Chcielibyśmy, żeby Kościół był wspólnotą, gdzie jedni są życzliwie nastawieni do drugich. Pragniemy, by był On bardziej jak ‘szpital polowy’, działający z łagodnością i miłosierdziem, ale w praktyce zbyt często staje się wokandą sądową, gdzie są paragrafy, kanony, osądy i wyroki. Trudno nam być wspólnie. Zbyt często jesteśmy jedni przeciw drugim. Nie umiemy rozmawiać o słabościach, czy o grzechu, pomagając podnieść się z upadków, a nie obwiniać i nakładać ciężary na tych, którzy i tak ich nie są w stanie ponieść.
Chcielibyśmy, żeby Kościół był wspólnotą, gdzie jedni są życzliwie nastawieni do drugich. Pragniemy, by był On bardziej jak ‘szpital polowy’, działający z łagodnością i miłosierdziem, ale w praktyce zbyt często staje się wokandą sądową, gdzie są paragrafy, kanony, osądy i wyroki. Trudno nam być wspólnie. Zbyt często jesteśmy jedni przeciw drugim. Nie umiemy rozmawiać o słabościach, czy o grzechu, pomagając podnieść się z upadków, a nie obwiniać i nakładać ciężary na tych, którzy i tak ich nie są w stanie ponieść.
Łatwiej zbudować pewien system myślenia, życia czy nawet tożsamość w sprzeciwie do czegoś, do osób czy do jakiegoś sposobu myślenia lub życia. Jednak mam wrażenie, że w tym przypadku wpadamy w dwie bardzo niebezpieczne pułapki.
Łatwiej zbudować pewien system myślenia, życia czy nawet tożsamość w sprzeciwie do czegoś, do osób czy do jakiegoś sposobu myślenia lub życia. Jednak mam wrażenie, że w tym przypadku wpadamy w dwie bardzo niebezpieczne pułapki.