Zgoda wśród pustych haseł?

(fot. ZeRo`SKiLL/flickr.com)

Wezwanie do pojednania narodowego i do zakończenia wojny polsko-polskiej to jedno z częściej pojawiających się haseł w naszej debacie publicznej. To również głośne wołanie wyrażane podczas licznych Mszy za Ojczyznę, szczególnie mocno słyszane w ramach obchodów Święta Niepodległości. Usłyszeliśmy wiele podobnych apeli w okresie Bożonarodzeniowym i Noworocznym – w atmosferze życzeń, kolęd i orędzi. Tym bardziej rodzi się pytanie: dlaczego te wszystkie dotychczasowe wołania są tak mało skuteczne? I gdzie upatrywać nadziei na rzeczywiste pojednanie?

DEON.PL POLECA

Uważam, że w naszym kraju, jak nigdy dotąd, aktualne jest przesłanie Jana Pawła II wyrażone w encyklice Centesimus annus, gdzie autor rozwija myśl Leona XIII i daje wyraz swojej inspiracji ewangelicznym obrazem „uczonego w Piśmie, który stał się uczniem Królestwa niebieskiego”, o którym Chrystus mówi, że „podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” (Mt 13, 52). W tym kontekście Ojciec Święty wzywa do spojrzenia wstecz (by dostrzec bogactwo tradycji), do spojrzenia dokoła (na zmienną rzeczywistość, w której jesteśmy zanurzeni) i do spojrzenia w przyszłość (by dostrzec trzecie tysiąclecie ery chrześcijańskiej, pełne niewiadomych, ale też wiele obiecujące) - (CA, 3).

Proroczo brzmią te słowa obecnie w Polsce, zważywszy że większość naszych najgłębszych napięć w sferze publicznej posiada w tle nieumiejętność pogodzenia tego, co stare, z tym, co nowe. Nasza sarmacka, romantyczna i katolicka tradycja w zderzeniu ze standardami nowoczesnej, pluralistycznej demokracji europejskiej rodzi różne „mieszanki piorunujące”. Nieprzypadkowo jednym z najczęściej omawianych ostatnio w publicystyce zagadnień społecznych jest nasze podejście do tradycyjnego polskiego patriotyzmu.

Każde wolne społeczeństwo generuje różnice poglądów, każdy kapitalizm opiera się na konflikcie interesów i każda demokracja zakłada rywalizację polityczną. U nas jednakowoż w życiu politycznym odbywa się walka o rząd dusz na zasadzie „wszystko albo nic”. Ten, kto zdobędzie miano prawdziwego patrioty, działa jak zwycięzca, który „bierze wszystko”; kto tego miana nie zdobędzie, nie może nazywać się prawdziwym Polakiem – ujmując rzecz w dużym skrócie. Taka walka na śmierć i życie powoduje, że wołanie o pojednanie narodowe jest przysłowiowym wołaniem na puszczy.

Czegóż więc możemy się nauczyć z papieskiego przesłania, posługującego się metaforą ojca rodziny? Ów ojciec rodziny wydobywa rzeczy stare i nowe jednocześnie. Nie ucieka się do łatwych, skrajnych rozwiązań, jak celebrowanie wyłącznie tego, co stare, bądź zachwycanie się wyłącznie nowinkami. Jest na swój sposób twórczy i zdobywa się na pewien wysiłek. Wchodząc w logikę takiego postępowania, możemy zapytać - czy można mieć dziś nadzieję, że Polacy, jako społeczeństwo obywatelskie, potrafią godzić tradycję z nowoczesnością w sposób konstruktywny i w atmosferze zgody narodowej?

