Żeby flaga była czysta
Od kiedy zaczęło się Euro 2012 i na wielu domach, samochodach i tym podobnych miejscach znalazła się biało-czerwona flaga, towarzyszyło mi pewna wątpliwość, dotycząca patriotyzmu w czasach pop-kultury. Igrzyska właśnie się skończyły, czas na refleksję.
"Futbolowy patriotyzm" jest czymś mocno efemerycznym, wariacją wokół starego hasła: "chleba i igrzysk".
Nie umiałem tej wątpliwości jasno wyrazić, gdy zupełnie niedawno, na blogu znajomego blogera, Krzysztofa Osiejuka, przeczytałem notkę "Zdjęcia nie będzie, czyli jeszcze o znakach". Krzysztof znany jest szerszej publice jako Toyah (i jako autor książek: "O siedmiokilogramowym liściu i inne historie" oraz "Twój pierwszy elementarz"). Wzmiankowana notka pochodzi sprzed dobrych dwóch tygodni i tak się zaczyna: "Wracaliśmy rano z kościoła, patrzymy, a tu na trawniku, pod drzewem, pod samym domem leży biało-czerwona flaga, taka jaką przez ostatnie dwa tygodnie przyczepiali do szyb samochodów nasi futbolowi patrioci. Widok tej chorągiewki, takiej brudnej, zmiętoszonej i znienawidzonej, zrobił na mnie takie wrażenie, że popędziłem do domu po aparat, z myślą taką, że zrobię jej zdjęcie, napiszę o tym tekst i go właśnie tym zdjęciem zilustruję. Zdjęciem tej nikomu już dziś niepotrzebnej biało-czerwonej flagi. Kiedy wychodziłem ponownie z domu, wpadłem akurat na jakiegoś pana z małą dziewczynką, która niosła tę właśnie chorągiewkę, a jej ojciec - bo to był niewątpliwie ojciec - mówił do niej: »Przyjdziemy do domu, to ją wypierzemy. Żeby była czysta«".
W innej z jego notek znalazłem z kolei informację, że pełno takich biało-czerwonych flag walało się w warszawskiej Strefie Kibica, razem z innym - proszę wybaczyć - odpadami po euforii i niespełnionych nadziejach. Mocno napisane? Cóż, nie ja te biało-czerwone chorągiewki rzucałem na ziemię czy do koszy na śmieci.
Właśnie notka Toyaha uświadomiła mi naturę moich wątpliwości co do pop-patriotyzmu. Mamy taki oto gadżet, czyli polską flagę, dodawaną np. ze stosownym logo do zgrzewki piwa którego marka jest zresztą własnością zagranicznego koncernu. Jeśli napiszę, że nie po to ludzie przelewali krew za biało-czerwoną, żeby służyła jako tło dla reklamy piwa, to zabrzmię strasznie marudnie i staroświecko. Nic jednak nie poradzę, że tak to właśnie widzę i swojej perspektywy nie zamierzam zmieniać. Do tego mamy te biało-czerwone chorągiewki, które w trakcie lub po skończonej zabawie zostały wyrzucone jak niepotrzebne śmieci.
Zdaję sobie sprawę, że rzucona na ziemię biało-czerwona chorągiewka to nie to samo, co dokonane z całą premedytacją, prowokacyjne wetknięcie polskiej flagi w psią kupę. W drugim przypadku można mówić o złej woli, w pierwszym o lekkomyślności, niefrasobliwości, płytkości, powierzchowności "patriotycznych" uczuć. Dlatego mam jednak spore wątpliwości, czy te okołosportowe, masowe emocje towarzyszące wielu rodakom w czasie Euro 2012 mogę nazwać patriotyzmem we właściwym tego słowa znaczeniu. Czy mamy tu do czynienia raczej ze zbiorowym nastrojem, psychologią tłumu, efemerycznym niby-patriotyzmem, który jest przede wszystkim wariacją wokół starego hasła: "chleba i igrzysk".
Mój poprzedni felieton o Januszu Korczaku wzbudził sporą dyskusję. Dlatego pozwolę sobie, właśnie w kontekście symboli narodowych, na jeszcze jeden cytat dotyczący tej postaci. We wrześniu 1939 roku Korczak był lekarzem wojskowym. Nie zdjął munduru, gdy Warszawa była już okupowana. Igor Newerly w "Żywym wiązaniu" wspomina: "Wyraziłem zdziwienie, że wciąż widzę [Korczaka] w tym uniformie, nigdy nie zdradzał do niego sentymentu, przeciwnie… - Tak, dawniej. Teraz co innego. - Panie doktorze, to nie ma sensu. Pan prowokuje wprost hitlerowców, świecąc im w oczy mundurem, w którym nikt już nie chodzi. - Właśnie, nikt już nie chodzi, to mundur zdradzonego żołnierza - odrzekł, ucinając dyskusję na ten temat".
Myślę zatem znów o Korczaku. I o tym człowieku wspomnianym przez Toyaha, który podniósł z ziemi biało-czerwoną chorągiewkę, rzecz, która rzucona na ziemię stała się śmieciem. Mężczyzna przywrócił jej cześć, mówiąc do dziecka: "Przyjdziemy do domu, to ją wypierzemy. Żeby była czysta". Nie wiem, czy w czasie meczy polskiej reprezentacji krzyczał: "Polska. Biało-czerwoni". Czy w ogóle go te rozgrywki obchodziły. A może gorąco kibicował drużynie Smudy. W każdym razie, zrobił znacznie więcej, sprawił, że flaga znów stała się czysta.
Skomentuj artykuł