Zaskakujący problem mekki polskich turystów. Niektórzy nie mogą nawet wziąć prysznica
Pani Iwona, która spędziła długi weekend sierpniowy w Zakopanem, wspomina ten wyjazd z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony udało jej się zdobyć Świnicę i Zawrat, z drugiej – przez trzy dni pobytu w górach, tylko raz miała okazję wziąć prysznic. Zakopane, w szczytowych momentach sezonu turystycznego, coraz częściej boryka się z problemami z gospodarką wodną. Kiedy miasto zapełnia się turystami, w peryferyjnych dzielnicach wysychają krany. Władze miasta bagatelizują problem, a nowy burmistrz o suchych kranach dowiedział się od mediów.
Zakopane, nominalnie 30-tysięczne miasteczko, w szczycie sezonu gości nawet 350-400 tysięcy ludzi. Niektóre szacunki mówią nawet o pół miliona. Największe obłożenie przypada na Sylwestra, długi weekend majowy, czerwcowy (Boże Ciało), sierpniowy i listopadowy.
Za dużo turystów w Zakopanem
— Miasto przeżywa wówczas "efekt balona" — mówi Bartłomiej, mieszkaniec zakopiańskiej Olczy. — Turystów jest tak dużo, że brakuje miejsc na parkingach, przed restauracjami i bankomatami tworzą się kolejki, mamy permanentne korki, a w sklepach już wczesnym popołudniem brakuje chleba. Najgorsze jednak jest to, że brakuje wody.
Bartłomiej, który wynajmuje turystom dwa apartamenty, miał ostatnio gości z dziećmi. Już dwie godziny po przyjeździe zgłosili brak wody. — Najpierw woda kapała, ale około godz. 18 nie było jej wcale — relacjonuje. — Woda wróciła w nocy, ale rano znów jej brakowało. Taka sytuacja trwała do niedzieli.
Podobne problemy miały dzielnice Olcza, Cyrhla, Harenda i częściowo Krzeptówki. Woda płynąca z miejskich ujęć docierała najpierw do centrum, a tam jej pobór był tak duży, że nie docierała dalej. Najgorzej było rano i po południu, kiedy ludzie brali prysznic.
— Byłam w szoku, że taki kurort jak Zakopane ma problem z wodą — mówi Iwona, turystka z Katowic. — Wiedziałam, że będzie tłok, ale skusiła mnie piękna pogoda i perspektywa 4-dniowego wypadu. Chodziliśmy po górach, a po powrocie nie mieliśmy się jak umyć. Władze Zakopanego muszą coś z tym zrobić.
Burmistrz miał rozwiązać problem
Problem w tym, że urzędnicy zdają się bagatelizować problem. Burmistrz Łukasz Filipowicz, zapytany 16 sierpnia o brak wody, był zdziwiony. — Nie ma wody? Pierwsze słyszę. Muszę rozpoznać się w sytuacji. Po weekendzie porozmawiam z dyrektorem spółki wodociągowo-kanalizacyjnej — mówił.
To zaskakujące, bo Filipowicz w kampanii wyborczej przekonywał, że ma świetnie "rozpracowane" problemy miasta. Tymczasem przyznał, że nie wiedział o jednej z największych bolączek mieszkańców i turystów.
— Zakopane wraz z okolicami już w 2023 r. miało tyle samo miejsc noclegowych co Kraków — mówi Emilia Glista z agencji marketingowej Jointsystem. — Liczba obiektów noclegowych w Zakopanem wzrosła o minimum 30 proc. Miasto zrobiło niewiele, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury wodociągowej. Potrzeba dużej rozbudowy systemów, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych sytuacji. Takie inwestycje są bardzo drogie i muszą być planowane latami. Tymczasem o rozbudowie wodociągów się nie mówi.
— Mamy plan, jak walczyć z problemem braku wody — mówi Wiktor Łukaszczyk, przewodniczący rady nadzorczej Tatrzańskiej Komunalnej Grupy Kapitałowej "Sewik". — Mamy duże rezerwy na ujęciach wody w Tatrach. Problemem jest dystrybucja wody. Walczymy z tym. To nie potrwa rok czy dwa, ale ostatecznie problem zostanie rozwiązany.
Więcej przeczytasz na Onet.pl.
Źródło: Onet.pl / tk
Skomentuj artykuł