Wydaje mi się, że tak, a nadzieję dostrzegam w wielu polskich rodzinach, w rzeszach naszych rodaków, którzy autentycznie realizują zwykły patriotyzm codziennego dnia w swoim życiu. Wystarczy wyłączyć na chwilę tv, radio, Internet, odłożyć na bok gazety i rozejrzeć się dokoła, by się przekonać, że świat bez wojny polsko-polskiej jest możliwy i bardzo realny. Dostrzeżemy to w bardzo prostych, niepozornych zachowaniach, reakcjach, rytuałach. Wielu naszych krewnych, znajomych, kolegów i koleżanek z pracy, sąsiadów daje przykład zdrowego podejścia do tradycji i do nowoczesności zarazem. Wielu naszych rodaków z głębokim szacunkiem rozmawia o naszej historii, o powstaniach, zesłaniach, o naszych bohaterach narodowych; wielu szczerze pielęgnuje tradycyjne polskie święta, zabiera dzieci w miejsca pamięci narodowej; wielu się wzrusza słuchając zarówno polskich kolęd, pieśni ułańskich jak i utworów Kaczmarskiego czy Gintrowskiego; wielu wreszcie potrafi zainwestować niemałe pieniądze, by towarzyszyć występom sportowym naszych narodowych reprezentacji za granicą.

A jednocześnie ci sami ludzie, z dużą dozą zdrowego rozsądku, zakładają firmy i stowarzyszenia, poszerzają swoje wykształcenie, marzą o życiu nowoczesnym na miarę XXI wieku. Są otwarci na świat, odkrywanie innych kultur, uczenie się języków obcych. Powszechna jest akceptacja równości, wolności słowa, nowoczesnej demokracji, otwartości i tolerancji. Nawet jeżeli lubimy sobie czasami ponarzekać, to jednak – i to uważam za bardzo ważne - zdecydowana większość Polaków ani myśli utożsamiać się z postawami ekstremalnymi, takimi jak szyderczy, kosmopolityczny, antyklerykalny nihilizm czy też ksenofobiczne, antysemickie, pseudopatriotyczne zacietrzewienie. Można powiedzieć, że prywatnie, na swój własny użytek, godzimy całkiem nieźle tradycję z nowoczesnością i w dodatku potrafimy okazywać sobie nawzajem szacunek. I jesteśmy w tym wszystkim spontaniczni i różni, gdyż nie ma jakiegoś jednego wzorca – jak najlepiej realizować patriotyzm dziś. Taką zbiorową postawę można potraktować jako vox populi.

Problem się wyłania w sferze publicznej, gdzie nie potrafimy przełożyć tych postaw na język gestów, symboli i metafor czytelnych w polityce. Tutaj wciąż toczy się walka na śmierć i życie o to, kto jest tym prawdziwym Polakiem i prawdziwym patriotą (czasami dochodzi do tego czysto polityczny spór o to, kto jest prawdziwym katolikiem, kto był prawdziwym opozycjonistą, kto ma prawo do etosu „Solidarności”, itd.). Historia, która nas nie oszczędzała i która pomogła nam wykształcić wiele pięknych cnót, niestety nie przygotowała nas do pluralizmu w życiu publicznym. Tego się musimy nauczyć właśnie teraz, często na własnych błędach. Musimy się nauczyć współistnienia różnych odcieni patriotyzmu, różnych wizji wydobywania tego, co stare, i tego, co nowe, z narodowego skarbca. W warunkach wolności i demokracji nie ma racji dla wykluczania z życia społecznego z powodu różnic politycznych czy światopoglądowych. Minęły czasy, kiedy jedna partia miała monopol na najlepszą wizję, w której „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”.

Z faktu, że się nie różnimy zasadniczo w moralnej ocenie bitwy pod Grunwaldem, Powstania Listopadowego czy też wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku nie wynika, że nie możemy się różnić w takich kwestiach, jak wejście Polski do strefy euro czy też obecność polskich wojsk w Afganistanie. Wręcz przeciwnie, otwarta, pluralistyczna dyskusja nad tą ostatnią grupą zagadnień pomoże wypracować wspólną, koherentną koncepcję współczesnej racji stanu. Z drugiej strony, budowanie naszego pluralizmu nie powinno się dokonywać przez ślepe kopiowanie wzorców europejskich, posługiwanie się językiem wyłącznie eksperckim czy też pogardę dla tych, którzy nie nadążają za zmianami. To powinno się dokonywać w języku naszych symboli, naszych wzlotów i upadków. Mądry ojciec rodziny działa właśnie jak ojciec, nie jak wykwalifikowany, bezduszny instruktor.

