"Wszyscy jesteśmy Grekami?"
Jest taki obyczaj, że gdy jakiś kraj dotknie nieszczęście, powiedzmy USA, pompatyczni publicyści głoszą, iż teraz wszyscy jesteśmy Amerykanami. Zresztą nie tylko. W swoim niedługim życiu byłem już Afrykańczykiem, Rosjaninem, Niemcem, Francuzem i kobietą. Irytuje mnie to, przyznaję.
Widziałem kiedyś taki żart: plakat znanej aktorki X z podpisem "Wszyscy jesteśmy Afrykańczykami". Obok jego parodia - czarnoskóra kobieta z podpisem: "Wszyscy jesteśmy aktorką X". I coś w tym rzeczywiście jest. Zdania "Wszyscy jesteśmy…" są zwykłym pustosłowiem, równie niedorzecznym jak mówienie, że "wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za tragedię Y", albo - o zgrozo! - "wszystkie dzieci nasze są". Należą do swoistej liturgii, która towarzyszy niedobrym informacjom. Napiszcie coś takiego w artykule, a macie tanim kosztem zapewniony milion cytowań w serwisach społecznościowych.
Więcej jednak nie będę się wyzłośliwiał, bo choć wspomniane zdania nie znaczą nic, to stoi za nimi szczera i godna pochwały potrzeba empatii. Mogę nie utożsamiać się ze zdaniem "Wszyscy jesteśmy…", ale nigdy nie odetnę się od współczucia ludziom doświadczonym.
O dziwo jednak dość rzadko spotykam zdanie: "Wszyscy jesteśmy Grekami", a przecież odrobina empatii byłaby tutaj pożądana. Kraj zrujnowany i rzucony na kolana, z trudem broni resztek swojej samodzielności. Najczęściej mówi się, że Grecy są winni sami sobie, bo brali kredyty, nie chcieli pracować, a teraz bronią przywilejów socjalnych na koszt innych. Po sieci krąży nawet taki dowcip: "Wynajmij sobie Greka. Za niewielką kwotę będzie robił to, na co ty nie możesz sobie pozwolić. Całymi dniami będzie leżakował i siedział w knajpie".
Po przeczytaniu wielu wpisów w tym guście, w tym wielu brutalniejszych, nie będę już powtarzał, że to "Polish jokes" są najbardziej parszywe. Czekam też aż odezwą się rycerze walki z ksenofobią, rasizmem i stereotypami.
Dowiaduję się zatem, że Grekom współczuć się nie powinno i niech teraz płacą za swoje lenistwo, za "trzynastki" i "czternastki", których się zrzec nie zamierzają i niech najlepiej Angela Merkel zrobi z nimi porządek.
Kiedy już z trudem natrafię na teksty, w których pada zdanie: "Wszyscy jesteśmy Grekami", to też empatii w nich nie mogę znaleźć. Najczęściej są to artykuły o tym, że u nas jest takie samo dziadostwo jak w Grecji, tak samo się zadłużamy, równie głupio wydajemy fundusze europejskie i w podobny sposób tworzymy bariery dla gospodarki. Wiele w tym prawdy, ale też "Schadenfreude". To słowo zwykle stosuje się w odniesieniu do radości z nieszczęścia innych. Bywa jednak, że niektórzy znajdują szczególną przyjemność w konstatacji, iż żyją w dziadowskim kraju. Jak to się mówi: "w tym kraju", "ten kraj" - zwykle ze skrzywionymi ustami. Taka przyjemność z bycia Grekiem? Przepraszam.
Owszem, Grecy doprowadzili swój kraj do takiej sytuacji jak obecnie, w dużej mierze własnym wysiłkiem, choć mieli też pomocników chociażby w UE. Ale co z tego? Zasługują na zrównanie z ziemią? Jeśli ktoś myśli, że przesadzam, niech przeczyta komentarze pod informacją o obrabowaniu muzeum w Olimpii: "Super jest ta Grecja ;) Czy ten kraj jeszcze istnieje? Jeszcze 100 lat temu w takiej sytuacji kraju już by tam był garnizon brytyjczyków, turków, rosjan albo francuzów. Albo mielibyśmy wojenkę kolonialną" (pisownia oryginalna).
Przypominam wszystkim, że kiedy Polska traciła niepodległość, to też w dużej mierze z własnej winy (nie, nie znajduję w tym przyjemności) i nie brakowało takich, którzy odczuwali wtedy "Schadenfreude".
Skomentuj artykuł