Zdaniem byłego dyplomaty USA Stephena Sestanovicha, obecnie wykładowcy Uniwersytetu Columbia, obie strony mają możliwości wzajemnego psucia sobie nerwów, a małe formalności mogą stawać się coraz bardziej uciążliwe.
"Kiedy dyplomatów z ważnego kraju wciąż trzyma się w złym nastroju, to nie jest zbyt dobre, ale wygląda na to, że właśnie w tym kierunku podążamy" - prognozuje ekspert.
Rozmówca "Wiedomosti" ocenił, że podejmując decyzję o zamknięciu konsulatu Rosji w San Francisco strona amerykańska chciała zmusić Rosję do działań w ramach parytetu. Sestanovich uważa, że gdyby Moskwa w zeszłym roku na wydalenie z USA 35 Rosjan odpowiedziała analogicznie i wysłała z kraju 35 Amerykanów, to "na tym cała historia zakończyłaby się".
Były ambasador Rosji w Japonii Aleksandr Panow, obecnie wykładowca Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO), ocenia, że "bez końca można wymyślać, jak jeszcze zaszkodzić (drugiej stronie)". Nie wyklucza on nawet zamknięcia wszystkich konsulatów, ambasady i odwołania do kraju ambasadora.
Jednocześnie - zauważa Panow - każda ze stron może w trybie jednostronnym zakończyć konflikt. "Ten, kto jest rozsądniejszy i dla kogo te stosunki są ważniejsze, uczyni pierwszy krok" - prognozuje ekspert.
Panow przypomina, że w przeszłości stosunki dyplomatycznie zaostrzyły się w podobnym stopniu w latach 70. i 80. zeszłego stulecia, gdy dyplomaci ZSRR wydalani byli z Wielkiej Brytanii i Francji, choć w ostatnich dekadach takich precedensów nie było - wskazuje dyplomata.
Dziennik "RBK" analizując w poniedziałek zamknięcie trzech obiektów dyplomatycznych Rosji w Stanach Zjednoczonych ocenia, że formalnie władze USA nie naruszyły prawa międzynarodowego, niemniej sprawiły, że procedura ta była "upokarzająca".
Cytowani przez gazetę prawnicy są podzieleni w ocenie, czy procedurę oględzin obiektów po ich zamknięciu (tak USA określiły działania, która według Rosji były rewizją - PAP) można zakwalifikować jako naruszenie konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w niedzielę, że przeszukując rosyjskie obiekty władze USA naruszyły prawo międzynarodowe.
Przedstawicielstwo handlowe Rosji w Waszyngtonie, jak i konsulat w San Francisco oraz obiekt w Nowym Jorku zostały w sobotę zamknięte na żądanie Departamentu Stanu USA. Amerykanie ogłosili tę decyzję w czwartek, określając ją jako "symetryczną" odpowiedź na ograniczenie przez rosyjskie władze liczebności personelu w amerykańskich placówkach dyplomatycznych w Rosji.
Z żądaniem ograniczenia liczby personelu w amerykańskich placówkach do 455 osób MSZ Rosji wystąpiło pod koniec lipca, dając stronie amerykańskiej czas do 1 września. Krok ten był według MSZ Rosji reakcją na działania USA - wydalenie pod koniec grudnia zeszłego roku 35 dyplomatów rosyjskich i odebranie stronie rosyjskiej dostępu do ośrodków wypoczynkowych dla dyplomatów.
Z kolei wydalenie dyplomatów Amerykanie uzasadniali szykanowaniem pracowników ambasady USA w Moskwie i domniemaną ingerencją służb rosyjskich w ubiegłoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.
Skomentuj artykuł