Zdrowy rozsądek dyktuje popieranie stabilizacji, zgody i współpracy. Co do tego wszystkiego wnosi perspektywa katolicka – a więc wiara w Jezusa Chrystusa oraz przyjęta z wiarą katolicka nauka społeczna? Przede wszystkim daje nam nadzieję i wytrwałość w pokonywaniu trudności, zwłaszcza tam, gdzie po ludzku jest trudno. Doktryna społeczna Kościoła uczy nas szukania rozwiązań w trosce o dobro wspólne, godność osoby i zasadę solidarności. Uczy, że pojednanie chrześcijańskie nie opiera się na upokorzeniu kogokolwiek, na rewanżu ani na dialektyce walki klas. Żeby tej nadziei nie zepsuć, duszpasterz nie powinien ulegać pokusie taniego moralizatorstwa, nie powinien też mylić własnych sympatii politycznych z nauczaniem Magisterium Kościoła. Słuchając homilii na Mszach za Ojczyznę mamy prawo oczekiwać mądrego pochylenia się nad naszą narodową tradycją i mądrego towarzyszenia nam w naszym patriotyzmie dnia codziennego - w warunkach gospodarowania, oszczędzania, inwestowania, szukania nowej pracy, wychowywania dzieci czy płacenia podatków.

I tutaj rodzi się refleksja natury pastoralnej. O ile statystyczny polski kaznodzieja nie ma większych trudności, by połączyć etos patriotyczny z chwalebnymi wydarzeniami z naszej przeszłości, o tyle znacznie trudniej usłyszeć w naszych świątyniach przesłanie o tym, jak być dobrym Polakiem-patriotą w dzisiejszych, skomplikowanych realiach społecznych, kulturowych i ekonomicznych. Wydaje się, że w polskim Kościele nadszedł czas na poważne potraktowanie katolickiej nauki społecznej, opartej na rzetelnej analizie problemów dzisiejszego społeczeństwa. Doktryna społeczna Kościoła nie wygeneruje nowych programów politycznych, ale może ułatwić zwaśnionym stronom proces wzajemnego uznawania się na różnych poziomach życia społecznego, a to już bardzo wiele...

Niezależnie od poglądów politycznych, we wspólnocie wiernych wszyscy mamy prawo oczekiwać wzmocnienia w nas tego, co dobre, i wzmocnienia nadziei. Jeżeli nauczymy się wydobywać z naszego wspólnego skarbca to, co stare, i to, co nowe, to może uda nam się na nowo odczytać patriotyzm w życiu publicznym i zamienić chocholi taniec wokół wojny polsko-polskiej na konstruktywne działania, w których można z nadzieją patrzeć w przyszłość. Tego życzmy sobie nie tylko od święta ale i na co dzień!

