Wielkie nadzieje prysły jak bańka mydlana. Brazylia do przerwy w pierwszym półfinałowym meczu straciła 5 bramek. W strefie kibica w Recife doszło nawet do zamieszek.
Najpierw jęk rozpaczy po kolejnych golach Niemców, a później niedowierzanie i wymowna cisza - taka atmosfera we wtorek wieczorem panowała wśród brazylijskich kibiców piłki nożnej, którzy przebieg półfinału mistrzostw świata śledzili na słynnej Copacabanie.
Plaża w Rio de Janeiro mieniła się tym razem żółtym kolorem nie piasku, a koszulek, które założyli fani "Canarinhos". Pierwsze rozczarowanie przeżyli oni jeszcze przed początkowym gwizdkiem sędziego w Belo Horizonte, gdyż spadł rzęsisty tropikalny deszcz.
Pięć goli zdobytych przez Niemców w pierwszej połowie zostało przyjętych przeraźliwymi jękami rozpaczy. Później w okolicy zapanowała cisza, a radości nie kryła tylko niezbyt liczna grupa sympatyków Thomasa Muellera, Manuela Neuera i ich kolegów.
"Znowu będziemy najbardziej przygnębionym krajem i narodem w świecie" - przewidywał skutki porażki jeden z kibiców Pablo Ramoz.
Brazylia wydała miliardy dolarów na przygotowanie turnieju. Wynagrodzić tak wysokie wydatki miał szósty tytuł mistrzów świata. Już po pierwszej połowie wiadomo było, że tego celu nie uda się zrealizować.
Po trzecim straconym przez Brazylię golu w półfinałowym meczu mistrzostw świata przeciwko Niemcom, w strefie kibica w Recife wybuchły zamieszki. Do akcji wkroczyła policja, która użyła gazu łzawiącego. Część kibiców zaczęła uciekać w popłochu do domów.
Jak relacjonują lokalne media, doszło także do poturbowania kilku osób. Na razie nie ma informacji o rannych.
Do incydentu doszło w 23. minucie spotkania w Belo Horizonte, kiedy Niemcy strzelili gospodarzom mundialu trzecią bramkę. Kilkadziesiąt sekund później było już 0:4, a do końca pierwszej połowy Europejczycy trafili do siatki jeszcze raz.
Skomentuj artykuł