Włochy: co dalej po "przegranym zwycięstwie"?

(fot. EPA/ALESSANDRO DI MARCO)
PAP / psd

Stan politycznej niepewności utrzymuje się we Włoszech, gdzie wybory parlamentarne zakończyły się tylko częściowym zwycięstwem centrolewicy, która ma przewagę jedynie w Izbie Deputowanych. W Senacie centrolewica ma prawie tyle samo mandatów, co centroprawica.

Środowa włoska prasa podkreśla, że przywódca centrolewicowej Partii Demokratycznej(PD) Pier Luigi Bersani musi utworzyć rząd, ale zauważa zarazem, że nie wiadomo, jaki i z jaką gwarancją przetrwania w przyszłości.

Lewicowa "La Repubblica" nie kryje rozczarowania i nazywa Bersaniego "pokonanym zwycięzcą", bo - jak dodaje - "wygrał wybory, przegrał wszystko".

Przypomina najważniejsze słowa komentarza przywódcy ugrupowania po wyborach: "Nie wygraliśmy, choć jesteśmy pierwsi". Zwraca uwagę, że najczęściej kandydat PD na premiera powtarza słowo: "odpowiedzialność". To tak, ocenia się w komentarzu, jakby siebie samego chciał najpierw przekonać, że jego obowiązkiem jest obecnie utworzyć rząd.

61-letni Bersani jest więźniem starego partyjnego aparatu - ocenia rzymska gazeta, wytykając całej tej formacji to, że nie dała szansy młodszemu pokoleniu polityków. Odnosząc się do czwartkowej abdykacji papieża publicysta dziennika ironizuje: "Ale nie pozwolą Bersaniemu odlecieć helikopterem do Castel Gandolfo razem z Benedyktem XVI".

Tego typu nawiązania do Watykanu powracają na łamach tej gazety, która sytuację powyborczą we Włoszech porównuje do wakatu w Stolicy Apostolskiej.

Następnie dziennik przyznaje, że nie można powiedzieć, iż przywódca centroprawicy Silvio Berlusconi z wynikiem około 30 procent przegrał te wybory. W Senacie uzyskał bowiem niemal tyle samo głosów mandatów, co jego rywale z centrolewicy.

Lider Partii Demokratycznej wykluczył już możliwość zawarcia wielkiej koalicji z Berlusconim - podkreśla się na łamach prasy. Bersani wyraził natomiast gotowość przeprowadzenia rozmów z, jak się zauważa, najcięższym rywalem z możliwych, to jest populistycznym Ruchem Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo. Zaoferował tej formacji, debiutującej we włoskim parlamencie pod hasłem groźby "tsunami" wobec całej klasy politycznej, stanowisko przewodniczącego Izby Deputowanych. Ludzie ruchu są praktycznie w ogóle nieznani, na co zwracają uwagę niektórzy działacze PD zirytowani obecną sytuacją.

"Corriere della Sera" podsumowuje ją następująco: w parlamencie są trzy bezradne mniejszości: centrolewica, centroprawica, Ruch Pięciu Gwiazd. To pat instytucjonalny; nie ma rządu, niedługo nie będzie również ustępującego w maju prezydenta - przypomina największa włoska gazeta. W jej opinii groźba paraliżu parlamentu i zalania przez falę populizmu jest bardzo poważna i to, jak wskazuje, po ponad roku pracy rządu Mario Montiego, którego słowami - kluczami były: "rygor finansowy", "dyscyplina zarządzania", "uporządkowanie kraju".

"La Stampa" odpowiedzialnością za obecny stan rzeczy obarcza lewicę, która - jak stwierdza - nie uczy się na swoich błędach i nie zmienia się tak, jak chcieliby tego wyborcy. Turyńska gazeta przypomina, że w 1996 i w 2006 roku lewica wygrała wybory, ale nie potrafiła tego zwycięstwa wykorzystać, a jej rządy upadły z powodu koalicyjnych sporów.

Media informują też o atmosferze napięcia na rynkach finansowych, które nerwowo zaczynają reagować na włoski pat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Włochy: co dalej po "przegranym zwycięstwie"?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.