ks. Dariusz Dańkowski SJ - jezuita, doktor filozofii, wykładowca katolickiej nauki społecznej, filozofii politycznej, etyki biznesu na WSFP „Ignatianum” w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zgoda wśród pustych haseł?
Komentarze (19)
PS
Piotr Skarga SJ
2 lutego 2011, 10:39
I potem gromi grzechy przeciw miłości Ojczyzny. Gromi samolubstwo, mówiąc: "Miłujecie pożytki swoje pojedynkowe, a pospolite bu­rzycie. Pierwsze oko na swoje domy obracamy; by dobrze Rzeczpospolita upadła, nie dbamy, byle nasze zbieranie całe było i co dzień się szerzyło. – Są, co mówią: Co mnie po kró­lestwie i Rzeczypospolitej, kiedy ja nie mam, czego chcę. To złodziejskie serce, które ze szkodą drugich chce być bogate". Gromi zaniedbanie i ucisk ludu: "Jeden stan ucisnąć, a drugi podnieść chcemy. Kmiotki i poddane gubić, a sami sobie dogadzać chcemy. – O wiel­możni panowie, o ziemscy bogowie, miejcie szerokie i wspaniałe serce na dobro braci swoich, wszystkich dusz, które to królestwo zamyka. Nie cieśnijcie ani kurczcie miłości w do­mach swoich, nie zamykajcie jej w komorach i skarbnicach swoich; niech się na lud wszystek z was, gór wysokich, jako rzeka w równe pola wylewa". Do krzywd ludu i zaniedbania ludu często wraca, ale zbyt bolesnym byłoby wszystko wspo­minać. Na złe prawa i niekarność grzechów jawnych powstaje i mówi: "Niedobre prawo, które pojmać największego złoczyńcy nie każe: by i Ojczyznę zdradził i majestat królewski obraził itd. (choćby i sto głów zabił i domy wyłupił): nie pojmaj go, aż się z nim prawo przetoczy (po kilkunastu albo i 30 albo 40 latach) tylo na Sejmie, na którym ledwie 5 albo 6 albo mało co spraw osądzicie". Karci też inne grzechy jawne: kazirodztwa niewstydliwe i jawne cudzołóstwa, sodomię, karci swawole i nieczystości i niewstydy ludzi młodych, którymi się, jak mówi, wszystka ziemia zaraziła.
PS
Piotr Skarga SJ
2 lutego 2011, 10:35
ks.Piotr Skarga SJ patrząc na upadek wiary w Ojczyźnie, mówi: "Najpierwsze są grzechy i najszkodliwsze, przeciw Panu Bogu i czci majestatu Jego. Zelżony i zbluźniony jest w tym królestwie Pan Bóg nasz w Trójcy jedyny. Z ojców, starych Chrześcijan, wyszli synowie niewierności, którzy się Boga chrześcijańskiego zaprzali i bluźnią Przenajświętszą Trójcą, i Pana naszego Zbawiciela Chrystusa z bóstwa zdzierają...". I patrząc na obojętność wielu katolików lub ich bez­radność, mówi: "Wypytajmy się katolicy, jeśliśmy się do heretyków w czym nie przymieszali, jeśliśmy się im sprzeciwili, albo ja­kiego choć tajemnego zezwolenia na ich obronę nie uczynili... O żałosne i krwawych łez godne to wypytanie! ustaniem na tym sądzie i sami się potępim... – Którzy syny do szkół i ziem heretyckich posyłają i inne przystępy do zarazy dają... cząstkę z niewiernymi mieć będą". "A najszkodliwsi są", mówi dalej, "katolicy bojaźliwi i małego serca, którzy się gniewem sprawiedliwym i świętym ku obronie czci Boga swego nie zapalają i zelum nie mają... Skupią się na obieranie trybunalistów albo sejmowych po­słów; będzie do kilkuset katolików, a dziesięciu albo mniej heretyków. I ci śmiałością, fukiem, groźbą, ustraszą wszyst­kich katolików i heretyka na trybunał albo na poselstwo wsa­dzą, a sfukani katolicy przyzwalają i śmiech ze siebie czynią".
NO
nie odcinać korzeni /JP II/
2 lutego 2011, 10:31
