Zwijają Polskę
Jesteśmy w karnawale. Popsuję jednak nieco nastrój szampańskiej zabawy. Na naszych oczach "zwijanie Polski" trwa w najlepsze.
Od czego zacząć? Od edukacji. "Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że już w pierwszych dwóch tygodniach stycznia gminy przesłały do kuratorów blisko trzysta informacji o zamiarach likwidacji szkół. Problem w dużej mierze dotyczy wiejskich placówek. Trudno nie zgodzić się z redaktorem Piotrem Legutko, który w najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" stwierdza, iż "są to decyzje o bardzo poważnych konsekwencjach cywilizacyjnych, bo też i szkoły pełnią [na wsi] wiele funkcji ważnych dla lokalnej społeczności". Ale cóż, Polska pewnie i jest w budowie, ale nie każdy może doświadczyć tych dobrodziejstw.
Dalej: koleje. Przy okazji grudniowej zmiany rozkładu jazdy zlikwidowano pociągi regionalne na 257 km linii kolejowych. Jak zaznacza Karol Trammer, naczelny dwumiesięcznika "Z Biegiem Szyn": "To dokładnie jedna czwarta poziomu największej w historii polskiej kolei fali zawieszeń z kwietnia 2000 r., kiedy pociągi wycofano z 1028 km linii kolejowych".
Dodajmy do tego fakt, że czas podróży koleją na wielu trasach trwa coraz dłużej. Bynajmniej nie tylko na linii Warszawa-Kraków. Jeszcze raz red. Trammer: "Wraz z wejściem w życie nowego rozkładu, czas przejazdu z Przemyśla do Szczecina wydłużył się o ponad dwie godziny (z 14 godz. 23 min. do 16 godz. 27 min.)!".
Zwróćmy teraz oczy na wschód Polski. "Nasz Dziennik" informuje, że Polska Grupa Energetyczna Dystrybucja, spółka należąca do Skarbu Państwa, planuje tam likwidację wielu rejonów energetycznych. Zdaniem pracowników Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego "prowadzona restrukturyzacja spowoduje zubożenie i tak słabych gospodarczo regionów ściany wschodniej, pogorszy jakość świadczonych usług, powiększy bezrobocie w regionie (...). Wiele spraw, które można było załatwić w dotychczas istniejących rejonach energetycznych, trzeba będzie załatwić 40 lub 50 kilometrów dalej. Ograniczenie liczby posterunków energetycznych spowoduje również dłuższy dojazd pogotowia energetycznego do odbiorcy w celu naprawienia zgłaszanych reklamacji".
Co jeszcze zwijamy? Sądy rejonowe. Polska jest krajem galopującej wręcz sprawiedliwości, zatem sądy to zbyteczny wydatek. Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości zaplanowało likwidację ponad stu dwudziestu placówek w całym kraju. A przypomnijmy, że w ubiegłym roku skutecznie zwalczono przerost wydziałów pracy w sądach rejonowych. Zlikwidowano ponad siedemdziesiąt z blisko stu pięćdziesięciu placówek. Ale to zdaje się jeszcze nie koniec, na likwidację czekają następne wydziały pracy.
Mam nadzieję, że czytelnicy wybaczą mi "chorobliwe" zainteresowanie polską prowincją i epatowanie tak przyziemnymi sprawami, jak wiejskie szkoły, regionalne koleje, rejonowe sądy, linie energetyczne na wschodniej ścianie. Wiem, że to takie banalne, mniej zajmujące niż stadiony i autostrady, mało interesujące dla tzw. "młodych, wykształconych z dużych miast". Im, zdaje się, wystarczy polska prowincja widziana oczyma scenarzystów "Ranczo", czy "Księdza Mateusza". Zresztą, chyba większości mieszkańców dużych miast polska prowincja nic nie obchodzi.
Ale czy wypada ironizować? Profesor Jan Szomburg, od kilku lat organizujący w Warszawie "Kongres Obywatelski" stwierdził kiedyś: "nauczyliśmy się dbać o dobro prywatne, nauczmy się też troski o publiczne". Tym bardziej, że wciąż pogarsza się stan infrastruktury publicznej. A przecież istnieje związek między "psuciem państwa" a zapaścią cywilizacyjną, która powoduje, że powiększają się wciąż dysproporcje między regionami zamożnymi i uboższymi, że wreszcie politycy, media, biznes postrzegają na ogół kraj przez pryzmat korzyści największych ośrodków i najsilniejszych grup interesu. A te ostatnie konsekwentnie prowadzą raczej coś w rodzaju "gospodarki rabunkowej", niż wykazują daleko idącą troskę o dobrostan społeczny. I tak zwijanie Polski jest na fali, zgodnie z "hasłem wyborczym": "by nic nie było". Przyznam, że dotąd nie kojarzyłem Krzysztofa Kononowicza z Platformą Obywatelską...
Skomentuj artykuł