mietlicy. W czasach sowieckich tradycja wicia palm prawie zanikła, ale udało się ją reaktywować. Dzisiaj wyrabia się je nie tylko w Krawczunach, ale też w okolicznych wsiach: Sałatach, Nowosiołkach, Wilkieliszkach, Ciechanowiszkach oraz w innych miejscowościach.
Z Jarmarku Wileńskiego nie wypada wrócić do domu bez piernikowego kolorowego serca malowanego lukrem, które zdobią żartobliwe napisy.
Wśród licznych straganów z piernikami w tym roku są cztery z wyrobami piekarni "Wileńskie pierniki", w której wypiekane są tradycyjne, autentyczne ciastka o większych kształtach z miodem i korzennymi przyprawami potwierdzone certyfikatem dziedzictwa narodowego.
Od kilku pokoleń wileńskie pierniki wypieka rodzina Anny i Alvydasa Griszkevicziusów. Mama Alvydasa, z domu Czeszun, przepis otrzymała od swojej mamy, ta - od ojca, właściciela przedwojennej piekarni przy ulicy Wileńskiej nieopodal Zielonego Mostu.
Przed kilkoma laty Griszkevicziusowie otworzyli w starej części miasta, przy ulicy Zawalnej, piekarnię "Vilniaus meduoliai" (Wileńskie pierniki). W ubiegłym roku przy piekarni została otwarta też kawiarnia serwująca wypieki. Odbywają się tu zajęcia edukacyjne, które prowadzi znana wileńska gawędziarka Ciotka Franukowa, czyli Anna Adamowicz.
W tym roku na użytek jarmarku piekarnia Griszkevicziusów przygotowała ponad 4 tys. pierników. Część z nich wyjedzie do Polski, m.in. na 35. Kaziuki, które odbędą się w wielu miejscowościach Warmii i Mazur.
Od 30 lat współorganizatorem Kaziuków na ziemi olsztyńskiej jest wileńska dziennikarka Krystyna Adamowicz.
"Niektórym się wydaje, że zabieramy z Wilna do Polski prawdziwego Kaziuka. Ja uważam, że tym świętem, niepowtarzalną atmosferą powinniśmy się dzielić" - mówi w rozmowie z PAP Adamowicz. Podkreśla, że "70 proc. mieszkańców tych terenów ma korzenie wileńskie". "Oni tak bardzo potrzebują tych naszych wyrobów, klimatu kaziukowego, występów naszych zespołów" - dodaje.
Organizatorzy wileńskiego Kaziuka szacują, że w tym roku odwiedzi go w ciągu trzech dni pół miliona osób. Udział w jarmarku zgłosiło ok. 1,5 tys. kupców, w tym ponad 130 obcokrajowców, którzy swoje wyroby sprzedają na placach Ratuszowym i Łukiskim. Wśród cudzoziemców najwięcej jest Łotyszy i Estończyków, a także Polaków, Białorusinów i Ukraińców.
Jarmark, tak jak w poprzednich latach, odbywa się w starej części miasta i wzdłuż alei Giedymina. Nad aleją w tym roku stanął pomost widokowy, z którego można podziwiać Kaziuka, ale też spotkać się z etnografami, którzy opowiadają o historii i tradycjach jarmarku.
Tradycyjnie wileński kiermasz jest wypełniony muzyką kapel podwórkowych i ludowych. Na placu Ratuszowym zaprezentują się m.in. zespoły folkowe mniejszości narodowych: polskie, żydowskie, rosyjskie.
Historia Kaziukowego Jarmarku sięga początku XVII wieku, kiedy na ołtarze wyniesiono królewicza Kazimierza. Papież Urban III zezwolił na obchody rocznicowe z racji uznania wnuka Władysława Jagiełły za patrona Litwy. Święty Kazimierz (1458-84), syn Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki, od najmłodszych lat odznaczał się wielką wrażliwością i pobożnością. Wiosną 1483 r. przybył na Litwę, gdzie otrzymał urząd podkanclerzego litewskiego. Wiódł życie na poły zakonne: nosił włosiennicę i pościł, wiele czasu spędzał na modlitwie. Zmarł 4 marca.
Początkowo Jarmark Kaziukowy był organizowany nieopodal Zielonego Mostu. Od 1887 roku przeniósł się na plac Katedralny, a od 1901 - na plac Łukiski. W czasach sowieckich jarmark był zakazany, ale nieformalny handel kaziukowy każdego roku na początku marca odbywał się na rynku Kalwaryjskim. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości, Kaziuk opanował Starówkę wileńską i aleję Giedymina.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

W Wilnie rozpoczęły się Kaziuki z palmami i piernikami w tle. "Kiedyś można tu było kupić też konia"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.