Wołaj, nie przestawaj, – opowiadaj ludowi memu złości ich, a domowi Jakubowemu grzechy ich. (Iz. 58, 1). Dzieje świata, a osobliwie Ojczyzny swojej, znać, rzecz dobra jest, bo już starożytni mawiali: Historia est magistra vitae, dzieje uczą nas, jak żyć mamy. Dzieje ludzi, którzy za­służyli się dobrze Ojczyźnie i społeczeństwu ludzkiemu, znać, rzecz bardzo dobra jest, bo od tych ludzi najwięcej się nau­czyć możemy, – i dlatego Mędrzec Pański mówi: Wysła­wiajmy męże chwalebne i ojce nasze, – ludzi wielkiej mocy i mądrością obdarzonych, rozkazujących ludowi czasu swego i mówiących mocą roztropności ludowi najświętsze słowa (Ekli. 44, 1-4). ks.K.J.F.    
L
Liwia
1 lutego 2011, 20:46
Rozsądny, wyważony głos, chociaż niekiedy pobrzmiewający utopią (wiara w rodzinę).
B
Brook
14 stycznia 2011, 17:21
Wycięcie bez pozwolenia drzewa rosnącego na własnej działce jest wykroczeniem, a nawet przestępstwem i nikt mi nie powie, że to czyn patriotyczny. Sąd więc ukarał grzywną w wysokości 300 000 zł pewnego staruszka, który z biedy nie mając za co kupić węgla, nie chciał  w zimie zamarznąć ze swoją babcią i wyciął jedno drzewo. Pan Sobiesiak, jak donosiły media nie mając pozwolenia na budowę wyciągu krzesełkowego wyciął kilkaset drzew bez pozwolenia oczywiście i nie zapłacił za to bezprawne działanie nawet grosza. Czy to jest patriotyzm, którego mamy się uczyć, czy konstruktywne działania, w których można z nadzieją patrzeć w przyszłość?
A
ass
14 stycznia 2011, 14:21
Przychodzą mi na myśl słowa: "Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie". Niestety, czasami codze jest lepsze/bardziej sprawiedliwe. Wiele polskich rodzin wyjechało do "cudzego", ponieważ w swoim pensja nie starcza na wynajęcie/kupno mieszkania. Jeżeli ktoś nie ma pmocnych, gościnnych rodziców a chciałby założyć rodzinę to niestety, jest skazany na to obce, przyjazne rodzinie.
14 stycznia 2011, 11:55
"Jak wyzwolić się od tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od narodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzmię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest ucieczka z Polski - tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem". Donald Tusk miesięcznik ZNAK nr.11-12, 1987r. Coś nieprawdopodobnego! Dzięki za ten cytat, kolego/koleżanko  :-)
U
Uśmiechnięta
14 stycznia 2011, 10:21
Bardzo ciekawy artykuł uważam tak jak autor, że patriotyzmu należy szukać w naszej codzienności, nie w wielkich słowach tylko w prostych gestach. Zgadzam sie także z "Jomorcinem" powinniśmy otwierać się na nowoczesność, bo ona także przynosi korzyści.
M
Marcin
13 stycznia 2011, 13:25
Zgadzam się z Autorem - trzeba być otwartym na to co nowe i jednocześnie nie powinno odcinać się od korzeni, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Przychodzą mi na myśl słowa: "Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie".
MH
mama Helenki
11 stycznia 2011, 22:53
Rozsądny i wywazony głos w dyskusji. Mogłabym podpisać sie pod całym tekstem artykułu ks. Dankowskiego, nie podzielam jedynie - niestety - optymizmu autora tekstu. Nasze społeczeństwo jest podzielone, to jest fakt i stan ten obawiam sie bedzie jeszcze bardzo długo trwał, umacniany przez silne podziały polityczne ale równiez nie mniej mocny podział w samym Kosciele. Nasi słudzy bozy nie mogąc dojści do porozumienia, tym samym wspierają podział na "prawdziwych Polaków" a tych "nie prawdziwych", a kazda z opozycyjnych grup, wspierajac sie na autorytecie  swojego duszpasterza, broni swoich racji z zaciekłościa i energią wartą lepszej sprawy. Zas ta część społeczeństwa, o której ks. Dankowski pisze, że realizuje autentyczny zwykły patryjotyzm dnia codziennego, oczywiscie istnieje i zapewne jest liczna, ale na pewno za mało widoczna by ktoś się nią przejmował.
