Włochy: nie wybrano prezydenta; polityczny pat
Bez rezultatu zakończyło się w czwartek w parlamencie Włoch drugie głosowanie nad wyborem prezydenta kraju. W popołudniowym głosowaniu oddano najwięcej pustych kartek. Tak głosowała zarówno centrolewica, jak i centroprawica.
Wcześniej wspólny kandydat centrolewicy i centroprawicy, były przewodniczący Senatu 80-letni Franco Marini nie zdobył wymaganej większości dwóch trzecich głosów.
Psychodrama, totalny paraliż, coraz głębszy polityczny pat - tak sytuację określają komentatorzy w telewizji RAI.
Prezydenta wybierają członkowie dwóch izb parlamentu nowej kadencji, który zainaugurował pracę w marcu, oraz 58 elektorów z 20 regionów.
W drugim głosowaniu oddano 418 pustych kartek. Franco Marini dostał 15 głosów, a jego główny rywal,
wysunięty przez populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd liberalny konstytucjonalista o lewicowych poglądach 80-letni Stefano Rodota - 230 głosów.
W pierwszym, porannym głosowaniu Franco Marini - wbrew nadziejom największych bloków na łatwe zwycięstwo - otrzymał 521 głosów, czyli znacznie poniżej wymaganej liczby 672. Stefano Rodota dostał 240 głosów, także od części centrolewicowej koalicji, w której doszło do rozłamu na tym tle.
Największa siła w parlamencie, centrolewicowa Partia Demokratyczna, w reakcji na niespodziewane fiasko głosowania nad kandydaturą Franco Mariniego postanowiła w drugim wrzucać puste kartki. Podobnie centrolewica ma postąpić także w trzecim głosowaniu w piątek rano. Taką samą decyzję podjął centroprawicowy Lud Wolności.
Decyzję tę interpretuje się dwojako - jako chęć swoistego "przeczekania" trzech pierwszych głosowań, w których wymagana jest większość dwóch trzecich głosów (od następnego - zwykła większość), po to, by w czwartym bez problemu doprowadzić do zwycięstwa Franco Mariniego, lub jako przerwę na refleksję. W tym czasie oba bloki miałyby zastanowić się, co dalej - czy obstawać przy tym kandydacie, czy też szukać innego.
Tymczasem debiutujący w parlamencie Ruch Pięciu Gwiazd, który dostał się do niego pod hasłami walki z dotychczasową klasą polityczną, apeluje o głosowanie na Stefano Rodotę.
"Włochy zmieniły się, poddajcie się, uwolnijcie nas od swojej obecności" - oświadczył lider ruchu, komik Beppe Grillo, zwracając się do parlamentarnych ugrupowań.
Głosowania na konstytucjonalistę domagali się manifestujący przez cały czwartek pod parlamentem zwolennicy formacji Grillo, a także grupa sympatyków centrolewicy.
Podczas pierwszego głosowania nie zabrakło zabawnych epizodów, gdy prowadząca obrady przewodnicząca Izby Deputowanych Laura Boldrini z kamienną miną odczytywała niekiedy najbardziej absurdalne nazwiska z kartek wrzucanych do urn, na przykład bohatera kultowej włoskiej komedii "Amici miei", byłej żony Silvio Berlusconiego Weroniki Lario, modelki i celebrytki Valerii Marini, a także byłej minister, kiedyś modelki Mary Carfagni. To nazwisko Boldrini skomentowała: "Nie spełnia warunków". Głos uznano za nieważny, ponieważ Carfagna jest za młoda.
Zgodnie z wymogami kandydat na prezydenta musi mieć ukończone 50 lat.
Na razie pierwszy dzień głosowania - wbrew nadziejom na zniesienie największych politycznych podziałów - przyniósł potwierdzenie ich istnienia. Przez ponad półtora miesiąca od wyborów właśnie z powodu braku porozumienia w parlamencie nie udało się stworzyć nowego rządu. Nie pomogły inicjatywy ustępującego w maju prezydenta Giorgio Napolitano. Misję doprowadzenia do powołania nowego gabinetu obecny prezydent postanowił przekazać swemu następcy.
Skomentuj artykuł