B
Bernadeta
10 stycznia 2011, 12:15
Ja dziękuję za Wasze mądre komentarze, przede wszystkim rzeczowe i przekonywujące. Ciekawe, kto kogo powinien przepraszać, kto wywołał te sławetną wojnę polsko-polską??jakimi słowy byli obrazani ludzie. Niech sobie Ojciec dobrze poszpera w archiwum i jesli to jest jeszcze mozliwe, to niech nie nakazuje ofierze przepraszać kata...Kiedyś na takowe artykuły księży, to bym wielkie oczy zrobiła, ale po tym jak w programie T.Lisa jedynie T.Terlikowski bronił KK, a obecnie tam KSIEZA luzacy traktowali z ironią pewnie sprawy, to juz sie tak naprawde nic mnie nie zdziwi.  
O
optymista
9 stycznia 2011, 14:14
Naród, który wychodzi z komunizmu i buduje swoją własną stabilizację ma prawo dyskutować o patriotyzmie i o dobru publicznym. Można też zrozumieć, że niektórzy się trochę do tej wojny polsko-polskiej przyzwyczaili, ot trochę więcej adrenaliny w śledzeniu wiadomości politycznych. Gorzej gdy politycy pozwalają sobie bezkarnie na takie zagrywki jak niepodawanie ręki, nazywanie oponentów zdrajcami albo agentami i wiedzą, że opinia publiczna to „przełknie”, a media wręcz oczekują takich „gorących newsów”; gdyby dostali wyraźny sygnał od tejże opinii, że dość, że nie tędy prowadzi droga, zabraliby się do bardziej merytorycznej roboty, a nie manipulowali emocjami, i to zarówno rządzacy jak i opozycja. Nadzieja więc w młodym pokoleniu!
MP
modlitwa przeproszenia
9 stycznia 2011, 11:42
Troska, przebaczenie, miłość - to droga chrześcinanina. Ps.73/ 1 Jak dobry jest Bóg dla prawych, dla tych, co są czystego serca! 2 A moje stopy nieomal się nie potknęły, omal się nie zachwiały moje kroki. 3 Zazdrościłem bowiem niegodziwym widząc pomyślność grzeszników. 4 Bo dla nich nie ma żadnych cierpień, ich ciało jest zdrowe, tłuste. 5 Nie doznają ludzkich utrapień ani z innymi ludźmi nie cierpią. 6 Toteż ich naszyjnikiem jest pycha, a przemoc szatą, co ich odziewa. 7 Ich nieprawość pochodzi z nieczułości, złe zamysły nurtują ich serca. 8 Szydzą i mówią złośliwie, butnie grożą uciskiem. 9 Ustami swymi niebo napastują, język ich krąży po ziemi. 10 Dlatego lud mój do nich się zwraca i obficie piją ich wodę. 11 I mówią: Jakże Bóg może widzieć, czyż Najwyższy posiada wiedzę? 12 Takimi oto są grzesznicy i zawsze beztroscy gromadzą bogactwo.
D
DanmarkMSJ
8 stycznia 2011, 23:02
wielki plus za Gintrowskiego i Kaczmarskiego, ci właśnie w sposób słodko-gorzki mówią o tym co jest/było/być może. Troska, przebaczenie, miłość - to droga chrześcinanina.
C
czym Polska dla premiera ?
8 stycznia 2011, 21:36
Tutaj wciąż toczy się walka na śmierć i życie o to, kto jest tym prawdziwym Polakiem i prawdziwym patriotą (czasami dochodzi do tego czysto polityczny spór o to, kto jest prawdziwym katolikiem, kto był prawdziwym opozycjonistą, kto ma prawo do etosu „Solidarności”, itd.). "Jak wyzwolić się od tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od narodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzmię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest ucieczka z Polski - tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem". Donald Tusk miesięcznik ZNAK nr.11-12, 1987r.
W
wanda
8 stycznia 2011, 18:19
Dzięki- 'wszystko albo nic" -Polska  nadal istnieje.....Wszystko albo nic ,powiedział Królowi-Św Stanislaw Biskup.Wszystko albo nic -to Powstania,Romantyzm ,tak  twardo przypomniany w "Pamięć i Tożsamość." Wszelkie kompromisy kończyly się cierpieniem  niewoli. Należy nazwać ,co znaczy wszystko.Na Syberii opowiadali mi Polacy,że za przyjęcie obywatelstwa rosyjskiego,mogli otrzymać wszystko.Wybrali -polskie,znaczy katolickie,czyli nic.Wiekszość tych co tak wybrali-zginęła.Żle czy dobrze wybrali? I tu  łzy się cisną,kiedy w kościolach  katolickich na wschodzie rugowany jest jezyk polski z liturgii.I zdezorientowani ,starzy ludzie,którzy piekło przeszli w obronie Kościla-cierpią.A kiedy już umrą ,pies z kulawą nogą nie przyjdzie do tych zmartwychwstałych kościółów,bo bez Polaków przejmie je  Prawosławie.Wiem o czym mówię bo od lat jeżdżę z misjami na Wschód.Solidarnosć -nie oznacza procesu wzajemnego uznawania się wszystkich ze wszystkimi..Dobrze by było,żeby kapłani zrozumieli,że dla poniewieranych Polaków  w Polsce i na świecie,wszystko-to Chrystus ,o czym świadczą pełne kościoły pomimo walki między politykami.I proszę nam nie zalecać wzajemnego uznawania się.Bo druga strona  wzajemności - może okazać się brutalną.A o życie dzieci naszych  tu chodzi Ojcowie.
B
Brook
8 stycznia 2011, 14:38
Dobrze by było gdyby ks. Dariusz Dańkowski SJ - jezuita, doktor filozofii, wykładowca katolickiej nauki społecznej, filozofii politycznej, etyki biznesu na WSFP „Ignatianum” w Krakowie, zaapelował do polityków PO, by uznali wreszcie, że PiS i Polacy ich popierający nie są dinozaurami przeznaczonymi do zagłady. Chętnie wybaczę każdemu kto mnie poniża i obraża, gdy przeprosi mnie za to i nie będzie tego robił w przyszłości.
A
Anna
8 stycznia 2011, 12:56
"I tutaj rodzi się refleksja natury pastoralnej. O ile statystyczny polski kaznodzieja nie ma większych trudności, by połączyć etos patriotyczny z chwalebnymi wydarzeniami z naszej przeszłości, o tyle znacznie trudniej usłyszeć w naszych świątyniach przesłanie o tym, jak być dobrym Polakiem-patriotą w dzisiejszych, skomplikowanych realiach społecznych, kulturowych i ekonomicznych. " - To chyba niesprawiedliwa ocena większości kaznodziei. Warto też uczestniczyć codziennie w Apelach Jasnogórskich i korzystać również z ostatniej encykliki BXVI.  Jednak opcje polityczne o.Dańkowskiego też są raczej wyczuwalne 
G
Gastrofarianin
8 stycznia 2011, 10:11
Moim zdaniem odpowiedź na pytanie dlaczego nie może dojść do zgody i wspólnej pracy można znaleść w innym artykule z dnia dzisiejszego. "Czy można osiągnąć zbawienie bez Kościoła?" Przenoszenie takiego dogmatycznego rozumowania z religijnego życia na życie polityczne powoduje zablokowanie możliwości rozmowy na argumenty racjonalne. Kto obserwował proces pisania ustaw zauważył zapewne że nie ma prawidłowej analizy konsekwencji ich wprowadzenia. Bliskowzroczność i brak wiedzy parlamentarzystów w niektórych przypadkach jest porażająca. Konsultacje społeczne jeżeli są kończą się na proszeniu o analizy wąskich gróp ekspertów. A ich analizy trafiają do szaf i nic z nich nie wynika. O przepraszam parlamentażyści później powołują się na nazwiska ekspertów, nie znając i nie rozumiejąc ich ekspertyz. Są to zjawiska niezależne od opcji politycznej, czy ktoś jest w koalicji czy opozycji. Politycy to albo grupa alfa która żądzi albo maszynki do głosowania które idą jak stado baranów za wodzami.